Gdy najbogatszy kraj w Europie udziela najniższej procentowo w porównaniu z jego PKB pomocy Ukrainie, to nie może być w tym przypadku. Kanclerz Olaf Scholz z fanfarami obiecuje nowoczesne wyrzutnie, których wcale nie ma i które dopiero trzeba wyprodukować, a równocześnie przekazuje Grecji wozy bojowe, o które prosi Kijów.
Gdy prezydent Francji Emmanuel Macron spędza na telefonach do Putina ponad 100 godzin, co z satysfakcją ujawnił Kreml, to też trudno mówić o przypadku. Jeśli po raz kolejny powtarza, że Rosji nie należy upokarzać, a Putin musi wyjść z konfliktu z twarzą, czyli że Ukraina powinna oddać część swego terytorium, to znaczy, że jest to trwała polityka, a nie przejęzyczenie.
Poszukajmy więc racjonalnych powodów tego zachowania.
Czas na dozbrojenie
Po pierwsze Europa Zachodnia uświadomiła sobie właśnie, że jest bezbronna. Francja nie ma artylerii. „Le Monde”cytuje eksperta wojskowego, że w wypadku pełnoskalowego konfliktu Paryż nie przetrwa dłużej niż parę dni. Sytuacja militarna Niemiec jest jeszcze gorsza, bo nawet nie mają straszaka atomowego. Przez dziesiątki lat rozwijali gospodarkę, oszukując jednocześnie NATO i nie wypełniając zobowiązań traktatowych. Od neutralnej Austrii, która otwarcie liczy na otoczenie przez państwa NATO jako wystarczającą gwarancję bezpieczeństwa, różni ich naprawdę niewiele. Sytuacja w pozostałych krajach zachodniej Europy zakrawa o kabaret. Belgowie, jak się właśnie okazało, rozsprzedali swoje haubice – najpierw krajom trzeciego świata, a to co zostało prywatnej firmie po 15 tys. euro za sztukę! Nie wspomogą więc obiecaną bronią Ukrainy, bo prywatna firma chce sprzedać te haubice państwu belgijskiemu po rynkowej cenie. A to za drogo.
Czytaj więcej
„Dzieje się rzecz niewyobrażalna. Rosja walczy z Ukrainą, bo Putin nie daje jej prawa do istnienia. Tymczasem prezydent Francji i kanclerz Niemiec… ja nie wiem o jakie wartości oni walczą. Ale nie są to chyba te, które przyświecały założeniu Unii Europejskiej. I nie wiem, czy Macron i Scholz stanęliby w obronie Warszawy, gdyby została zaatakowana przez Moskwę” – mówi Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego „Rzeczpospolitej”.