Pod koniec października portal Onet opublikował sondaż pracowni IBRiS, w którym – oprócz tradycyjnych preferencji obywateli w zakresie głosowania na partie polityczne – umieszczone zostało poparcie „warunkowe" dla konkretnych ugrupowań (respondenci mogli zadeklarować poparcie dla partii politycznej; stwierdzić, iż mają do niej neutralny stosunek oraz wykluczają poparcie dla danej organizacji). Twórcy sondażu wyciągnęli z niego wniosek, że fakt tradycyjnej deklaracji poparcia dla partii można połączyć z „neutralnym" stosunkiem do danej partii, aby otrzymać poziom potencjału wyborczego danego ugrupowania. Fakt ten obudziłby słuszny gniew znanego profesora zarządzania i finansów specjalizującego się (choć sam pewnie obraziłby się na nazwanie go specjalistą) w zagadnieniach probabilistycznych Nassima Nicholasa Taleba.
Dobre złe recenzje
N.N. Taleb, najbardziej znany z publikacji „Czarny łabędź", przenosi swoje zainteresowania dotyczące podejmowania decyzji w warunkach niepewności czy prawdopodobieństwa do analizy systemów społecznych, zjawisk politycznych, rozprzestrzeniania się religii czy idei. Tak się składa, że poglądy te są skrajnie odmienne od większości tych występujących w polskiej debacie publicznej, a przy tym wydają się wyjaśniać dużą część zjawisk, którym dziwią się komentatorzy. Spróbujmy więc podsumować najważniejsze informacje, o których na co dzień się nie mówi.
Po pierwsze, antykruchość informacji. Taleb zwraca uwagę, że próby blokowania informacji wzmacniają dany przekaz bardziej niż wysiłki, żeby ją popularyzować. Idee, religie czy książki są antykruche. Wzmacniają się dzięki temu, że ktoś je atakuje. Innymi słowy, największym prezentem dla autora jakiejś pozycji może być umieszczenie jej na indeksie ksiąg zakazanych. „Krytyka to dla książki autentyczne, rzeczywiste wyróżnienie, bo sygnalizuje, że nie jest nudna, a to najgorsze, co może spotkać książkę". Najważniejsza w tym wszystkim nie jest jednak sama krytyka, ale jej intensywność – ważne jest to, ile wysiłku wkłada się w próbę powstrzymania innych od cytowania czy czytania danej pozycji. „Więc jeśli naprawdę chcesz, żeby ludzie przeczytali jakąś książkę, zakomunikuj im z oburzeniem, że jest przereklamowana (a chcąc uzyskać efekt przeciwny, powiedz, że jest niedoceniania)".
Autor przywołuje także Balzaca, który podobno opisywał, że aktorki płaciły dziennikarzom za pozytywne recenzje, ale „te najsprytniejsze prosiły o negatywne opinie, wiedząc, że to czyni je bardziej interesującymi". Taleb podkreśla, że „mechanizm antykruchości dotyczy w równej mierze ataków na nasze idee i na naszą osobę: obawiamy się ich i nie lubimy negatywnego rozgłosu, ale kampanie oszczerstw, o ile uda się je przetrwać, przynoszą ogromne korzyści, jeżeli tylko nasz krytyk ma odpowiednio silną motywację albo odczuwa odpowiednio wielką złość. Wyraźnie mamy tu do czynienia ze stronniczą selekcją: dlaczego krytyk wybrał właśnie ciebie, a nie kogoś innego, jedną z miliona osób, które zasługują na atak, ale nie są go warte? Energia, którą włożył w atak lub oczernianie ciebie, zwiększy twoją popularność dzięki mechanizmom antykruchości".
Wydaje się, że ta prawidłowość ma miejsce także w świecie idei politycznych oraz karier polityków. To dlatego Jarosław Kaczyński czy Antoni Macierewicz nie wbrew, ale dzięki atakom i krytyce przez dziesiątki lat utrzymują swoje kariery polityczne, a Donald Tusk, pierwsze co robi po powrocie do Polski, to wystawia się na brutalne i wściekłe ataki publicznej telewizji, wręcz je prowokując. Z tego samego powodu politycy przodujący w tzw. rankingach zaufania odnotowują znacznie mniejsze niż oczekiwane wyniki w realnych wyborach (ku zaskoczeniu ich samych, komentatorów oraz „ekspertów", którzy ciągle z uporem maniaka powtarzają, że ten czy tamten ma większe szanse niż inny, bo jest bardziej „popularny", albo jedna czy druga partia ma większe szanse wygrać z PiS, bo ma większą liczbę wskazań „drugiego wyboru").