Maciej J. Nowak: Prawo do miasta

O wartej zastosowania w czasie pandemii koncepcji całościowego myślenia o miejskiej polityce – pisze naukowiec.

Publikacja: 19.09.2021 21:00

Wielokrotnie słyszymy stające się już wręcz banałem stwierdzenie, że po pandemii „nic nie będzie tak jak wcześniej”. Jeżeli jednak przyjrzymy się bliżej różnym sferom życia publicznego, okaże się, że nader często występuje trudność w zdefiniowaniu, na czym konkretnie te nowości mają polegać. Jest tak zwłaszcza w przypadku, gdy spróbujemy poważniej zredefiniować działania władz publicznych. Choćby w sferze rozwoju miast. W obecnych warunkach w Polsce wciąż doraźne spory i przepychanki uniemożliwiają wypracowanie takiej wizji.

Zieleń i 15 minut

Na świecie debata na temat miast w czasie i po pandemii toczy się już od dłuższego czasu, praktycznie od marca 2020 roku. Rozpoczął ją amerykański ekonomista i urbanista Richard Florida, który bardzo szybko zaproponował pierwsze rekomendacje dla miast. Dotyczyły one przede wszystkim bieżących, doraźnych odpowiedzi na samą pandemię i obejmowały dostosowanie infrastruktury, opracowanie koncepcji ochrony restauracji i placówek usługowych czy szczególnej dbałości o mniej uprzywilejowane społeczności. Z biegiem czasu, wraz z kolejnymi doświadczeniami (i dowodami badawczymi), wizja miast w czasie i po pandemii była coraz bardziej uszczegółowiana.

Z różnych badań wynika, że Covid-19 zdecydowanie łatwiej rozprzestrzenia się w miastach z bardziej zanieczyszczonym powietrzem.

Wciąż jednak zgłaszane na całym świecie pomysły w większym stopniu stanowią zbiór drzew, niż las. Można je próbować rzecz jasna grupować. I tak, jedna z istotniejszych takich grup dotyczy szerszej niż przed pandemią ochrony środowiska. Obok uwarunkowań związanych z ochroną klimatu dochodzi tu jeszcze jeden czynnik: z różnych badań wynika, że Covid-19 zdecydowanie lepiej rozprzestrzenia się w miastach z bardziej zanieczyszczonym powietrzem. Jest to więc kolejny istotny argument dotyczący ograniczenia emisji spalin.

Inny powtarzający się często postulat środowiskowy to większa dbałość o tereny zielone. To zwiększa bowiem możliwości korzystania z rekreacji i uprawiania sportu , co jest istotne z perspektywy nabywania odporności. Wielu autorów postuluje w związku z tym znaczniejsze ograniczenia w zabudowie miast, wręcz zredefiniowanie priorytetów w tym zakresie.

Kolejny istotny kierunek zmian wiąże się ze sprawami społecznymi. Zauważane od wielu lat nierówności społeczno-ekonomiczne w miastach, zdaniem wielu badaczy bardzo mocno przełożyły się na nierówności zdrowotne w czasie pandemii. W takim ujęciu ubóstwo czy niestabilna sytuacja życiowa zwiększały (przynajmniej w roku 2020) prawdopodobieństwo zakażenia się wirusem. Problemem może być zarówno dostęp do mieszkań, jak również zróżnicowany dostęp do usług miejskich.

Dlatego również istotna (i rekomendowana przez wielu autorów) wydaje się zmiana związana z kierunkami kształtowania przestrzeni miejskiej. Bardzo chętnie wraca się do koncepcji „miasta 15-minutowego”. Zgodnie z takim ujęciem najważniejsze dla mieszkańca usługi, urzędy itd. powinny być dostępne maksymalnie w ciągu 15-minutowego spaceru (w ostateczności – dojazdu rowerem). Do takiej koncepcji powinien zostać dostosowany transport miejski i związana z nim infrastruktura.

Czyja władza

Wyzwaniem pozostaje ujęcie tych postulatów w całościowy program. Jak rozmawiać o rozwoju miast w czasie pandemii? Ciekawym punktem odniesienia może tutaj być koncepcja „prawa do miasta”. Narodziła się ona kilkadziesiąt lat temu, ale już przed pandemią cieszyła się ponownym zainteresowaniem. Pierwotnie opracował ją w roku 1967 francuski socjolog i filozof Henri Lefebvre. Przez prawo do miasta rozumiał prawo całej miejskiej społeczności do porównywalnego życia. Autor wychodził z marksistowskiego punktu widzenia, przeciwstawiając interesy bogatszych interesom biedniejszych. Akcentował konieczność ochrony „klasy robotniczej”, ale rozumianej bardzo szeroko (obejmowała np. również młodych). Lefebvre rozumiał przez prawo do miasta nie tylko prawa mieszkańców do konkretnych usług, ale także do współdecydowania, zwłaszcza o przestrzeni publicznej.

Nie wchodząc w ideologiczny kontekst rozważań, warto wskazać, że ważne tu było samo dostrzeżenie, że polityka miejska powinna uwzględniać zróżnicowane interesy i potrzeby wszystkich kategorii mieszkańców. W konsekwencji stwierdzano, że oparcie się przy jej realizacji jedynie na poszerzaniu miejskich dochodów (wzrostu ekonomicznego) nie będzie wystarczające. Wbrew pozorom, taki punkt widzenia wciąż nie jest oczywisty.

Wielu autorów rekomenduje zmianę związaną z kierunkami kształtowania przestrzeni miejskiej.

Przy postulatach związanych z „prawem do miasta” nie chodziło o „prawo” w sensie ścisłym, ale o swoiste żądanie, które mogą względem władz publicznych kierować mieszkańcy. Z czasem, koncepcja zaczęła się rozwijać i przybierać różne perspektywy. Już około 10 lat temu David Harvey rozumiał przez prawo do miasta konkretny sposób podejścia władz publicznych, gwarantujący ograniczenie segregacji społecznej oraz udostępnienie miasta i wszelkich związanych z nim korzyści mieszkańcom. Oznaczało to, jak pisał, „żądanie pewnego rodzaju władzy nad kształtowaniem procesów urbanizacyjnych, nad sposobami, w jakie nasze miasta są tworzone i przekształcane, i zrobienie tego w fundamentalny i radykalny sposób”. Może to być realizowane zarówno przez rewitalizację, ograniczanie niekontrolowanej zabudowy (zwłaszcza terenów podmiejskich), jak też szerszą ochronę środowiska.

Tendencje te wciąż pozostają aktualne. Koncepcja prawa do miasta zakłada z jednej strony sprawiedliwy pod względem przestrzennym podział zasobów miejskich, a po drugie rzeczywisty wpływ mieszkańców na lokalną przestrzeń. Nie kończy się na postulatach: znajduje odzwierciedlenie w systemach prawnych niektórych państw (np. Brazylii). W samym roku 2021 pojawiło się do tej pory ponad sto publikacji odnoszących „prawo do miasta” do kontekstu poszczególnych krajów i wybranych szczegółowych zagadnień. Przykładowo, obejmują rozważania, jak wartości związane z „prawem do miasta” mogą przekładać się na kształtowanie systemu komunikacyjnego miasta, pozycję różnego rodzaju mniejszości (ekonomicznych, etnicznych, narodowych), a nawet to, jak w mieście mogą i powinni odnajdywać się ludzie młodzi. Rzecz jasna, nie chodzi o bezkrytyczne chłonięcie każdej tezy. Nie chodzi również o poprzestanie na ogólnym stwierdzeniu, że przestrzeń miejska musi służyć każdemu. Kluczowe wydaje się zdefiniowanie, w każdym kraju z osobna, pewnego minimum programowego pozwalającego skonkretyzować „prawo do miasta”.

Więcej wiary we własne siły

Jak to wszystko ma się do spraw w Polsce? Od razu, jako kluczowy problem, trzeba wskazać chaos przestrzenny. Pod tym względem nasz kraj bardzo mocno negatywnie się wyróżnia na tle innych. Chaos przestrzenny ma swoje przyczyny, również związane z brakiem dostatecznej dbałości o wspólną przestrzeń. Zbyt słaba polityka przestrzenna w miastach (a czasem wręcz jej brak) prowadzi do promowania indywidualnych interesów inwestorów kosztem interesów miejskiej społeczności. Przybiera to różne konsekwencje, m.in. słynnej „betonozy” o której przekonująco pisał Jan Mencwel.

W pandemii szczególną rolę odgrywają też względy dotyczące ochrony środowiska i przyrody, powiązane z celami polityki zdrowotnej. Czyli, właśnie w kontekście dbałości o interesy społeczności miejskiej, władze lokalne powinny spróbować zweryfikować dotychczasowe działania i możliwie najbardziej uwzględnić niniejszy kierunek.

Kluczowe wydaje się zdefiniowanie w każdym kraju pewnego minimum programowego pozwalającego skonkretyzować „prawo do miasta”

Poza ochroną środowiska i polityką zdrowotną na osobne uwzględnienie zasługują również kwestie społeczne. Powinna to być zresztą okazja do szerszej refleksji. Jak przekonuje Rafał Matyja w książce „Miejski grunt”, w przeważającym zakresie miastom prowincjonalnym brakuje szerszej wizji rozwoju, w tym wiary we własne siły. Prawidłowość ta, w trochę innym rzecz jasna wymiarze, dotyczy również miast wojewódzkich.

Udzielenie szerszej odpowiedzi na pojawiające się wyzwania powinno być powiązane także z ramami prawnymi i działaniami władzy centralnej. Odpowiedź taka – sformułowana na szczeblu samorządów, ale też władz krajowych, powinna więc zawierać koncepcję zmian polityk przestrzennych, większą dbałość o ochronę środowiska i przyrody w miastach, a także nowe, uwzględniające pandemiczne uwarunkowania, spojrzenie na sprawy społeczne, w tym dostępności przestrzennej. Właśnie koncepcja „prawa do miasta” może stanowić podstawę do wypracowywania takich kompleksowych wizji zmian.

Ten artykuł stanowi wezwanie do dalszej debaty. Wydaje się, że zagrożenia związane z pandemią zmuszają do szerszej, całościowej refleksji. Nie może ona ograniczać się jedynie do doraźnych zmian. Każda debata powinna się jednak zacząć od szerszego naświetlenia problemu. Koncepcja prawa do miasta może tu stanowić istotny, wreszcie wykorzystany w polskiej przestrzeni punkt odniesienia.

O autorze

Maciej J. Nowak

Radca prawny, kierownik Pracowni Ekonomiki Przestrzennej w Zakładzie Prawa i Gospodarki Nieruchomościami na Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie, członek Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN.

Wielokrotnie słyszymy stające się już wręcz banałem stwierdzenie, że po pandemii „nic nie będzie tak jak wcześniej”. Jeżeli jednak przyjrzymy się bliżej różnym sferom życia publicznego, okaże się, że nader często występuje trudność w zdefiniowaniu, na czym konkretnie te nowości mają polegać. Jest tak zwłaszcza w przypadku, gdy spróbujemy poważniej zredefiniować działania władz publicznych. Choćby w sferze rozwoju miast. W obecnych warunkach w Polsce wciąż doraźne spory i przepychanki uniemożliwiają wypracowanie takiej wizji.

Pozostało 94% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki