Unia po pandemii. Szok pourazowy?

Szykuje się wielka debata o przyszłości Unii Europejskiej. Już się boję, bo to wyborna okazja dla zwolenników wymyślania Unii na nowo. Wolne społeczeństwa zaś, które tworzą wspólnotę europejską, rządzą się prawem ewolucji, a nie rewolucji.

Publikacja: 15.04.2021 21:30

Unia po pandemii. Szok pourazowy?

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Materiał Partnera: Grupa EPL w Parlamencie Europejskim

Skończył się czas zawierzenia, że elity prowadzą wspólnotę w dobrym kierunku. Chcąc obronić przyszłość, Unia musi potwierdzić swoją użyteczność. Tu i teraz! Wspólnota europejska zdaje najtrudniejszy egzamin ze swej użyteczności dla mieszkańców kontynentu od czasu swych narodzin. Teraz jest czas ratowania ludzi i miejsc pracy. Wiedza o tym, jaka Europa wyłoni się po kryzysie, nie jest pierwszą potrzebą zalęknionych ludzi i zamrożonych biznesów.

Ta część Europy, która – z wyroku Jałty – uwięziona została w imperium sowieckim, doświadczyła po wojnie kilku dramatycznych dotknięć historii. Natomiast powojenny Zachód był uwolniony od egzystencjalnych lęków. Smakował stabilizacji i rosnącego dobrobytu pod amerykańskim parasolem bezpieczeństwa. XXI wiek przyniósł istotne wyzwanie, jakim było przyjęcie 100 mln mieszkańców zza dawnej żelaznej kurtyny do wspólnego, europejskiego domu. Były wstrząsy tektoniczne – kryzys finansowy (2008–2011) i migracyjny (2015), wystawiające na próbę europejską solidarność, ale teraz Unia Europejska przeżywa prawdziwe trzęsienie ziemi. Kryzys finansowy zrodził podział między gospodarną Północą o rozrzutnym Południem. Kryzys migracyjny odnowił uprzedzenia wobec „nowych" krajów, zupełnie nieczułych na dramat krajów śródziemnomorskich, najbardziej narażonych na inwazję uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki. Teraz powodów do napięć, rozrywających spoistość Unii, jest jeszcze więcej. Tym samym rośnie niepokój o przyszłość integracji europejskiej.

W cieniu szczepionki

Zagrożenie zdrowia i życia sprawia, że gardłową sprawą jest teraz dostępność szczepionki oraz zasięg szczepienia. Na początku była euforia, gdy ten najbardziej pożądany lek na naszej planecie został wynaleziony w firmie wspomaganej przez fundusze europejskie (Pfizer/BioNTech). Nikt wtedy nie kwestionował sensu wspólnego zamówienia szczepionek przez Komisję Europejską i sprawiedliwego podziału pomiędzy państwa członkowskie. Niedocenione problemy z masową produkcją szczepionek i ich dystrybucją obnażyły słabości kontraktu z firmami farmaceutycznymi.

Problemy żywią eurosceptyków w UE, dotąd gorliwie zabiegających o jak najmniejsze kompetencje wspólnotowe. Nie należy do nich służba zdrowia, za którą odpowiedzialne są państwa członkowskie. Nie ułatwia to reakcji Unii Europejskich w czasie pandemii. Co gorsza, okazję zwietrzyli nie tylko eurosceptycy, ale także spece od wojny hybrydowej na Kremlu. Tym razem narzędziem ich ofensywy stała się szczepionka Sputnik, a nie Gazprom. Pozyskali sojuszników na Węgrzech, ale też Austria, Dania, Słowacja, Szwecja i Niemcy wyłamują się z solidarnego frontu europejskiego. Szczepionka stała się narzędziem rozgrywki geopolitycznej, bo włączyły się do niej także Chiny. A jest to kraj odpowiedzialny za ukrywanie śmiertelnych skutków pandemii, co mocno przypomina tuszowanie prawdy po awarii w Czarnobylu.

Wierzę jednak, że solidarność jest lepsza niż nacjonalizm szczepionkowy. Wierzę w zdolność zapanowania nad koncernami i zapewnienie odporności zbiorowej (brzydko zwanej stadną) w drugiej połowie 2021 roku, co może odmienić klimat w Unii. Z całą pewnością, lekcja pandemii dopisze nowy wymiar odpowiedzialności wspólnotowej, jaką jest ochrona zdrowia. Materialnym tego przejawem jest nowy program EU4Health na lata 2021–2027, wart 2,2 mld euro, ale na tym lekcja kryzysu się nie kończy...

Na krawędzi możliwości traktatowych i budżetowych

Wbrew obiegowym opiniom Bruksela reagowała szybko na kryzys importowany z Chin, pomimo upomnień, że przekracza swoje kompetencje. Już w styczniu 2020 roku finansowała powroty do krajów ojczystych, co przegapił nasz rząd. Już w marcu uzyskaliśmy całkowitą swobodę w wykorzystaniu pozostałych funduszy strukturalnych z budżetu 2014–2020 na walkę z pandemią, przy zawieszeniu rygorów pomocy publicznej oraz paktu stabilności i wzrostu. Już w kwietniu szczyt Unii uzgodnił pakt pomocowy wart 540 mld euro z udziałem Europejskiego Mechanizmu Stabilności, Europejskiego Banku Inwestycyjnego oraz gwarancji budżetu UE na pożyczki z unikalnego programu SURE, rekompensującego straty pracownicze w zagrożonych sektorach. Znowu do akcji wkroczył Europejski Bank Centralny z wykupem papierów skarbowych. Kulminacją był jednak nadzwyczajny gest unijnej solidarności,w postaci Funduszu Odbudowy, który stanowi trzon tzw. NextGeneration EU, wartego 750 mld euro grantów i pożyczek, uzgodnionego na unijnym szczycie w lipcu 2020 roku.

Sęk w tym, że uzgodniony pakiet uzależnia fundusze od praworządności. To zaś okazało się ważniejsze dla części tzw. Zjednoczonej Prawicy niż materialne korzyści dla Polski. Szantażowany przez ministra własnego rządu Ziobrę, premier Morawiecki szantażował wetem Unię, a teraz potrzebuje pomocy opozycji, by uruchomić fundusze pomocowe dla Polski.

W stronę europejskiego federalizmu?

Dziś nie brakuje złych i dobrych przepowiedni, co do wpływu pandemii na losy europejskiej integracji. Przyjaciele Unii kreślą scenariusze ostrzegawcze. Eurosceptycy liczą na cofnięcie się w czasie. W skrajnym przypadku wróży się przekształcenie pandemicznych kontroli granicznych w trwałe zawieszenie lub nawet unicestwienie strefy Schengen. Niepokój budzi nasilenie egoizmów narodowych i korzyści, jakie rządy o skłonnościach autorytarnych czerpią z podsycania tych nastrojów.

Moim zdaniem trzeba okazać czujność wobec tych zagrożeń, ale nie można ulegać histerii. Nie zanosi się na to, by mapa polityczna Unii zdominowana została przez rządy jawnie antyunijne, gotowe prowadzić własne kraje śladem brexitu. Posądzani o to liderzy (Le Pen, Salvini, Wilders) chcieliby teraz naprawiać Unię od wewnątrz. Tyle że naprawa, w ich rozumieniu, oznacza osłabienie Unii. W tym dziele mają sojuszników w Orbánie i Kaczyńskim. Wszyscy oni są sojusznikami Putina w wojnie hybrydowej, którą Kreml wypowiedział Unii Europejskiej.

Z drugiej strony przesadą jest podnoszenie nadzwyczajnych recept z czasu pandemii do rangi historycznego przełomu, godnego nazwy „momentu hamiltonowskiego" w dziejach europejskiej integracji. Przełom miałoby stanowić uwspólnotowienie długów zaciągniętych na rzecz Funduszu Odbudowy. Rzeczywisty wymiar tego rzekomego przełomu zdemaskowała Angelika Chomicka na łamach „Rzeczpospolitej" („Europa czeka", 23 marca 2021 r.). Unia ma od dawna możliwości zaciągania długu na wspólny rachunek, a dodała do tego nowe rozwiązania w reakcji na kryzys finansowy 2008-2011.

Jeszcze ważniejszy jest jednak tymczasowy charakter recept antypandemicznych. To je różni od rozmaitych reakcji na kryzys finansowy, które zamieniły się w trwałe uzupełnienia projektu europejskiego – takie jak Europejski Mechanizm Stabilności, unia fiskalna, bankowa i unia rynków kapitałowych.

Kryzysowa teoria UE

Nadzwyczajne wyzwanie pandemii wymaga nadzwyczajnych odpowiedzi. Powiada się, że Unia hartuje się w kryzysie. Jeśli tak, to okazji po temu nie brakuje na progu XXI wieku. Kolejne kryzysy, które miały swoje źródło poza Europą – finansowy, migracyjny, pandemiczny – sprawiły, że na kontynent wrócił lęk o przyszłość.

A to jest żyzna gleba dla populizmów wszelkiej maści, w tym populizmu antyeuropejskiego. Na przekór tragicznym doświadczeniom Starego Kontynentu insynuują, że przystanią bezpieczeństwa i szansą na lepsze życie jest państwo narodowe. Unia zaś jest źródłem zagrożeń dla tradycyjnego europejskiego stylu życia.

Źle, że w tej antyunijnej ofensywie uczestniczy Polska Kaczyńskiego z apomocą propagandowego narzędzia ogłupiania Polaków, jaką są media publiczne. Dobrze, że znakomita większość narodu nie daje się omamić, bo rozumie wartość uczestnictwa w Unii Europejskiej dla naszego bezpieczeństwa i szans rozwojowych!

Materiał Partnera: Grupa EPL w Parlamencie Europejskim

Skończył się czas zawierzenia, że elity prowadzą wspólnotę w dobrym kierunku. Chcąc obronić przyszłość, Unia musi potwierdzić swoją użyteczność. Tu i teraz! Wspólnota europejska zdaje najtrudniejszy egzamin ze swej użyteczności dla mieszkańców kontynentu od czasu swych narodzin. Teraz jest czas ratowania ludzi i miejsc pracy. Wiedza o tym, jaka Europa wyłoni się po kryzysie, nie jest pierwszą potrzebą zalęknionych ludzi i zamrożonych biznesów.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki