Nie porównujmy Polski z Rosją

Zabójstwo Borysa Niemcowa niemal pod murami Kremla pokazało najciemniejsze oblicze rosyjskiej polityki.

Aktualizacja: 04.03.2015 12:35 Publikacja: 03.03.2015 21:07

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa

Ci, którzy od dawna przestrzegali przed Putinem, mogli czuć gorzką satysfakcję. Ci zaś, którzy przekonywali, że z Rosją trzeba się dogadać i, wciągając w orbitę Zachodu, demokratyzować ją, z rozczarowaniem patrzyli na swe zawiedzione nadzieje. Bez względu na to, czy ktoś był realistą czy idealistą w ocenie władzy na Kremlu, śmierć jednego z najbardziej znanych rosyjskich opozycjonistów była szokiem. Ale szczerze mówiąc, dobrze wpisuje się w logikę działań tamtejszych przywódców. Nie ma dziś dowodów na to, że morderców wynajęli najważniejsi politycy w Rosji, ale to oni dziś ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się w ich kraju.

Czy można sobie wyobrazić w Polsce, że na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, w miejscu, gdzie więcej jest kamer niż gołębi, ginie w zamachu ważny polityk opozycji? Czy można sobie wyobrazić dziś w Polsce zabójstwo niewygodnego dla władzy dziennikarza? Trzeba by do tego naprawdę wielkiej wyobraźni, wykraczającej jednak poza ramy zdrowego rozsądku. Wbrew pojawiającym się niekiedy narzekaniom niektórych polityków czy publicystów dzisiejszej Polsce naprawdę daleko do dzisiejszej Rosji, porównania do Putina czy Kremla są kompletnie chybione. Owszem, dochodziło do głośnych mordów – zginął Jarosław Ziętara, zginął wpływowy polityk AWS Jacek Dębski, zamordowano szefa policji gen. Marka Papałę. Sęk w tym, że do tych zdarzeń dochodziło, po pierwsze, wiele lat temu, po drugie, stał za nimi raczej świat przestępczy, nie były one wynikiem politycznych gier ośrodka władzy.

Nie da się jednak na serio porównać ani systemu politycznego, ani medialnego. Nie sposób również porównywać systemów gospodarczych. Przez ostatnie 25 lat Polska pokonała gigantyczną drogę ze Wschodu na Zachód. Wchodząc do NATO i UE, nie tylko świadomie skoczyliśmy na Zachód, ale również nałożyliśmy na siebie ograniczenia, które uniemożliwiają politykom działania takie, do jakich dochodzi w Rosji. Co prawda Rosjanie są stroną tej samej konwencji praw człowieka Rady Europy, która poddaje ich pod jurysdykcję Trybunału w Strasburgu, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że to tylko pozór. Dzisiejsza sytuacja na Ukrainie pokazuje jednak, że Polska wcale nie musiała iść taką drogą, że – gdyby w 1989 roku polskie elity wybrały inne kierunki – wcale nie musielibyśmy odnieść sukcesu, jaki świętowaliśmy rok temu, wspominając ćwierćwiecze przemian.

Porównania Polski do Rosji, a naszych władz do Putina nie mają zatem wiele wspólnego z rzeczywistością, podobnie jak analogie do okresu stanu wojennego czy PRL. Mówią one znacznie więcej o frustracji tych, którzy takie tezy stawiają, niż o dzisiejszej Polsce.

Ale frustracji tych nie można ignorować. Nie można i nie trzeba pogardzać tymi, którzy uważają, że Polska dziś jest drugą Rosją czy Białorusią. Szyderstwo z tych niepokojów nie rozwiąże problemów, które ci ludzie dostrzegają. Bo nie można w imię poprawności politycznej i własnego dobrego humoru zapominać podczas świętowania ćwierćwiecza wolności o tym, co mimo wszystko w Polsce szwankuje.

Choć zbudowaliśmy stabilny system demokratyczny, wciąż martwi skala nieprawidłowości podczas ostatnich wyborów, wysoka liczba nieważnych głosów czy wciąż nieuzupełnione przez PKW wyniki. Choć minęły już trzy miesiące, w Sejmie prace nad naprawą błędów w kodeksie wyborczym nie idą pełną parą. Choć mamy w Polsce wolność słowa, nie sposób nie odnotować zdarzających się niepokojących zjawisk, jak choćby zachowania policji wobec dziennikarzy podczas okupacji PKW. Choć mamy medialny pluralizm, trudno nie dostrzec znaczącej nierównowagi w głównych mediach, które niemal otwarcie sprzyjają partii rządzącej, wykorzystując każdą okazję do uderzenia w opozycję. W efekcie dość niszowe media opozycyjne również nie bawią się w neutralność, otwarcie wspierając opozycję, co prowadzi do zaostrzania się wojny politycznej i medialnej, a to pogłębia społeczne podziały.

Wiele do życzenia pozostawia również sytuacja służb specjalnych. Od lat, wbrew obietnicom, rządzący nie potrafią powołać ciała, które kontrolowałoby inwigilację obywateli, reforma służb specjalnych utknęła zaś w martwym punkcie. W świetle skandalu z podsłuchiwaniem szefów służb sporo jest jeszcze do wyjaśnienia.

To prawda, takie przypadki mogą się zdarzyć również w państwach zachodnich. Ale ciesząc się z ćwierćwiecza wolności, pamiętajmy, że o naszą wolność i demokrację trzeba dbać. Bo nikt nam nie zagwarantuje, że naszej ucieczki ze Wschodu nie da się kiedyś odwrócić.

Ci, którzy od dawna przestrzegali przed Putinem, mogli czuć gorzką satysfakcję. Ci zaś, którzy przekonywali, że z Rosją trzeba się dogadać i, wciągając w orbitę Zachodu, demokratyzować ją, z rozczarowaniem patrzyli na swe zawiedzione nadzieje. Bez względu na to, czy ktoś był realistą czy idealistą w ocenie władzy na Kremlu, śmierć jednego z najbardziej znanych rosyjskich opozycjonistów była szokiem. Ale szczerze mówiąc, dobrze wpisuje się w logikę działań tamtejszych przywódców. Nie ma dziś dowodów na to, że morderców wynajęli najważniejsi politycy w Rosji, ale to oni dziś ponoszą odpowiedzialność za to, co dzieje się w ich kraju.

Czy można sobie wyobrazić w Polsce, że na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, w miejscu, gdzie więcej jest kamer niż gołębi, ginie w zamachu ważny polityk opozycji? Czy można sobie wyobrazić dziś w Polsce zabójstwo niewygodnego dla władzy dziennikarza? Trzeba by do tego naprawdę wielkiej wyobraźni, wykraczającej jednak poza ramy zdrowego rozsądku. Wbrew pojawiającym się niekiedy narzekaniom niektórych polityków czy publicystów dzisiejszej Polsce naprawdę daleko do dzisiejszej Rosji, porównania do Putina czy Kremla są kompletnie chybione. Owszem, dochodziło do głośnych mordów – zginął Jarosław Ziętara, zginął wpływowy polityk AWS Jacek Dębski, zamordowano szefa policji gen. Marka Papałę. Sęk w tym, że do tych zdarzeń dochodziło, po pierwsze, wiele lat temu, po drugie, stał za nimi raczej świat przestępczy, nie były one wynikiem politycznych gier ośrodka władzy.

Nie da się jednak na serio porównać ani systemu politycznego, ani medialnego. Nie sposób również porównywać systemów gospodarczych. Przez ostatnie 25 lat Polska pokonała gigantyczną drogę ze Wschodu na Zachód. Wchodząc do NATO i UE, nie tylko świadomie skoczyliśmy na Zachód, ale również nałożyliśmy na siebie ograniczenia, które uniemożliwiają politykom działania takie, do jakich dochodzi w Rosji. Co prawda Rosjanie są stroną tej samej konwencji praw człowieka Rady Europy, która poddaje ich pod jurysdykcję Trybunału w Strasburgu, ale nikt chyba nie ma wątpliwości, że to tylko pozór. Dzisiejsza sytuacja na Ukrainie pokazuje jednak, że Polska wcale nie musiała iść taką drogą, że – gdyby w 1989 roku polskie elity wybrały inne kierunki – wcale nie musielibyśmy odnieść sukcesu, jaki świętowaliśmy rok temu, wspominając ćwierćwiecze przemian.

Publicystyka
Andrzej Łomanowski: Rosjanie znów dzielą Ukrainę i szukają pomocy innych
Publicystyka
Zaufanie w kryzysie: Dlaczego zdaniem Polaków politycy są niewiarygodni?
Publicystyka
Marek Migalski: Po co Tuskowi i PO te szkodliwe prawybory?
Publicystyka
Michał Piękoś: Radosław, Lewicę zbaw!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Publicystyka
Estera Flieger: Marsz Niepodległości do szybkiego zapomnienia. Były race, ale nie fajerwerki