Błędne koło…
A do tego jeszcze, jeśli ktoś zrywa kontrakt przy zamówieniach publicznych, to później ponosi karę i nie może brać udziału w nowych przetargach. Ta sankcja nie powinna być jednak stosowana w obecnej sytuacji, bo przecież nawet jeśli firma zostanie zmuszona do odstąpienia od realizacji inwestycji, to nie będzie to jej wina. Jej celem było przeciwdziałanie praktyce porzucania kontraktów z jakieś kalkulacji czy dla nieuczciwej strategii biznesowej polegającej na tym, że ktoś rezygnuje z jednej oferty, bo ma na oku inną bardziej opłacalną. Taka kara będzie eliminować z rynku uczciwe firmy. A przecież nie o to chodzi. W tym momencie przedsiębiorcy muszą renegocjować cenę i ma to związek nie z chęcią osiągnięcia większej korzyści, ale ograniczaniem strat, ale tych którzy nie osiągną porozumienia, bo np. samorząd w danej chwili nie znajdzie dodatkowych pieniędzy, nie powinno się eliminować z możliwości startowania w następnych przetargach.
Czy rząd ma świadomość zagrożeń, sygnalizował mu pan jakieś rozwiązania?
Wydaje się, że rząd zdaje sobie sprawę ze skali problemów i rozważa wprowadzenie jakichś nowych rozwiązań. Niedawno pan minister Buda zorganizował spotkanie m.in. z przedsiębiorcami, gdzie jednym z tematów było to, co zrobić, żeby firmy nie ponosiły takich skutków negatywnych obecnej sytuacji. Na razie jednak tylko omówiliśmy problem. Czekamy na jakieś decyzje.
Na razie pandemia zniknęła z głównej agendy, ale problemy z nią związane nie. Wiele firm z branż objętych lockdownami, będzie musiało zwracać wsparcie. To realny problem?
To niezwykle poważny problem, bo chodzi o zwykłą uczciwość. Wiemy, jak wyglądała sytuacja wielu branż objętych ograniczeniami w pandemii. Firmy były zamknięte w maju i w czerwcu, między innymi restauracje. Państwo ograniczyło działanie tarczy branżowej do końca kwietnia. W tej sprawie Ministerstwo Rozwoju przygotowywało rozporządzenie, ale sprawa gdzieś utknęła, a teraz w ogóle gdzieś zniknęła. Ja się upominam o to nieustannie, niestety, bez rezultatu. Drugi problem to tarcza finansowa. PFR chyba założył z góry, że lockdown będzie trwał do końca marca, bo w regulaminie zawarł zapis o rozliczaniu subwencji według poniesionych kosztów tylko w pierwszym kwartale 2021. Rząd nie zakończył lockdownu z końcem marca i obostrzenia zostały przedłużone na następne miesiące. Niektóre firmy nie zwłasnej winy wpadły w pułapkę. Zgodnie z umową miały pieniądze rozliczyć na podstawie kosztów w pierwszym kwartale i jeżeli miały nadwyżkę, powinny ją zwrócić. Ponieważ jednak były zamknięte w kwietniu, maju i czerwcu, siłą rzeczy więc używały tej nadwyżki, żeby utrzymać się na powierzchni. Apelowałem, żeby zmienić te zasady, że powinna być druga umowa z PFR na kolejne miesiące, która pozwalałaby te pieniądze przeznaczyć na spłatę nadwyżki za pierwszy kwartał. To by było uczciwe, bo w końcu te firmy były także zamknięte w drugim kwartale i powinna być za to rekompensata.