Podatkowe zmiany z tzw. Polskiego Ładu obowiązują miesiąc, a już wywołały chaos i zamieszanie. Pierwsi mierzyli się z nim pracodawcy i działy kadrowo-płacowe. Kolejni będą przedsiębiorcy? Mają się czego obawiać?
Niestety, wszystko wskazuje, że tak. Pierwszy raz firmy zderzyły się z Polskim Ładem już w styczniu, czyli od początku obowiązywania zmian podatkowych. Ale miało to związek z rozliczaniem ich pracowników i pełnionej przez pracodawców funkcji płatnika PIT oraz składek. Już wtedy pojawiła się bowiem duża grupa podatników, do której miały zastosowane nowe regulacje, czyli zatrudnieni na etatach. Zamieszanie z wyliczaniem zaliczek na PIT i składki zdrowotnej oraz stosowaniem nowej, podwyższonej kwoty wolnej od podatku spowodowało, że część z nich – zamiast obiecywanej podwyżki pensji – dostała niższe wynagrodzenia. Rząd zareagował i wydał rozporządzenie z 7 stycznia w sprawie wyliczania zaliczek na PIT na dwa sposoby, co ostatecznie zostanie uregulowane ustawą. Niemniej wywołało to wiele zamieszania w firmach, bo nie do końca wiadomo było, jak to zrobić, a do tego wiązało się to z dodatkową pracą i kosztami. Pracodawcy muszą bowiem przygotować dla swoich pracowników dwie listy płac, według zasad obowiązujących w 2021 r. i tych z Polskiego Ładu. A do tego za chwilę zderzą się z innym problemem, który dotyczy już bezpośrednio ich rozliczeń jako podatników.
Jaki to problem?
To pierwsze rozliczenia zaliczek na podatek oraz składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne od działalności gospodarczej. Przedsiębiorcy będą je płacić w lutym, a to dopiero będzie prawdziwa bomba z opóźnionym zapłonem. Konkretnie chodzi o definicję podstawy wyliczania składki, która w Polskim Ładzie jest inna niż podstawa do opłacania podatku. Obecnie składka będzie wyliczana od przychodu pomniejszonego o koszty, ale bez uwzględnienia remanentu. I tu pojawia się pierwszy gigantyczny problem dla przedsiębiorców, którzy mieli duże stany magazynowe na koniec roku. Jeśli bowiem będą sprzedawali ten towar, nie uzupełniając stanów magazynowych w styczniu to zapłacą składkę od przychodu, a nie od dochodu. Przykładowo: przedsiębiorca kupił pod koniec roku maszyny za 3 mln zł, które w grudniu pozostały w remanencie, bo jeszcze ich nie sprzedał. Załóżmy, że w styczniu sprzedał je z 50 tys. zł zysku, ale składkę zapłaci nie od tej kwoty, tylko od całych 3 mln zł. A ta z powodu braku możliwości rozliczenia różnicy remanentowej wyniesie 270 tys. zł. Problem będzie dotyczył wszystkich, którzy pod koniec roku ponieśli duże wydatki na zakup towaru i sprzedadzą go już w nowym roku, ale także tych, którzy duże transakcje będą dokonywać pod koniec miesiąca, a więc nie zdążą uzupełnić stanów magazynowych. Podobnie będzie z tymi, którzy zrealizują kontrakt w pierwszej połowie roku i będą mieli duży dochód, a w drugiej będą pracować nad następną umową i będą ponosić straty. Oni wszyscy będą kredytować budżet Narodowego Funduszu Zdrowia.
Czytaj więcej
Trzeba pilnie zmieniać Polski Ład, bo będzie w lutym dokładnie taka sama sytuacja z małymi przedsiębiorcami, jak była z etatowcami - ocenił na antenie TVN24 rzecznik małych i średnich przedsiębiorców Adam Abramowicz.