Czy wiemy, ile dzieci tak naprawdę pada dziś ofiarą przemocy?
Oczywiście, że nie wiemy. Ogólna liczba popełnionych przestępstw jest z pewnością dużo większa niż przestępstwa wykryte i odnotowane przez statystyki kryminalne. Wiele dzieci doznaje przemocy, a ciemna liczba przestępstw, liczba tych, które jej zaznały, jest nieokreślona. Nie mamy właściwych badań i statystyk. Co najgorsze, bagatelizowanie tego tematu przez władze państwowe sprawia, że skala stosowania przemocy wobec dzieci nie maleje. A powinna! Mam świadomość, że przemoc jest wszędobylska i całkowicie nie da się jej wyeliminować, ale powinniśmy zrobić wszystko, by jak największa liczba dzieci była bezpieczna i tak się czuła. Nie stanie się tak jednak bez zmiany sposobu widzenia dziecka w przestrzeni publicznej. Niestety, w Polsce, kraju noszącym zaszczytny tytuł „ojczyzny praw dziecka”, jego pozycja w społeczeństwie nie jest tak wysoka, jak być powinna. Niedopuszczalne jest, żeby z ust wysokiego urzędnika państwowego, w randze ministra lub rzecznika praw dziecka, bezkarnie padały słowa o tym, że wychowanie wymaga stosowania kar cielesnych, klapsy są czymś, co powinno się „wspominać z estymą”, a rodzina jest święta nawet, jak bije dzieci. Takie wypowiedzi przyczyniają się nie tylko do relatywizowania ich problemów, ale stanowią symboliczne „zielone światło” do stosowania wobec nich przemocy. To pierwsza rzecz, z którą trzeba walczyć, bo ktoś, kto choćby słownie umniejsza skutki stosowania przemocy, wpływa na jej rozwój. Niestety, brak jest państwowych kampanii społecznych wyczulających na ten problem. Nie mamy też wspomnianych informacji z badań i statystyk, które pokazywałyby, z jaką skalą przestępstw mamy do czynienia oraz w których miejscach należy najbardziej uszczelniać system pomocy dzieciom. Jako społeczeństwo i organizacje pozarządowe nie mamy dostępu do aktualnych, wiarygodnych danych. Ostatnie pochodzą z analizy Niebieskiej Karty z 2021 roku.
Czytaj więcej
„Kuratora procesowego” ma zastąpić „reprezentant dziecka” z mocniejszymi uprawnieniami. Prawnicy dobrze oceniają tę propozycję.
Jako rzecznik praw dziecka widział pan problem i zostawił na biurku propozycję jego rozwiązania. Co się z nią stało?
Może nie całkowitego rozwiązania, bo to prawie niemożliwe, ale z pewnością minimalizacji zjawiska przemocy i złego traktowania dzieci. Opuszczając urząd rzecznika w 2018 roku, pozostawiłem gotowy projekt nowego kodeksu rodzinnego – wystarczyło złożyć pod nim podpisy i zacząć go procedować. Stary ma już kilkadziesiąt lat, jest archaiczny i niedostatecznie chroniący podmiotowość oraz prawa młodego człowieka. Nie przystaje do realiów i wyzwań współczesności.