Niedawno został pan przewodniczącym Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości jest co poprawiać? Kierowanie komisją to duże wyzwanie?
Z pewnością, nawet bardzo duże. Cieszy mnie to, że reaktywowano komisję – zresztą nie tylko tę, bo wiem, że powstaną kolejne, które przewiduje ustawa. Musimy pamiętać, że powołanie komisji to obowiązek ustawowy, który przez osiem ostatnich lat nie był wykonywany. Warto więc wreszcie to zrobić. Rzeczywiście, pracy jest bardzo dużo z uwagi na to, jak bardzo zdemolowano system prawa karnego przez ostatnie lata. Jest wiele przepisów, które mają niekonstytucyjny charakter albo są dowodem skrajnego populizmu. Rozpoczynamy intensywną pracę, bo nie ma na co czekać.
Pan jako przewodniczący ma jakąś swoją wizję zmian?
Bycie członkiem komisji to nie prestiż, to jest po prostu konkretna praca do wykonania. Po drugie, bardzo zależy mi na tym, żeby komisja pracowała transparentnie. Sporo spotkań będzie online, otwartych dla osób, które będą chciały się przysłuchiwać tym pracom albo przekazywać nam opinie czy projekty. Liczę na to, że w ten sposób jesteśmy w stanie zaangażować maksimum pracy koncepcyjnej nad tym, jak to prawo karne ma wyglądać.
Jakąś tam mam. Co do komisji – zależy mi bardzo, żeby to ciało zachowało rolę ekspercką. Trochę inną niż komisje wcześniej powoływane. Po pierwsze, chciałbym, żeby grono eksperckie miało zmienny skład, żeby mogło się pojawić w pracach tych komisji dużo szersze grono ekspertów w konkretnych tematach.