Panie profesorze, mamy za sobą rok 2020 r. Rok szczególny ze względu na pandemię, która bardzo mocno zmieniła nasze życie. Zmieniła też przestępczość. Mimo zamknięcia, czasowych ograniczeń w przemieszczaniu się, zamknięciu dyskotek, pubów, restauracji i hoteli pandemia nie wpłynęła jednak na zmniejszenie liczby włamań i kradzieży samochodów. W 2020 r. złodzieje dokonali o ponad 3 tys. więcej włamań niż rok wcześniej. Ponad 70 tys. razy włamywano się do domów czy mieszkań. Skradziono również ponad 9 tys. samochodów, czyli o 275 egzemplarzy więcej niż w roku przed pandemią. Jak to tłumaczyć? Zaraza nie przestraszyła przestępców?
Oni zawsze będą szukać możliwości zarobku i żadna pandemia im nie jest straszna. Kiedy więc obserwujemy mniejsze zainteresowanie tzw. dilerką, bo nie funkcjonują szkoły czy dyskoteki, przestępcy szukają innych możliwości zarobku. Wracają więc np. do kradzieży aut czy włamań, na których można cokolwiek zarobić. Niestety, takie są realia. Przestępcy, podobnie jak i zwykli obywatele, próbują się dostosować do nowych okoliczności. Trudnych i niespodziewanych. I choć ostrożnie, to wszyscy muszą się z nimi zmierzyć. W obecnej sytuacji znajdą się chętni na taki „zarobek". Ludzie albo nie mają pracy, albo ją tracą z dnia na dzień lub funkcjonują w zawieszeniu. Często żyją bez jakichkolwiek oszczędności, bo na covid finansowo niewielu było przygotowanych. Spadło to na nas wszystkich nagle.
W ostatnich miesiącach nasiliły się włamania do domów w budowie, kradzione są np. grzejniki, piece, narzędzia czy nowo wstawione okna. To już od dawna nie był łakomy kąsek dla złodziei, przynajmniej na większą skalę.
Jest to związane z tym, że ludzie odpuścili opiekę nad inwestycjami na przyszłość. Dużo mniej wychodzą z domów w obawie przed zakażeniem. Skupili się bardziej nad tym, co jest tu i teraz. Na pierwsze miejsce wysuwa się zdrowie, a nie majątek. To wyjątkowy czas dla wszystkich, zarówno dla nas zwykłych obywateli, jak i przestępców.
Czytaj także: