W spekulacjach, jak mógłby wyglądać kompromis w sprawie budżetu, UE mówi się o jakimś obudowaniu spornego rozporządzenia o warunkowości np. solenną deklaracją przywódców na szczycie. Jaką miałaby ona moc, panie profesorze?
Szczyt unijny może politycznie zobowiązać swoich ministrów do pewnych działań, ale dopóki ministrowie zebrani na posiedzeniu Rady nie wydadzą odpowiedniego aktu prawnego (czy choćby jednostronnej deklaracji), z traktatowego punktu widzenia nie ma o czym mówić – oto możliwa granica prawnie dopuszczalnego kompromisu.
Czyli same deklaracje choćby najwyższego szczebla niewiele znaczą?
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego jednostronna deklaracja, która stworzyła zobowiązania prawne dla podmiotu składającego deklarację, nie może zostać arbitralnie odwołana – tyle możemy powiedzieć o ewentualnych deklaracjach (oświadczeniach) do rozporządzenia Unii Europejskiej warunkującego wypłatę funduszy unijnych. Dodajmy, że zgodnie z art. 15 ust. 1 traktatu o Unii Europejskiej deklaracja Rady Europejskiej interpretująca czy uściślająca rozporządzenie nie będzie mieć mocy prawnej, o czym przekonała się Polska, skarżąc się do TSUE, że z konkluzjami Rady Europejskiej ustalającymi wieloletnie ramy finansowe nie jest zgodne prawo wydane przez instytucje unijne (wyrok TSUE w sprawie C-5/16, pkt 86).
Co trzeba zatem uzyskać w tych negocjacjach, by uspokoić obiekcje Polski, a jak kto woli – rządu polskiego?