- Nigdy żadnemu rządowi nie uda się zrobić wszystkiego na czas tak, żeby nikt nie ucierpiał, nie uda się obronić wszystkich, nie uda się zapewnić pomocy, która by objęła wszystkich. Wtedy pojawiają się rozmaite napięcia, krytyka – powiedział były premier. Leszek Miller wyraził pogląd, że w takich sytuacjach opozycja powinna „postępować dość ostrożnie”. - Kiedy ludzie wynoszą cały dorobek życia, starają się jakoś przetrwać, a słyszą kolejne napaści na tych, którzy potrafią coś robić, powstaje irytacja. Opozycja powinna pamiętać, żeby nie przesadzać - mówił.
Powódź 2024. Transmisje z posiedzeń sztabu? Leszek Miller: Walka o wizerunek
Pytany o podziały na polskiej scenie politycznej w kontekście powodzi, Miller odparł, że często słyszy „zaklęcia, by zrobić coś ponad podziałami, że sytuacja wymaga zjednoczenia i tak dalej”. - Ale to jest nierealne, chyba, żebyśmy przestali uprawiać politykę. Polityka to są interesy, wygrywanie tych interesów. Polska była i jest podzielona, pytanie tylko o styl tego podziału. To oczywiste, że powódź zostanie wykorzystana zarówno przez rządzących, jak i opozycję. Przez rządzących po to, by pokazać swoją sprawczość i sprawność, a przez opozycję po to, żeby pokazać niedołęstwo i brak skutecznego rządzenia – zaznaczył.
Posiedzenia sztabów kryzysowych, którym przewodniczy Donald Tusk, są transmitowane przez media. - Uważam, że to niepotrzebne - chociażby dlatego, że osoby, które mają podejmować decyzje albo złożyć stosowne informacje, kiedy wiedzą, że są na ekranie telewizyjnym, zawsze zachowują się tak, aby wypaść lepiej. To często fałszuje obraz – skomentował Miller. - Przekonano Donalda Tuska, że potrzebna jest pełna transparentność, a poza tym, że potrzebne jest codzienne przekonywanie obywateli, że jest ktoś, kto nad tym wszystkim panuje, a tym kimś jest oczywiście prezes Rady Ministrów – dodał.
- To jest pośrednio wpisywanie się w kampanię prezydencką, bo przecież Donald Tusk nie będzie brał w niej udziału. Ale jeśli chodzi o walkę, by wyjść z twarzą z tej całej tragicznej sytuacji to tak, to jest element walki wizerunkowej – ocenił były premier.