Droga od Maracaido, wielkiego jak Warszawa drugiego miasta Wenezueli, do granicy z Kolumbią pełna jest teraz aut, ale także ludzi idących pieszo, bo nie stać ich na transport kołowy. Korki tworzą się także na przejściach granicznych z Brazylią. Wenezuelczycy stracili nadzieję, że cokolwiek zmieni się w ich życiu na lepsze i masowo postanowili opuścić kraj. Wyjazd rozważa połowa z nich. To będzie dalszy ciąg jednej z największych migracji w historii ludzkości, w ramach której ludność kraju (dziś 28 milionów) od przejęcia władzy przez Nicolasa Maduro w 2013 roku zmniejszyła się już o jedną czwartą, czyli 8 milionów osób.
Nie tak miało to wyglądać. W październiku zeszłego roku po wielu miesiącach tajnych negocjacji w Barbados reżim Maduro zawarł porozumienie z opozycją, zgodnie z którym kolejne wybory pod koniec lipca miały zostać przeprowadzone uczciwie. W zamian administracja Joe Bidena zgodziła się na zniesienie sankcji. Petroleos de Venezuela, narodowy koncern naftowy, który do tej pory sprzedawał ropę na czarnym rynku z 40-procentowym dyskontem, teraz mógł niemal podwoić swoje dochody.
W ciągu dziewięciu lat rządów prezydent Nicolas Maduro spowodował, że dochód narodowy kraju spadł o 80 proc.
Ale Nicolas Maduro, niegdyś kierowca autobusu w Caracas, który przejął schedę po charyzmatycznym Hugo Chavezie, nie dotrzymał słowa. Nie tylko nie zgodził się, aby w wyborach startowała popularna liderka opozycji Maria Corina Machado, ale nie uznał też zwycięstwa wystawionego na jej miejsce emerytowanego dyplomaty Edmundo Gonzaleza Urrutii. Ten musi się teraz ukrywać, bo reżim właśnie wydał nakaz aresztowania go.
Nicolas Maduro jak Aleksander Łukaszenko. Białoruska propaganda w tropikach
Blok demokratyczny uzyskał dostęp do 80 procent kart do głosowania i je opublikował. Wynika z nich, że Gonzalez pokonał Maduro stosunkiem 1:2. Mimo tą Sąd Najwyższy, który jest powolnym narzędziem w rękach reżimu, „ostatecznie” zatwierdził wynik wyborów. 10 stycznia przyszłego roku Maduro najpewniej rozpocznie więc trzecią już prezydencką kadencję.