Wybory prezydenckie w Wenezueli: Wszyscy ogłaszają zwycięstwo, kraj na krawędzi wojny domowej

Zarówno autorytarny przywódca kraju Nicolás Maduro, jak i kandydat zjednoczonej opozycji, Eduardo González, ogłosili zwycięstwo w niedzielnych wyborach prezydenckich. Pokojowe rozwiązanie sporu jest mało prawdopodobne.

Publikacja: 29.07.2024 15:40

Nicolas Maduro

Nicolas Maduro

Foto: REUTERS/Leonardo Fernandez Viloria

– Odnieśliśmy zwycięstwo we wszystkich regionach kraju, we wszystkich grupach zawodowych, we wszystkich grupach wiekowych. To jest sukces wprost niebywały – powiedziała liderka bloku demokratycznego, Maria Corina Machado. Wiosną udało się jej dokonać rzeczy niezwykłej: zjednoczyć wszystkie siły przeciwne autorytarnemu, lewicowemu reżimowi, który od 1999 roku sprawuje władzę w Wenezueli, najpierw pod przywództwem Hugona Cháveza, a potem Nicolása Madura. Władze nie pozwoliły jej jednak startować w wyborach, stąd pomysł, aby opozycję reprezentował „tymczasowo” 75-letni dyplomata González. 

Działacze opozycji byli obecni we wszystkich punktach wyborczych, udało im się też otrzymać raporty z głosowania z 40 proc. komisji. Na tej podstawie Machado podała, że González uzyskał 70 proc. poparcia, podczas gdy dotychczasowy prezydent – 30 proc. Jednak oficjalne dane podawane przez władze są zupełnie inne. Wedle nich Maduro miał otrzymać 51,5 proc. głosów, a jego oponent – 40 proc. 

Teraz wiele zależy od postawy sił zbrojnych. Machado zaapelowała do armii, aby „wypełniła swój obywatelski obowiązek” i uznała zwycięstwo Gonzaleza. W niedzielę nad przebiegiem głosowania „czuwało” blisko 400 tys. mundurowych. 

Czytaj więcej

Są wyniki wyborów prezydenckich w Wenezueli

Reżim Nicolása Madura przekształcił się w gang narkotykowy nazywany Cartel de los Soles – od insygniów, jakie noszą wenezuelscy generałowie

Po wyborach w 2018 roku, które opozycja zbojkotowała, prawowitym przywódcą kraju ogłosił się ówczesny przewodniczący parlamentu, demokrata Juan Guaidó. Wskazał na zapisy w konstytucji, które mówią, że jeśli wybory zostały przeprowadzone z rażącym naruszeniem prawa, to druga osoba w państwie powinna przejąć władzę.

Wówczas jednak armia stanęła murem za Madurem. Wątpliwe, aby tym razem było inaczej. Wenezuela jest krajem, który ma największe na świecie potwierdzone rezerwy ropy. Jednak lata niegospodarności i korupcji spowodowały, że wydobycie i eksport paliw się załamały. Kraj przeżył też bezprecedensowe, w przypadku państw, które nie toczą wojen, załamanie gospodarcze.

Wszystko to spowodowało, że siły zbrojne pod kierunkiem ministra Vladimira Padrina w coraz większym stopniu zaangażowały się w przemyt produkowanej przez sąsiednią Kolumbię kokainy: tylko w ubiegłym roku wartość narkotyku przerzucona tą drogą do USA była szacowana na 8–9 mld dol. Zerwanie z Madurem, za którego schwytanie Amerykanie dają 15 mln dol., oznaczałoby więc dla generalicji ryzyko zakończenia życia w amerykańskich więzieniach. Ale i szeregowi żołnierze korzystają z wielu udogodnień obcych spauperyzowanej ludności. 

Machado wezwała swoich zwolenników do pozostania w punktach wyborczych i organizowania manifestacji.

Wynik konfrontacji z reżimem ma ogromne znaczenie dla świata. Z Wenezueli wyjechało ok. 8 mln osób, jednak w razie utrzymania się u władzy Madura co 3. spośród 30 mln tych, którzy pozostali w kraju, zapowiada, że go opuści. Wielu z nich chce sforsować granicę USA, co bardzo zwiększyłoby szanse na zwycięstwo w listopadowych wyborach Donalda Trumpa. 

Zwycięstwo opozycji i zniesienie sankcji przełożyłyby się na spadek światowych cen ropy

Z kolei obalenie obecnego reżimu i przywrócenie instytucji demokratycznych, w tym niezawisłych sądów, przez Gonzáleza pozwoliłyby na zniesienie sankcji, co przełożyłoby się na spadek światowych cen ropy. 

Szczególnego znaczenie geostrategicznego Wenezuela nabrała po wybuchu wojny w Ukrainie. Stała się dla Moskwy i Pekinu wygodnym narzędziem presji na Waszyngton. Trzy kolejne amerykańskie administracje utrzymywały ostre sankcje przeciw Wenezueli, jednak podczas tajnych rozmów w Katarze przedstawiciele Joe Bidena zgodzili się warunkowo znieść na sześć miesięcy część restrykcji w zamian za zobowiązanie Madura do przeprowadzenia uczciwych wyborów. Złamanie danego słowa stawia więc w kłopotliwej sytuacji autorytarnego przywódcę. 

Czytaj więcej

Reakcje na wyniki wyborów w Wenezueli. USA: Mogą nie oddawać woli wyborców

Sekretarz stanu Antony Blinken powiedział, że oficjalne wyniki wyborów nie są wiarygodne. W poniedziałek nie było jednak oficjalnego stanowiska tak USA, jak i Chin czy Rosji. Prezydent Brazylii Ignacio Lula da Silva uznał przed wyborami, że „ten, kto przegrywa, musi odejść”. Ale i on, przez lata sojusznik Madura, nie zajął oficjalnego stanowiska. Nie zajęła go też związana silnymi interesami gospodarczymi z Ameryką Łacińską Hiszpania, choć cieszący się wielkim autorytetem były premier Felipe González uznał zwycięstwo Madura za wątpliwe. 

– Możliwych jest wiele scenariuszy, bo obóz rządowy jest znacznie mniej skonsolidowany, niż się zwykle sądzi – uważa Ivan Briscoe, ekspert International Crisis Group w Londynie. 

– Odnieśliśmy zwycięstwo we wszystkich regionach kraju, we wszystkich grupach zawodowych, we wszystkich grupach wiekowych. To jest sukces wprost niebywały – powiedziała liderka bloku demokratycznego, Maria Corina Machado. Wiosną udało się jej dokonać rzeczy niezwykłej: zjednoczyć wszystkie siły przeciwne autorytarnemu, lewicowemu reżimowi, który od 1999 roku sprawuje władzę w Wenezueli, najpierw pod przywództwem Hugona Cháveza, a potem Nicolása Madura. Władze nie pozwoliły jej jednak startować w wyborach, stąd pomysł, aby opozycję reprezentował „tymczasowo” 75-letni dyplomata González. 

Pozostało 89% artykułu
Dyplomacja
„Die Zeit” publikuje fragment pamiętników Angeli Merkel. Jest o Trumpie i Putinie
Dyplomacja
Jest rekacja brytyjskiego rządu na zmianę doktryny nuklearnej Rosji
Dyplomacja
W związku z wygraną Trumpa na Ukrainie pojawią się wojska NATO? Mowa m.in. o Polsce
Dyplomacja
Kreml po decyzji Joe Bidena ws. ataków na Rosję: Zmieniliśmy doktrynę nuklearną
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Dyplomacja
G20: szczyt rozpadu świata