Gościem porannego programu Jacka Nizinkiewicza był Dariusz Joński. Polityk podczas rozmowy mówił przede wszystkim o działaniach komisji ds. wyborów kopertowych. Zapytany został między innymi, czy jesteśmy już coraz bliżej rozwiązania sprawy. - Jesteśmy na końcu wyjaśnienia tej sprawy, komisja śledcza działa już pół roku i zapowiadałem, że mniej więcej w pół roku uda nam się przesłuchać wszystkich świadków. To się dzieje, bo 24 maja będzie ostatni świadek – Jarosław Kaczyński - powiedział Joński. - Wiemy już na dobrą sprawę wszystko – zostały jeszcze tylko kwestie polityczne. Z tego powodu Jarosław Kaczyński zostanie przesłuchany na końcu, bo jak zawsze nic nie podpisywał, ale przez świadków został wskazany jako ten, który podejmował decyzje. Co więcej, udzielił nawet wywiadu i powiedział, że to on podejmował decyzje - dodał.
Jak powiedział Joński, komisja „obecnie jest na etapie przesłuchiwania byłego premiera Mateusza Morawieckiego”. - Podpisał się pod decyzją o tych wyborach, a nie mógł się podpisać, bo nie było podstawy prawnej – ustawy. Przeniósł wszystkie kompetencje PKW na Pocztę Polską i stwierdził, że zrobi wybory. Jesteśmy już bardzo blisko końca, mamy bardzo dużo informacji. Będzie raport, będą zawiadomienia do prokuratury w wielu obszarach, ale również dotyczące wielu osób. Dziś jeszcze za wcześnie, bo trwa komisja i przesłuchania, więc nie chciałbym o tym mówić. Ale wiemy, że Adam Bielan był pomysłodawcą, to on – będąc rzecznikiem kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy – jednocześnie dzwonił do Kaczyńskiego i chciał mieć wpływ na to, jak te wybory zostaną przeprowadzone - dodał polityk. - My wszyscy w kwietniu 2020 roku byliśmy pozamykani w domach i dlatego władza PiS-u myślała o tym, jak przeprowadzić te wybory 10 maja – żeby Andrzej Duda wygrał w I turze. Było to oczywiste i jasne i na rympał to robili - zaznaczył.
Czytaj więcej
Były premier, zeznając w sprawie wyborów kopertowych, bronił się, atakując Jarosława Gowina i KO, oraz porównując zeznania w Sejmie do przesłuchania przez SB.
Dariusz Joński: Wybory kopertowe? W rządzie była pełna świadomość tego, że parę milionów ludzi nie weźmie w nich udziału
PiS z jednej strony zamykał parki, lasy, szkoły i przedszkola, a także nas w domach. A z drugiej strony Andrzej Duda codziennie występował w mediach, mógł przekazywać informacje. Inni kandydaci mogli go tylko oglądać w telewizji, bo nie mogli prowadzić kampanii wyborczej. Ten wątek jest polityczny i on zostanie dokończony w przyszłym tygodniu - stwierdził Joński. - Mamy jeszcze kwestię Poczty Polskiej, która absolutnie była do tego nieprzygotowana i nie jest od tego, by przygotowywać wybory. Prezes Sypniewski zresztą powiedział, że poszedł do ministra i powiedział, że nie da się tego zrobić. Oni powiedzieli mu, żeby w takim razie złożył rezygnację i wybrali takiego, który mógł to zrobić. II tura była nieprzewidywana. Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych szykowała w ogóle projekt karty na 16 maja, bo wiedziała, że 10 maja nie uda się ich dostarczyć - wyjaśnił.
Jak zaznaczył Dariusz Joński, „w rządzie była pełna świadomość tego, że parę milionów ludzi nie weźmie udziału w wyborach”. - Bo po prostu nie dostanie kart. Wydaje mi się, że zeznania szefa PKW – tego, który jest dzisiaj i tego, który był cztery lata temu – są kluczowe. Nawet gdyby jakimś cudem te wybory by się w ogóle odbyły, to wyniki nie byłyby uznane, bo parę milionów ludzi nie mogłoby oddać głosu - powiedział. - Z jednej strony zmarnowano 100 milionów złotych, z drugiej strony minister cyfryzacji za czasów PiS-u przekazał nasze dane – bazę PESEL – na płycie pracownikowi poczty, który to zawiózł i przetwarzano te dane - dodał. - Z trzeciej strony robimy to po to, żeby żaden inny premier nie wpadł już na pomysł, żeby pod kandydata ze swojej partii organizować w taki sposób wybory, żeby miał większe szanse - zaznaczył.