Już na wstępie spotkania z polskim premierem i prezydentem w Białym Domu Joe Biden ostrzegł, że Putin nie zatrzyma się na Ukrainie. Amerykanie uważają, że Polska jest bezpośrednio zagrożona?
W tej chwili bezpośredniego zagrożenia nie ma, bo rosyjskie wojska są związane w Ukrainie. Taka jest ocena amerykańskiego wywiadu, o której publicznie mówi. Jednak Rosjanie jasno określili, co zrobią, jeśli Ukraina padnie: postarają się zbudować strefę buforową na całej długości frontu z NATO. A to oznacza pojawienie się za kilka lat bezpośredniego zagrożenia przynajmniej dla krajów bałtyckich, jeśli nie uderzenia kinetycznego, to hybrydowego. Dlatego pod nadzorem głównodowodzącego sił natowskich w Europie (SACEUR), amerykańskiego generała Christophera Cavoliego trwa proces przypisywania konkretnych jednostek wojskowych państw sojuszu do obrony jasno zdefiniowanych odcinków flanki wschodniej NATO. Wcześniej, przed szczytem paktu w Wilnie w lipcu zeszłego roku, ta obrona nie była tak konkretnie zaplanowana. To pokazuje, jak poważnie Amerykanie i inni sojusznicy w NATO traktują zagrożenie ze strony Rosji.
Na razie Rosja produkuje pięć razy więcej amunicji niż europejskie kraje natowskie razem wzięte.
Doświadczenia w Ukrainie pokazały, że wojnę prowadzi się dziś nie tylko najbardziej wyrafinowaną bronią, ale i zupełnie podstawową amunicją. Europa jest już świadoma, że musi dogonić Rosję w tym potencjale produkcyjnym, zanim Moskwa stanie się dla niej bezpośrednim zagrożeniem.
Jeżeli dla Amerykanów kraje bałtyckie są na pierwszej linii zagrożenia, to i jest na niej przesmyk suwalski, granica polsko-litewska.
Tu wiele zmieniło przystąpienie Finlandii i Szwecji do NATO. W szczególności Gotlandia stała się kluczową bazą do obrony krajów bałtyckich. Znaczenie strategiczne Suwalki Gap nieco zmalało.
Donald Trump rozumie strategiczne znaczenie utrzymania niezależnej Ukrainy dla Stanów Zjednoczonych.
Ukraiński front może się załamać, jeśli Kongres wreszcie nie uwolni pomocy dla Kijowa. Biden powiedział jednak polskim przywódcom, że zachowuje tu optymizm.
Tyle że takie jest przesłanie Białego Domu od października, kiedy te środki utknęły w Kongresie i nic się od tego czasu nie zmieniło. Biden jest tu zresztą tylko zewnętrznym obserwatorem, nie ma wpływu na pracę kongresmenów, szczególnie Partii Republikańskiej. W jego otoczeniu można usłyszeć, że te pieniądze, 60 mld dol., nie zostaną odblokowane w najbliższych tygodniach, najwcześniej w kwietniu. A chodzi przecież o kluczowy czas dla Ukrainy.