Już we wtorek zakończy się definitywnie kariera Martina Schulza na niemieckiej scenie politycznej. Komisaryczne przywództwo SPD przejmie zapewne 48-letnia Andrea Nahles. Jest znaną postacią w socjaldemokracji od niemal dwóch dziesięcioleci, kiedy po raz pierwszy pojawiła się w Bundestagu. Była w swej karierze sekretarzem generalnym partii i przez ostatnie cztery lata ministrem pracy i spraw socjalnych. Jest przedstawicielką lewego skrzydła partii i to ona dbała o to w ostatnim rządzie Angeli Merkel, aby wprowadzona została płaca minimalna, lepsze były świadczenia socjalne i warunki pracy. Jej osiągnięcia i tak poszły na marne, gdyż w powszechnym odczuciu zapisane zostały na koncie sukcesów samej pani kanclerz, która przechyliła swą konserwatywną CDU mocno na lewo.
Ocalić SPD
Dzisiaj Andrea Nahles stoi przez znacznie większym wezwaniem. Jest nim ocalenie partii od kompletnego upadku. Obejmując komisaryczny zarząd, ma największe szanse na uzyskanie formalnie przywództwa partii na najbliższym zjeździe. Partii, która ma być koalicjantem w rządzie Angeli Merkel. Jeżeli w ogóle powstanie, gdyż trwają przygotowania do referendum w SPD.
Weźmie w nim udział 463 723 członków SPD i to od ich decyzji zależeć będzie, czy pół roku po wrześniowych wyborach do Bundestagu uda się w końcu utworzyć rząd. W dodatku od początku roku do partii wstąpiło 24 339 Niemców. Wielu z nich wyłącznie po to, aby zagłosować w referendum przeciwko koalicji z CDU/CSU.
Nie tylko w tym rzecz. Jak pisze konserwatywna „Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ), w referendum „nie chodzi już o przyszłość koalicji, ale o to, czy policzone są dni SPD". We wrześniowych wyborach osiągnęła historyczne dno wynikiem 20,5 proc. głosów, ale od tego czasu jej notowania jeszcze spadły i dzisiaj zbliża się do poziomu ksenofobicznej i populistycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD).
SPD jest najstarszą niemiecką partią polityczną. Od dwóch dekad z czteroletnią przerwą rządzi lub współrządzi krajem. Dzisiaj jest na dnie, a jej upadek może wywołać tsunami w całym systemie politycznym Niemiec. „Mamy do czynienia z bezprecedensowym politycznym chaosem" – piszą niemieckie media. Do takiej sytuacji Niemcy nie są przyzwyczajeni.