– Ta elektrownia dostarcza około 20 proc. polskiej energii. Jej wyłączenie spowodowałoby zagrożenie bezpieczeństwa państwa – mówi poseł Rzymkowski. Dlatego ministrów energii, spraw wewnętrznych i koordynatora służb specjalnych spytał m.in. o to, „dlaczego aktywistom w tak łatwy w sposób udało się sforsować zabezpieczenia".
Najciekawszą odpowiedź dostał z Ministerstwa Energii. „W dniu 21 listopada 2018 r. o godz. 06:08 na teren PGE GiEK Oddział Elektrownia Bełchatów za uprawnionym samochodem ciężarowym wjechał nieuprawniony samochód typu BUS, podszywający się pod samochód służbowy spółki należącej do Grupy Kapitałowej PGE, świadczącej usługi na terenie Elektrowni Bełchatów" – pisze wiceminister Tadeusz Skobel.
Dodaje, że trwa audyt, który ma wyjaśnić, „czy działania pracowników służby ochrony mogły okazać się nieadekwatne do zaistniałej sytuacji", a elektrownia podjęła już kilka działań w celu zwiększenia zabezpieczeń. Wylicza m.in. zmiany w organizacji ochrony oraz „opracowanie koncepcji wydzielenia obszaru załadunku gipsu i rozładunku mączki kamienia wapiennego".
Niepokojący sygnał
Łatwością, z jaką Greenpeace przeprowadził akcję, zaniepokojony jest dr Krzysztof Liedel z Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
– Greenpeace od lat radzi sobie z systemami bezpieczeństwa na całym świecie, od platform wiertniczych przez okręty po elektrownie. Jakiś czas temu mogliśmy to traktować w kategorii ciekawych happeningów, jednak takie zdarzenia mają inną wagę, odkąd pojawił się problem z zagrożeniami terrorystycznymi – mówi. – Wśród sympatyków Greenpeace jest wielu fachowców od zabezpieczeń, ale dostęp do takiej wiedzy mają też organizacje przestępcze i terrorystyczne – zauważa.
Dodaje, że to nie pierwszy podobny sukces Geenpeace w Polsce. Na teren elektrowni Bełchatów aktywiści weszli już raz w 2007 roku, a w ostatnich latach wspięli się też m.in. na komin elektrowni Turów, zablokowali port przeładunkowy w Małaszewiczach i spuścili się na linach do jednej z odkrywek Kopalni Węgla Brunatnego Konin.