Frankowicze coraz liczniej kwestionują ważność swoich umów kredytowych i coraz częściej wygrywają. Jeśli batalia sądowa skończy się unieważnieniem umowy, mogą liczyć na zwrot sporych sum. Jest też podatkowy haczyk. Frankowicze, którzy od unieważnionych kredytów odliczali w rocznych PIT odsetki, będą musieli rozliczyć się z fiskusem.
Fiskalna łyżka dziegciu
Ulga odsetkowa, z której mogli korzystać Polacy przed laty inwestujący we własny dach nad głową, zniknęła z ustawy o PIT z początkiem 2007 r. Mówiąc najprościej, sprowadza się ona do odliczenia odsetek zapłaconych od kredytów hipotecznych zaciągniętych w okresie od 2002 do 2006 r. – ewentualnie później refinansowanych – na własne potrzeby mieszkaniowe, m.in. zakup mieszkania czy budowę domu. Do dziś można z niej korzystać na zasadzie praw nabytych. Obowiązywanie ulgi przypadało na czas boomu kredytów frankowych, które teraz są wyrzucane do kosza przez sądy. Postanowiliśmy więc sprawdzić u źródła, co to dla frankowicza i ulgowicza oznacza podatkowo.
Czytaj więcej
Sprawiedliwość społeczna powinna być elementem oceny w sprawach o ulgi w spłacie zaległości.
Ministerstwo Finansów przypomina, że konsekwencją unieważnienia umowy kredytu jest konieczność wzajemnych rozliczeń między jej stronami. Ich sposób uzależniony jest każdorazowo od wyroku sądu i przyjętej metody. Zasady te mogą się różnić, co będzie wymagało indywidualnej oceny podatkowych skutków otrzymania takiego „zwrotu”.
Co ważne, MF potwierdza, że gdy każda ze stron odzyskuje tylko wszystkie środki uprzednio zaangażowane w umowę uznaną za nieważną, to zwrot jest neutralny na gruncie PIT. Zatem gdy kredytobiorca nie dostaje nic "górką" od banku, to nie powstaje żaden przychód. Niemniej nie oznacza to braku obowiązku rozliczenia ulgi odsetkowej, jeśli podatnik z niej korzystał. Przede wszystkim w przypadku odliczeń dokonywanych w ramach ulgi odsetkowej – podobnie jak innych – zastosowanie ma art. 45 ust. 3a ustawy o PIT.