Plus Minus: „Gomułka. Dyktatura ciemniaków" to kolejna pańska książka z serii o pierwszych sekretarzach. Wcześniej pisał pan o Gierku i Jaruzelskim. Można jakoś porównać ich dorobek?
Dla dziejów PRL Władysław Gomułka jest zdecydowanie najważniejszy, ale najpierw powinienem chyba powiedzieć o tym, co ich różniło. Gomułka przede wszystkim próbował prowadzić politykę, a w moim głębokim przekonaniu zarówno Gierek, jak i Jaruzelski nie mieli takich ambicji, byli przede wszystkim wykonawcami woli ZSRR. Mówiąc dobitnie, byli bezwolnymi namiestnikami, a nie ludźmi starającymi się być samodzielnymi politykami.
Ale przecież też w przypadku Gomułki nie zawsze tak było. Wystarczy przyjrzeć się jego poczynaniom, gdy zostaje sekretarzem generalnym PPR.
Oczywiście! Mówiąc o polityce Gomułki mam na myśli okres po 1956 r., kiedy dość mocno dystansował się od Moskwy. Wcześniej różnie z tym bywało, niemniej zawsze wykazywał niezależne tendencje. Rzecz jasna był przekonany, że Polska musi być w obozie państw socjalistycznych i że naczelne miejsce w tym obozie przypada Związkowi Radzieckiemu, ale przy tym nakreślił granicę quasi-suwerenności. To on wygonił z Polski Konstantego Rokossowskiego. To on powiedział do Mołotowa, że się dziwi, że „człowiek, który nazwał Polskę bękartem Europy, ma czelność przyjeżdżać do Polski i Polskę pouczać". Idźmy dalej, układ z RFN o podstawach normalizacji stosunków, to jeden z najważniejszych takich aktów czasów PRL; został ustanowiony nie tylko obok Rosjan, ale wbrew Rosjanom. Kiedy w sierpniu 1970 r. Moskwa zawarła z Willym Brandtem porozumienie, to uważała, że Gomułka nie powinien już z niemieckim kanclerzem rozmawiać, bo moskiewska umowa chroni już zachodnie granice Polski. Gomułka tak nie uważał i podpisał układ z Niemcami wbrew Moskwie. Nie wahał się pouczać Chruszczowa czy Breżniewa, któremu wprost powiedział, że polityka to nie jest rzecz na jego głowę.
Nawet znając osobowość Gomułki, taka sytuacja zaskakuje...