Nie wiem jak państwu, ale na ten przykład mnie wolno mieć dzieci. I to cudze w połowie. Ilekroć bowiem wyjeżdżam do Afryki, żona mojej osoby powtarza, że dzieci mogę przywozić, byle bym tu nie zwoził ich matek. Wie, spryciula, że tam, dokąd jeżdżę, łatwiej złapać AIDS, niż powtórzyć moje największe osiągnięcie w totka, czyli trafić jedynkę. Więc o tego rodzaju działalności mowy być nie może, amen.
No, a państwu, moi drodzy, co wolno? Głowili się nad tym pytaniem stratedzy PiS i wymyślili, że skoro im też wolno mieć dzieci – co prawda wyłącznie małżeńskie, wszak to partia konserwatywna – to wolno im też dzieci wychować. A troskliwe są pisowskie matki, pisklaka z gniazda przed trzydziestką nie wypuszczą, te nieopierzone odchować trzeba, wyposażyć i jakąś dobrą robotę na odchodne załatwić. Toteż i załatwiają. I tu oburzać się nie ma na co, zawsześmy to wiedzieli, że PiS to partia prorodzinna. Że nie przypuszczaliśmy, że aż tak? Tym większe gratulacje.
Naturalnie, zawsze znajdą się marudy powtarzające, że się nie godzi, że nepotyzm, że Platforma załatwiała robotę, że PSL, który to skrótowiec rozwijamy jako Posady Swoim Ludziom, doszedł w tym do mistrzostwa, no i że PiS obiecał być inny. A nie jest, ale to akurat norma, tak się dzieje zawsze, to zostawmy. Mnie naprawdę zaciekawiło co komu wolno, innymi słowy, jakie grzeszki wybaczamy politykom, a jakie nie?
Tu widać pewną nierównomierność, choć nie nazwałbym jej niesprawiedliwością, raczej konsekwencją, rezultatem pewnej specyfiki. Już tłumaczę: taki poseł lewicy może mieć żonę, kochankę i jeszcze kochanka, może trawkę w domu uciech popalać i półnagie fotki w internecie zamieszczać. I nic, luz pełen. W końcu czegóż innego się po tych rozpustnikach spodziewaliśmy? Libertynowi cała ta – excusez le mot – ruja i poróbstwo zaszkodzić nie może, jeszcze splendoru doda, jeśli potrafi oczko puścić i powiedzieć, że owszem, mogę i to mimo siwych włosów na skroni.
A poseł PiS jak sobie spróbuje popiętować, to kończy się skandalem. Swoją drogą, zwróciliście państwo uwagę, jak parlamentarzysta konserwatywny laski wyrywa? Żadne tam, chodź maleńka, ja ci życie pokażę, takie numery znam, że będzie pani zadowolona. A skąd! On panience makaron na uszy nawija, że się ożeni, że pół tuzina dzieci spłodzi, matką Polką ją uczyni. I – a tym to już psychiatria polska zająć się powinna – to działa! Rany boskie, naprawdę działa! Tyle że skandal i obciach straszny, fakt.