Robert Mazurek: Poużywać każdy by chciał, tylko nie każdemu wypada

Zwróciliście państwo uwagę, jak parlamentarzysta konserwatywny laski wyrywa? Żadne tam, chodź maleńka, ja ci życie pokażę, takie numery znam, że będzie pani zadowolona. A skąd! On panience makaron na uszy nawija, że się ożeni, że pół tuzina dzieci spłodzi, matką Polką ją uczyni

Aktualizacja: 25.11.2018 17:39 Publikacja: 23.11.2018 18:00

Robert Mazurek: Poużywać każdy by chciał, tylko nie każdemu wypada

Foto: Fotorzepa/ Darek Golik

Nie wiem jak państwu, ale na ten przykład mnie wolno mieć dzieci. I to cudze w połowie. Ilekroć bowiem wyjeżdżam do Afryki, żona mojej osoby powtarza, że dzieci mogę przywozić, byle bym tu nie zwoził ich matek. Wie, spryciula, że tam, dokąd jeżdżę, łatwiej złapać AIDS, niż powtórzyć moje największe osiągnięcie w totka, czyli trafić jedynkę. Więc o tego rodzaju działalności mowy być nie może, amen.

No, a państwu, moi drodzy, co wolno? Głowili się nad tym pytaniem stratedzy PiS i wymyślili, że skoro im też wolno mieć dzieci – co prawda wyłącznie małżeńskie, wszak to partia konserwatywna – to wolno im też dzieci wychować. A troskliwe są pisowskie matki, pisklaka z gniazda przed trzydziestką nie wypuszczą, te nieopierzone odchować trzeba, wyposażyć i jakąś dobrą robotę na odchodne załatwić. Toteż i załatwiają. I tu oburzać się nie ma na co, zawsześmy to wiedzieli, że PiS to partia prorodzinna. Że nie przypuszczaliśmy, że aż tak? Tym większe gratulacje.

Naturalnie, zawsze znajdą się marudy powtarzające, że się nie godzi, że nepotyzm, że Platforma załatwiała robotę, że PSL, który to skrótowiec rozwijamy jako Posady Swoim Ludziom, doszedł w tym do mistrzostwa, no i że PiS obiecał być inny. A nie jest, ale to akurat norma, tak się dzieje zawsze, to zostawmy. Mnie naprawdę zaciekawiło co komu wolno, innymi słowy, jakie grzeszki wybaczamy politykom, a jakie nie?

Tu widać pewną nierównomierność, choć nie nazwałbym jej niesprawiedliwością, raczej konsekwencją, rezultatem pewnej specyfiki. Już tłumaczę: taki poseł lewicy może mieć żonę, kochankę i jeszcze kochanka, może trawkę w domu uciech popalać i półnagie fotki w internecie zamieszczać. I nic, luz pełen. W końcu czegóż innego się po tych rozpustnikach spodziewaliśmy? Libertynowi cała ta – excusez le mot – ruja i poróbstwo zaszkodzić nie może, jeszcze splendoru doda, jeśli potrafi oczko puścić i powiedzieć, że owszem, mogę i to mimo siwych włosów na skroni.

A poseł PiS jak sobie spróbuje popiętować, to kończy się skandalem. Swoją drogą, zwróciliście państwo uwagę, jak parlamentarzysta konserwatywny laski wyrywa? Żadne tam, chodź maleńka, ja ci życie pokażę, takie numery znam, że będzie pani zadowolona. A skąd! On panience makaron na uszy nawija, że się ożeni, że pół tuzina dzieci spłodzi, matką Polką ją uczyni. I – a tym to już psychiatria polska zająć się powinna – to działa! Rany boskie, naprawdę działa! Tyle że skandal i obciach straszny, fakt.

Za to taki lewak biedny być musi, bo on się do robotnika uśmiecha, górnikowi pot z głowy ociera, włókniarce rajstopy i goździki wręcza. No trochę się zagalopowałem, włókniarki, zapewne z braku goździków, wyginęły, ale wiadomo, o co chodzi. Polityk lewicy bogactwo musi ukrywać, niczym Ryszard Kalisz parkujący swego jaguara dwie przecznice od Marszu Głodnych, na który idzie. Tak, wiem, Kalisz na Marszu Głodnych, no, ale akurat tego nie wymyśliłem, coś tam było.

Pisowcom ostentacyjna forsa też zresztą szkodzi, w końcu oni nad każdym wykluczonym się pochylają, nie wypada, by na dłoni talerz zupy podającej złoty roleks dyndał. Z kolei kraść i załatwiać też niby nikomu nie uchodzi, ale nie każdy walkę z tym bierze na sztandary. Kaczyński wziął, dlatego teraz morzy kompanów głodem urzędniczych pensji bez nadziei nagrody. Więc sami kombinują, ale to już inny przypadek. Polityk PiS nie może więc – podsumujmy – drugiej baby mieć, dziecku robotę załatwić, przetarg skręcić, kasą zaszpanować, no nic nie może. Czemu? Bo PiS i lewicą jest, i prawicą, a wszędzie wyrazisty.

A Platforma co może? Otóż Platforma może wszystko – klarował mi trafnie kolega, wielkomiejski liberał – bo Platforma nie jest pryncypialna. Tak! Coś tam zachachmęciliśmy z forsą? Uśmiech na twarzy, białe zęby, nie, no przepraszamy, to się więcej nie powtórzy. Kolega drugą żonę z drugim bukietem dzieci zostawił? No zdarza się, cóż powiedzieć. Ludzka, swojska Platforma z surowymi zasadami się nie kojarzy, ona od wyborców nie wymaga, więc i sama święta nie jest. Byle umiar zachować.

Ale czy to tylko w polityce takie cuda? Życia poużywać każdy by chciał, tylko nie każdemu wypada, prawda? Państwo pozwolą, że się tu do poezji odwołam, to nam autor wyjaśni komu nie wolno, a komu i owszem. Bursa Andrzej, panie Andrzeju, prosimy: „Ja chciałbym być poetą/ bo byczo u poety/ bo u poety cztery żony/ a z każdą dawno rozwiedziony/ a ja lubię kobiety".

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Nie wiem jak państwu, ale na ten przykład mnie wolno mieć dzieci. I to cudze w połowie. Ilekroć bowiem wyjeżdżam do Afryki, żona mojej osoby powtarza, że dzieci mogę przywozić, byle bym tu nie zwoził ich matek. Wie, spryciula, że tam, dokąd jeżdżę, łatwiej złapać AIDS, niż powtórzyć moje największe osiągnięcie w totka, czyli trafić jedynkę. Więc o tego rodzaju działalności mowy być nie może, amen.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi