Teoretycznie wszystko powinno być w porządku. Episkopat Polski zebrał dane dotyczące przypadków molestowania małoletnich przez niektórych duchownych z lat 1990–2018, o których w tym czasie powiadomiono biskupów i przełożonych zakonnych. Hierarchowie długo nie mogli się zdecydować na ten krok, ale ostatecznie po długich wewnętrznych sporach i pod naciskiem opinii publicznej się przełamali. Wszystkie kurie nadesłały swoje dane do sekretarza generalnego Konferencji Episkopatu Polski (KEP). Ten przekazał je do opracowania Instytutowi Statystyki Kościoła Katolickiego SAC. Pozostało tylko poinformować o nich opinię publiczną. I tu zaczęły się schody. Bardzo strome schody.
Zorganizowana naprędce – chociaż nie do końca, ale o tym za chwilę – konferencja prasowa okazała się wielką klapą. Najpierw się okazało, że prezentacji nie uda się wyświetlić na żadnym ekranie. Ale to akurat problem najmniejszy. Większym okazały się słowa wypowiedziane przez wiceprzewodniczącego KEP abp. Marka Jędraszewskiego, który najpierw kwestionował obowiązujące od czasów Jana Pawła II pojęcie „zero tolerancji" dla pedofilii, twierdząc, że owym sformułowaniem posługiwał się Adolf Hitler, a polityka „zera tolerancji" doprowadziła do Holokaustu. Potem zaś mówił o miłosierdziu, jakie trzeba okazywać sprawcom molestowania. Z kolei abp Stanisław Gądecki, przewodniczący KEP, kwestie rozliczenia się Kościoła z pedofilią przyrównywał do lustracji, której – jak mówił – nikt oprócz Kościoła nie dokonał, a przecież tajnych współpracowników SB miała także w świecie artystów i dziennikarzy.
Sytuację próbował ratować abp Wojciech Polak, prymas Polski. Podkreślał, że pedofilia jest złem, że nie ma dla niej miejsca w Kościele i że tylko ofiary mogą pomóc Kościołowi w uporaniu się z tym problemem. Jego głos skutecznie jednak tłumili arcybiskupi Gądecki i Jędraszewski. Jednak, by być sprawiedliwym, trzeba zaznaczyć, że i oni o tym mówili – choć inaczej i nieco ciszej niż prymas.
Długa lista konfliktów
Specjaliści od komunikacji medialnej i zarządzania kryzysowego, którzy jeszcze niedawno doradzali hierarchom, oglądając ten spektakl, łapali się za głowy. „Mur, który usiłowaliśmy jeszcze jakoś podpierać, właśnie runął. Pierwszy raz w życiu widzę dramat nie do rozwiązania" – takiej treści wiadomość wysłała do mnie wieczorem jedna z osób, które do niedawna usiłowały pomagać biskupom w komunikacji z mediami.
„Usiłowały" jest tu słowem kluczowym. Po 1989 roku Kościół kilka razy znalazł się w kryzysie, który ujawnił ogromny problem w kontakcie z mediami. Trzeba tu wspomnieć chociażby konflikt wokół krzyża na żwirowisku przylegającym do obozu Auschwitz w 1998 roku. Późniejszy o cztery lata (2002) skandal związany w ówczesnym metropolitą poznańskim abp. Juliuszem Paetzem. Liczne – wzbudzające ogromne emocje – informacje o współpracy znanych duchownych z SB, w tym aferę wokół mianowania metropolitą warszawskim biskupa Stanisława Wielgusa, który najpierw zaprzeczał doniesieniom medialnym o swojej współpracy z komunistyczną bezpieką, potem się do niej przyznał i przepraszał, a ostatecznie złożył na ręce Benedykta XVI rezygnację i ingresu do warszawskiej katedry nie odbył. Trzeba wreszcie zwrócić uwagę na konflikt wokół krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckim w 2010 roku po katastrofie smoleńskiej. Listę tę można byłoby ciągnąć jeszcze długo...