Plus Minus: Hasłem kampanii brexitowej było odzyskanie przez Wielką Brytanię kontroli nad swoim losem, odzyskanie pełnej suwerenności. Mija kilkanaście dni od momentu, w którym pani kraj faktycznie opuścił Unię Europejską. Czy Brytyjczycy czują, że rzeczywiście odzyskali kontrolę nad państwem?
Jednym z głównych postulatów w trakcie kampanii brexitowej było odzyskanie kontroli przez Wielką Brytanię nad granicami, budżetem i prawem. Debata, która miała u nas miejsce przez cały okres naszego członkostwa w Unii Europejskiej, czyli już od początku lat 70., dotyczyła tego, jak powinny wyglądać właściwe powiązania pomiędzy Wielką Brytanią a Wspólnotą, pomiędzy prawem krajowym a prawem europejskim, a także właściwiej roli, jaką w tym procesie miałaby odgrywać Bruksela.
Tuż przed Bożym Narodzeniem doszły do nas dobre wieści, że w końcu między Wielką Brytanią a Unią doszło do ugody dotyczącej handlu i współpracy, która będzie regulowała nasze stosunki w nadchodzących latach. Od końca okresu przejściowego minęło co prawda kilkanaście dni, ale wciąż jesteśmy przygotowani do przystosowywania zasad, które jeszcze przez jakiś czas będą towarzyszyć temu procesowi.
Mówiła pani o dyskusji na temat roli Brukseli i roli rządu w Londynie. Jaka była granica dla Wielkiej Brytanii, po przekroczeniu której Brytyjczycy powiedzieli, że mają już dosyć i nie chcą już dłużej należeć do Unii?
Myślę, że bardzo trudno jest to ocenić, bo mówimy o indywidualnej ocenie obywateli, którzy głosowali za brexitem, a każdy ma prawo do swoich prywatnych poglądów, które także wpłynęły na wynik wyborów referendum z 2016 roku. To, co mi udało się zaobserwować, to były argumenty za tym, aby Wielka Brytania miała pełną możliwość decydowania o swoim państwie.