Białoruś 21.08.2020
Odcienie i niuanse, które znaczą świat dorosłych, prawie zniknęły. Po tej jasnej stronie jest co najmniej pół miliona Białorusinów, którzy wyszli i nadal wychodzą na ulice stolicy (i prawie wszystkich pozostałych miast), oburzeni największym fałszerstwem wyborów prezydenckich w historii kraju. Nie boją się gróźb, odpierają przemoc. Prawdziwi „wojownicy światła”, jak śpiewa Siergiej Michałok . Jednak dziś chcę przyjrzeć się tym stojącym po drugiej stronie.
Tym, którzy w 2020 roku nie tylko biją cywilów pałkami i wpychają ich do policyjnych furgonetek (na to protestujący byli mentalnie przygotowani), ale także strzelają do nich gumowymi pociskami. Strzelają, by zabić (lekarze zdiagnozowali setki ran postrzałowych). Tym, którzy używają granatów hukowych, armatek wodnych i gazu łzawiącego. Tym, którzy wloką ludzi do autobusów (a czasem, jak na ironię, do karetek) i całą drogę, aż do miejsca tymczasowego zatrzymania, dotkliwie biją i zastraszają swoje ofiary. A potem kontynuują tortury w miejscach zatrzymań, dopuszczając się wręcz niewyobrażalnych okrucieństw. Ofiary, brutalnie pobite i zgwałcone pałkami, wychodzą stamtąd w szoku, który jeszcze długo będzie im towarzyszył. (Jeśli w ogóle uda im się wyjść – niektórych uczestników protestów uważa się do tej pory za zaginionych. Pięcioro zabitych, setki rannych, tysiące zatrzymanych. Zaczęto znajdować powieszonych i nikogo nie przekonuje wersja o samobójczej śmierci).
Kim są ci bandyci, którzy wykonują bandyckie rozkazy? Czy to jeźdźcy Apokalipsy? Tolkienowskie Upiory Śmierci? Może kosmiczny Darth Vader? (Ludzie już od dawna nazywają omonowców „kosmonautami” ze względu na ich charakterystyczne mundury). Niestety to nasi współobywatele, mieszkańcy Republiki Białorusi. To pracownicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych państwa, w którym KGB nie tylko istnieje, ale w przeciwieństwie do innych krajów postradzieckich nie zmieniło nawet nazwy. A to oznacza, że jego przedstawiciele są z siebie dumni i nie zacierają śladów. Uważają się za godnych następców Czeki, GPU i NKWD. Nic dziwnego, że w pobliżu siedziby znajduje się muzeum i atrakcja turystyczna zwana Linią Stalina, a były minister spraw wewnętrznych do niedawna lubił paradować w mundurze NKWD.