Hrabal ze sztandarem

Autor „Zbyt głośnej samotności" na ogół nie jest postrzegany jako „pisarz zaangażowany". A przecież był członkiem partii komunistycznej, potem zaś poparł reformatorów.

Aktualizacja: 06.02.2015 09:51 Publikacja: 06.02.2015 02:00

Hrabal ze sztandarem

Foto: ctk/pap

Felietonista tygodnika „Polityka" Ludwik Stomma niedługo po samobójczej śmierci Hrabala 3 lutego 1997 roku stwierdził, że czeski mistrz groteski był autorem z gruntu apolitycznym. Taka ocena jest zgodna z autocharakterystyką Hrabala, który wielokrotnie deklarował, że nie pisze „pod tezę". Jego późne eseje z tomów „Listy do Kwiecieńki" czy „Aurora na mieliźnie", w których jednoznacznie dał wyraz swoim sympatiom politycznym, wspierając piórem aksamitną rewolucję 1989 i jej charyzmatycznego przywódcę Vaclava Havla, mogą się wydawać zaskakującym i bezprecedensowym przełomem. Ale czy rzeczywiście dopiero wtedy – niczym ów „dom, który orzeźwiał się błyskawicą" w jednym z jego wczesnych opowiadań – Hrabal ukazał czytelnikom całkiem nowe oblicze pisarza zaangażowanego?

Tak z całą pewnością nie było.

Autor „Przerw w zabudowie" miał poglądy i sympatie polityczne, i dawał im wyraz w tekstach i wypowiedziach prasowych już w latach 60. ubiegłego wieku, szczególnie podczas praskiej wiosny 1968. Wtedy właśnie opublikował na łamach prasy literackiej kilkanaście tekstów, w których bezpośrednio odnosił się do sytuacji w Czechosłowacji. Najważniejszy z tych esejów, „Gra o prawdę", ukazał się już 24 czerwca 1967 roku w tygodniku Związku Pisarzy Czechosłowackich „Literární  noviny". „Na naszym sztandarze wypisane jest hasło »Prawda zwycięży«" – pisał Hrabal. Dwadzieścia dwa lata później do tej właśnie dewizy nawiązał Vaclav Havel, gdy powiedział 200 tysiącom rodaków zgromadzonych na stołecznym placu Wacława, że „Prawda i miłość muszą zwyciężyć nad kłamstwem i nienawiścią".

Hrabal wymienił w tekście kilkunastu największych jego zdaniem bojowników o prawdę w historii ludzkości i dziejach ojczystych: proroków, filozofów i poetów, m.in. Chrystusa, Sokratesa i Jana Husa, ale także Franza Kafkę, Włodzimierza Majakowskiego i zmarłego śmiercią samobójczą czeskiego surrealistę Konstantina Biebla, który rzucił się z okna po przejęciu władzy przez komunistów w 1948 roku. „Czym jest ta prawda, która zwycięży? – kończył się esej. – Majakiem na nocnym niebie, a może tylko jaskółką, która musnęła skrzydełkiem powierzchnię rwącej toni zbroczonej krwią? Mnie się zdaje, że prawda dopiero nadejdzie".

Wuj Pepin ideologiem

Ważny jest kontekst historyczny tej wypowiedzi i miejsce jej publikacji. Esej Hrabala ukazał się na pierwszej stronie „Literárních novin", miał więc charakter wypowiedzi programowej, wyrażającej stanowisko redakcji tygodnika. A nie była to zwyczajna gazeta. W rządzonych przez dawnych pomagierów Stalina Czechach kultura zastępowała politykę: to na łamach prasy literackiej toczono fundamentalne spory – niby to o literaturę, a w rzeczywistości o politykę. Najsłynniejsza spośród tych dyskusji dotyczyła Franza Kafki i zakończyła się w 1964 roku rehabilitacją twórczości autora „Procesu". Od tej pory jego książki znów mogły ukazywać się w Czechach.

Nic dziwnego, że „Literární noviny" miały setki tysięcy czytelników. Redakcja pisma skupiała zwolenników liberalizacji polityki kulturalnej partii. Byli to czechosłowaccy „okcydentaliści" opowiadający się – w opozycji do stalinowskich „słowianofilów" – za powrotem do (zachodnio)europejskich źródeł czeskiej kultury. Milan Kundera, Pavel Kohout, Ivan Klima, Karel Kosik i wielu innych przez całe lata 60. domagali się rehabilitacji lewicowej awangardy, surrealizmu, ekspresjonizmu spod znaku Franza Kafki, myśli egzystencjalistycznej czy wreszcie teatru absurdu. Z czasem zaczęli także domagać się zmian politycznych, zajmując pozycje bliskie rewizjonistom w PRL, takim jak Leszek Kołakowski.

Bohumil Hrabal od 1966 roku był członkiem rady redakcyjnej „Literárních novin". Jego esej ukazał się na kilka dni przed IV zjazdem związku pisarzy. Było to jedno z najważniejszych wydarzeń w powojennych dziejach Czechosłowacji. Władze wykorzystały zjazd do brutalnej rozprawy ze zwolennikami reform. Autorów trzech najbardziej krytycznych wystąpień wyrzucono z partii, a tygodnik „Literární noviny" odebrano związkowi i podporządkowano resortowi kultury, a więc bezpośrednio rządowi. Był to zaledwie wstęp do planowanej na jesień czystki w szeregach partii.

Jednakże w obliczu zagrożenia politycy postanowili połączyć siły i uprzedzić atak. Wspólnie obalili pierwszego sekretarza KPCz, a zarazem prezydenta CSRS Antonina Novotnego. Przy aprobacie Leonida Breżniewa, który także miał z Novotnym na pieńku, w styczniu 1968 roku na czele partii stanął słowacki komunista Alexander Dubček. Za namową Josefa Smrkovskiego, lidera wewnątrzpartyjnej frakcji przeciwników Novotnego (i dawnego więźnia stalinowskiego), oddał zbuntowanym pisarzom ich pismo. W ten sposób środowisko „Literárních novin" (które ukazywały się od lutego 1968 roku pod nazwą „Literární listy") uzyskało istotny wpływ na kształtowanie opinii publicznej. Ten tygodnik stał się trybuną praskiej wiosny.

Owych zwolenników „socjalizmu z ludzką twarzą", na ogół członków partii komunistycznej z wieloletnim stażem, takich jak Milan Kundera, Ludvík Vaculík czy Pavel Kohout, określono później mianem osmašedesátníków, czyli Ludzi Roku Sześćdziesiątego Ósmego. Oni sami dystansowali się od tego określenia i nazywali tak tych, którzy opowiedzieli się za reformami dopiero wiosną 1968 roku – to znaczy wtedy, gdy reformy stały się oficjalną linią partii. Niekiedy nazywano tak również tych, którzy sami nie będąc członkami partii komunistycznej, od dawna utrzymywali ścisłe kontakty ze środowiskiem, a podczas praskiej wiosny opublikowali na łamach tego pisma ważne, szeroko komentowane teksty publicystyczne.

Najbardziej znanym osmašedesátníkiem – aczkolwiek wyłącznie w znaczeniu sympatyków i autorów „Literárních listów" – był Václav Havel. Takim osmašedesátníkiem był jednak również Bohumil Hrabal.

Hrabal pisał również o motywach czysto politycznych: męczeństwie za prawdę i prawie do absolutnej swobody twórczej

Takie stwierdzenie może zaskakiwać. Hrabal i Havel na ogół nie są dziś kojarzeni z jakkolwiek rozumianą lewicą (chyba tylko Václav Klaus po dziś dzień nazywa Havla komunistą, choć i on publikował w „Literárních listach", miał tam nawet stały felieton). Określenie osmašedesátník po 1989 roku zyskało w Czechach zdecydowanie pejoratywne znaczenie, podobnie jak w Polsce słowo „socjalizm". Warto więc przypomnieć, że zarówno Hrabal, jak i Havel – ten drugi co najmniej do połowy lat 80. – uważali się za socjalistów. Hrabal zapewne podpisałby się pod wypowiedzią swego młodszego kolegi, który w kwietniu 1968 roku stwierdził w rozmowie z redaktorem „Literárních listów": „Zawsze byłem zwolennikiem socjalizmu rozumianego jako uspołecznienie środków produkcji (...) Klucz do tego przekonania, które stopniowo we mnie narastało, upatruję we wczesnym dzieciństwie, w tym wstydzie z powodu wszystkich przywilejów, jakimi się wtedy cieszyłem. Sam pan widzi, że nie ma w tym nic oryginalnego. Najradykalniejsi socjaliści często pochodzili właśnie z takich rodzin".

Czytelnikom prozy Hrabala nie trzeba przypominać, jak ważne miejsce zajmuje w jego twórczości problem wstydu z powodu niezasłużonych przywilejów związanych z pochodzeniem z zamożnej rodziny, a także związane z tym kompleksy autora i jego potrzeba „utożsamienia się z dołami". Warto jednak przytoczyć kilka faktów biograficznych. Hrabal w 1945 roku wstąpił do partii komunistycznej i był przez niemal rok nymburskim sekretarzem powiatowym partii do spraw kultury. Wystąpił z partii w czerwcu 1946 roku (bezpośrednio po wygranych przez komunistów wyborach parlamentarnych) z tych samych powodów – jak napisał w uzasadnieniu swej decyzji – dla których rok wcześniej do niej wstąpił. W czasach stalinowskich pracował jako robotnik fizyczny w hucie, a z jego wspomnień z lat 90. wynika, że zgłosił się do pracy w Kladnie w obawie przed aresztowaniem po tym, gdy latem 1949 roku bezpieka zatrzymała, pod zarzutem trockizmu, jego przyjaciół z Nymburka, z którymi po wojnie wstąpił do partii.

Esej na przemiał

Wtedy też zaprzyjaźnił się z zakazanymi artystami o radykalnie lewicowych przekonaniach, takimi jak Egon Bondy, Jana Krejcarová, Vladimír Boudník czy Zbyněk Sekal. W manifeście programowym tego środowiska z 1950 roku, zatytułowanym „Abdykacja" , czytamy: „Podkreślmy, żeby było jasne, że porządek kapitalistyczny uważamy za skazany na upadek i że perspektywa ta napawa nas zadowoleniem". Niespełna ćwierć wieku później, na początku lat 70., Hrabal udostępnił ten manifest czytelnikom samizdatu z następującym aprobatywnym komentarzem: „Cóż, czytelniku, ruszaj w ślad za kołyszącymi się skrzydłami  »Abdykacji«, abyś z rozpostartych skrzydeł tekstu uzbierał tyle pierza, ile potrzebujesz na swojego jaśka, na swoją poduszkę...").

Hrabal poznał Václava Havla nieco później, w połowie lat 50., w kręgu niezależnych artystów, skupionych wokół poety i plastyka Jiřiego Kolařa (także ekskomunisty). Obydwaj zadebiutowali oficjalnie na początku lat 60.; w tym samym 1965 roku zostali członkami związku pisarzy, a następnie redakcji dwóch ważnych periodyków: „Literárních novin" i miesięcznika „Tvář". O ile jednak publicystyka Havla z tego okresu jest stosunkowo dobrze znana (dość przypomnieć jego słynną polemikę z Milanem Kunderą na temat „czeskiego losu" z przełomu 1968 i 1969 roku), o tyle ówczesne wystąpienia prasowe Bohumila Hrabala skrywa mrok zapomnienia. Tymczasem zasługują one na uwagę, gdyż ukazują go w nowym świetle – jako pisarza żywo zainteresowanego rozwojem sytuacji politycznej i odważnie zabierającego głos w ważnych debatach. Być może najciekawszym tekstem Hrabala z tego okresu jest „Nadobowiązkowa praca domowa" („Domácí ukol z pilnosti"; był to skądinąd tytuł skierowanej w 1970 roku na przemiał książki zawierającej teksty publicystyczne pisarza; zachowało się jedynie kilkadziesiąt egzemplarzy). W tym eseju, opublikowanym w lipcu 1968 roku na łamach „Literárních listów", pisarz ponownie nawiązał do motywu „Prawdy, która zwycięży". I wygłosił pean na cześć przywódcy praskiej wiosny Alexandra Dubčeka i grona jego najbliższych współpracowników. Zarazem jednak zwrócił uwagę, że „tych kilku mężczyzn, którzy wprawili w zdumienie świat, gdyż wbrew regułom zrobili trzy kroki w przód, teraz musiało zrobić krok, a może nawet dwa kroki w tył".

Co najbardziej daje do myślenia w tej metaforze, to nie jej leninowska proweniencja, lecz całkowita zgodność z linią ówczesnego kierownictwa partyjnego. Znów ważny jest kontekst – zaledwie kilkanaście dni wcześniej, tuż po oficjalnym zniesieniu cenzury, jednocześnie w kilku ważnych gazetach, w tym w „Literárních listach", ukazała się słynna deklaracja „Dwa tysiące słów", pod którą w ciągu kilku tygodni zebrano ponad 100 tysięcy podpisów. „Ten tekst posłużył między innymi jako jeden z powodów do tego, by pewnej nocy napadło na nasz kraj pięć obcych armii" – wspominał Václav Havel.

Warto przytoczyć fragment „Dwóch tysięcy słów": „Od początku bieżącego roku dokonuje się w naszym kraju odnowicielski proces demokratyzacji. Rozpoczął się on w partii komunistycznej [...]. Należy jednak dodać, że proces ten nie mógł rozpocząć się gdzie indziej. Przecież jedynie komuniści mieli w ciągu całych dwudziestu lat jakieś życie polityczne, jedynie opozycja w partii komunistycznej miała ten przywilej, że miała kontakt z przeciwnikiem. Z tego względu inicjatywa i wysiłki demokratycznych komunistów są jedynie spłatą długu, który cała partia zaciągnęła u niekomunistów, utrzymując ich w nierównoprawnej pozycji. Partii komunistycznej nie należy się żadna wdzięczność, można jej tylko przyznać, że dąży uczciwie do wykorzystania ostatniej szansy uratowania godności własnej i narodowej. Proces odnowy nie przychodzi z niczym nowym. Przynosi idee i projekty, z których wiele jest starszych niż błędy naszego socjalizmu, a inne, które powstały pod powierzchnią widocznego życia społecznego, powinny być już dawno wyrażone, ale były tłumione. Nie miejmy iluzji, że idee te obecnie zwyciężają siłą prawdy. O ich zwycięstwie zadecydowała raczej słabość starego kierownictwa [...]. [Mimo to] Będziemy się przeciwstawiać poglądom – gdyby takie występowały – jakoby można było dokonywać jakiejkolwiek odnowy bez komunistów, ewentualnie przeciw nim. Byłoby to niesłuszne i nierozsądne. Komuniści mają organizację, w której należy wesprzeć postępowe skrzydło".

Alexander Dubček potępił deklarację jako nazbyt radykalną. Tę krytykę powszechnie uznano za wspomniany w tekście Hrabala „krok w tył". Jednakże on sam, jak widzieliśmy, odniósł się do niej ze zrozumieniem.

Po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację 21 sierpnia 1968 roku Czesi żartowali przez łzy, że Sowieci odpowiedzieli na „Dwa tysiące słów" dwoma tysiąca czołgów. Pozostał im bierny opór – i wiara w potęgę słów. „Jesteśmy narodem, który potrafi swoją słabość przekuć w siłę" („Jsme národ, který dovede svoji slabost povýšit na sílu"), napisał Bohumil Hrabal w październiku 1968 roku w piśmie „Politika". Ta fraza z kolei powróciła dwa miesiące później w tekście Eduarda Goldstückera „Siła słabych" (Síla slabých), sąsiadującym ze słynnym „Czeskim losem" Milana Kundery w bożonarodzeniowym numerze „Literárních listów". Havel, pisząc swoją słynną polemikę z Kunderą, musiał mieć przed oczami ten tytuł – „Siła słabych". Tytuł jego najsłynniejszego eseju „Siła bezsilnych" (Moc bezmocnych) jest więc, jak sądzę, parafrazą tytułu tekstu Goldstückera.

Kiełbasa z ludzką twarzą

Bohumil Hrabal uczestniczył w toczonych wtedy dyskusjach nie tylko zza biurka. W listopadzie 1968 roku zabrał głos podczas posiedzenia plenarnego zarządów związków twórczych i Czechosłowackiej Akademii Nauk w Domu Słowiańskim w Pradze. Wywołał aplauz widowni, przywołując sugestywną metaforę wolności jako pęta „kiełbasy z ludzką twarzą". Wspominał, jak to w dzieciństwie wraz z młodszym bratem podkradali matce kiełbasę, dla niepoznaki wydłużając sznurek, na którym wisiała. Tak też teraz kiełbasa niepostrzeżenie znika, aż wreszcie zostanie po niej tylko sznurek – mówił. I wzywał z trybuny: „Nie możemy dziś obojętnie zaglądać do tej naszej wspólnej spiżarni i widzieć tam całą kiełbasę, którą zawiesiliśmy na początku tego roku, skoro faktycznie wisi tam na odpowiednio wydłużonym sznurku jej trzecia część, a niewykluczone, że za parę miesięcy zostanie goły sznurek". Trzy miesiące później, w tekście „O klauzulach wyjazdowych" (O výjezdních doložkach), przedstawił czytelnikom powody, dla których nie zdecydował się – w przeciwieństwie do wielu kolegów po piórze – na emigrację.

Nie twierdzę, że Hrabal był pisarzem obdarzonym temperamentem politycznym, chcącym kiedykolwiek odegrać taką rolę w dziejach swojego kraju jak choćby Václav Havel. Tak z całą pewnością nie było. Nie należy jednak popadać ze skrajności w skrajność i postrzegać go jako pisarza z gruntu apolitycznego – bo tak po prostu nie było.

Hrabal nie obudził się w 1989 roku. W jego eseistyce z lat 1989–1993, w takich tekstach, jak „Czarodziejski flet", które przyniosły mu światowy rozgłos i miano herolda aksamitnej rewolucji, powracają motywy obecne już w jego publicystyce i eseistyce z lat 60.: męczeństwo za prawdę, słabość przekuta w siłę, prawo do absolutnej swobody twórczej, a nawet... samobójczego skoku z okna (casus Konstantina Biebla).

Rewolucją Bohumila Hrabala była praska wiosna. Słono za to zapłacił. Począwszy od 1970 roku przez dwie dekady był systematycznie inwigilowany przez tajną policję, przez kilka lat pozbawiony prawa druku, a wreszcie zmuszony do złożenia poniżającej samokrytyki. W 1989 roku miał już 75 lat. Dla niego aksamitna rewolucja przyszła zbyt późno, by mógł być kimś więcej niż nie tylko jej uważnym i życzliwym obserwatorem.

On także mógłby powiedzieć o sobie:

Urodzony w niewoli, okuty w powiciu

ja tylko jedną taką wiosnę miałem

w życiu.

Autor jest eseistą i tłumaczem literatury czeskiej, biografem Václava Havla („Havel. Zemsta bezsilnych", 2014). Jesienią w wydawnictwie Czarne ukaże się nowe, rozszerzone wydanie jego biografii Bohumila Hrabala, zatytułowane „Hrabal. Gra w życie"

Felietonista tygodnika „Polityka" Ludwik Stomma niedługo po samobójczej śmierci Hrabala 3 lutego 1997 roku stwierdził, że czeski mistrz groteski był autorem z gruntu apolitycznym. Taka ocena jest zgodna z autocharakterystyką Hrabala, który wielokrotnie deklarował, że nie pisze „pod tezę". Jego późne eseje z tomów „Listy do Kwiecieńki" czy „Aurora na mieliźnie", w których jednoznacznie dał wyraz swoim sympatiom politycznym, wspierając piórem aksamitną rewolucję 1989 i jej charyzmatycznego przywódcę Vaclava Havla, mogą się wydawać zaskakującym i bezprecedensowym przełomem. Ale czy rzeczywiście dopiero wtedy – niczym ów „dom, który orzeźwiał się błyskawicą" w jednym z jego wczesnych opowiadań – Hrabal ukazał czytelnikom całkiem nowe oblicze pisarza zaangażowanego?

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Straszne skutki wyłączenia telewizora
Plus Minus
Jan Bończa-Szabłowski: Potępienie Fausta
Plus Minus
Jan Maciejewski: Zemsta cudu
Plus Minus
„Anora” jak dawne zwariowane komedie, ale bez autocenzury
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
Kataryna: Panie Jacku, pan się nie boi