Czy można umierać bez Boga?

Często mówi się, że wiara łagodzi lęk przed śmiercią. Z pewnością takie odczucia ma wielu ludzi na świecie, ale zdecydowanie mniej w Skandynawii.

Publikacja: 31.10.2024 15:57

Czy można umierać bez Boga?

Foto: Adobe Stock

Pojęcie Boga i przekonanie o znaczeniu religii w życiu człowieka i całych społeczeństw jest – z wyjątkiem Chin i Północnej Korei – nadal mocno zakorzenione w świadomości większości ludzi. Odnosi się to nawet do krajów zamożnych i wysokorozwiniętych. Postęp naukowy, liberalizacja obyczajów i materialistyczne nastawienie do życia nadwątlają rolę sacrum na rzecz profanum, ale nie do końca.

Na naszym kontynencie spośród głównych nurtów chrześcijaństwa katolicyzm trzyma się jeszcze jako tako, podczas gdy protestantyzm – w Skandynawii luteranizm – rozmywa się w kompromisach a to z poprawnością polityczną, a to z nowinkami modnych ideologii (gender, radykalny feminizm, neomarksizm). Natomiast islam, który jeszcze do niedawna pozostawał głęboko w cieniu, rośnie w siłę, dosłownie i w przenośni. Jego fundamentalizm i niechęć do jakichkolwiek reform nie zniechęcają tysięcy neofitów, którzy rekrutują się spośród pozaunijnych imigrantów.

Czytaj więcej

Krucjata przeciw cywilizacji zachodniej

Nie boją się śmierci, choć się na nią nie cieszą

W tym religijnym krajobrazie rdzenna ludność krajów skandynawskich – zwłaszcza Danii i Szwecji – stanowi wyjątek. Kraje te należą do najbardziej zeświecczonych społeczeństw na świecie.

Młodzi Duńczycy rzadko myślą o Bogu, który ich słynnemu rodakowi Kierkegaardowi objawiał się w „lęku i drżeniu”. Z kolei szwedzkim nastolatkom rozterki światopoglądowe kojarzą się dziś najczęściej z filmami Ingmara Bergmana, które dziś pamięta malejąca garstka rodzimych kinomanów. Ich zdaniem Bóg się zestarzał i nie bardzo można liczyć na jego pomoc.

Zaskakująco wielu Skandynawów nie wierzy ani w Boga, ani w diabła. Począwszy od końca lat 60. ubiegłego wieku, piekło – a po części i raj – zaczęło się wyraźnie wyludniać. Obecnie jego lokatorami są najczęściej osoby politycznie niepoprawne. Kresowi Europejczycy nie mówią o Bogu nawet w gronie rodzinnym i w ogóle niechętnie poruszają wątki związane z religią, nie mówiąc już o teologii. Mało kto zaprząta sobie głowę dywagacjami na temat Trójcy Świętej, Wniebowstąpienia Chrystusa lub dziewictwa Matki Bożej.

Według duńskiego profesora socjologii Olego Riisa jedynie mniejszość Skandynawów przypisuje Bogu jakieś znaczenie w swoim życiu. Z kolei Eva Hamberg, szwedzka profesor teologii, uważa, że mniej niż 20 proc. Szwedów wierzy w Boga. Dla porównania, można przytoczyć dane mówiące o tym, że 75 proc. Amerykanów wierzy w istnienie raju i piekła, podczas gdy zaledwie 10 proc. Szwedów i Duńczyków podziela to przekonanie.

Luteranizm, do którego przyznaje się 5,6 mln Szwedów, 4,3 mln Duńczyków i 3,5 mln Norwegów, jawi się Skandynawom rzadko jako doktryna teologiczna z konkretnymi poleceniami i zakazami. Znakomita większość mieszkańców półwyspu traktuje religię jako kulturową przynależność do chrześcijaństwa, swoisty wariant kultury narodowej. Prawosławnych, a zwłaszcza katolików, szokuje dowolność interpretowania zasad i form życia religijnego na co dzień.

Obserwatora z zewnątrz uderza również nieco odmienny stosunek do śmierci. Często mówi się, że wiara w Boga łagodzi lęk przed śmiercią. Z pewnością takie odczucia ma wielu ludzi na świecie, ale zdecydowanie mniej w Skandynawii. Zadziwiająco duży odsetek Duńczyków i Szwedów nie boi się śmierci, choć za nią nie tęskni. Znakomita większość Szwedów nie wierzy w życie pozagrobowe i jest przekonana, że śmierć stanowi definitywny kres ludzkiej egzystencji.

Tu osobista nutka: jako terapeuta i psychoanalityk spotkałem wielu pacjentów, którzy znajdowali się w terminalnej fazie swego życia. Frapowała mnie ich pogoda ducha i nastrój łagodnej rezygnacji. Żadnych rozważań eschatologicznych, żadnej paniki przed Sądem Ostatecznym i odpytywania z katechizmu. Natomiast często pojawiały się wyrzuty z powodu krzywd wyrządzonych bliskim lub niedopełniania obowiązków zawodowych.

Temat śmierci wiąże się także z sensem życia, którego większość Skandynawów nie utożsamia z rozterkami religijnymi, lecz przede wszystkim z wyborem zawodu i partnera. W społecznej świadomości praca zawodowa i pragnienie bycia pożytecznym zajmują poczesne miejsce.

Czytaj więcej

Jacek Kubitsky: Szwecja. Kraj w kleszczach przestępczości

Sens życia według Szwedów i Duńczyków

Od czasów Sokratesa życie bez Boga nie ma dobrej prasy. Od wieków człowiek był postrzegany nie tylko jako istota społeczna (politikon zoon), ale także jako homo religiosus. Większość cywilizacji utrzymuje, że brak Boga niechybnie pogrążyłby świat w rozpaczy i otchłani zła. Społeczności, w których religia przestaje się liczyć, kojarzą się wielu wierzącym z anarchią i uwiądem ludzkich uczuć. Nadal pokutuje przekonanie, że ateiści i agnostycy są bardziej nieszczęśliwi i zagubieni w świecie niż osoby wierzące.

Nie wszyscy podzielają ten pesymizm. Nie wszyscy są też zdania, że religia jest panaceum na każde zło. Dla większości Szwedów i Duńczyków brak wiary w Boga i w życie pozagrobowe ma niewiele wspólnego z sensem życia. Nigdy nie słyszałem w dyskusjach światopoglądowych, aby „brak sensu” w życiu stanowił przyzwolenie na brak norm i etyki w zachowaniu.

Ciekawe, że właśnie „bezbożne i okropne” kraje skandynawskie od lat znajdują się w czołówce najszczęśliwszych państw, które każdego roku wymienia ranking „The World Happiness Report”. W 2024 roku Finlandia już po raz siódmy znalazła się na pierwszym miejscu. Na drugim miejscu uplasowała się Dania, na trzecim – Islandia. Szwecja zajęła czwarte, a Norwegia siódme miejsce. Raport mierzy m.in. jakość życia (quality of life), komfort fizyczny i psychiczny, wolność osobistą i brak korupcji.

Niewielu Europejczyków zastanawia się nad tym, dlaczego właśnie kraje skandynawskie mimo najniższego poziomu religijności wykazują najniższy stopień korupcji, którą tak trudno wykorzenić w bogobojnych społeczeństwach. Równie zastanawiające jest, że brak religijnych uczuć i postaw nie wpłynął ujemnie na demokrację i równość społeczną, która frapuje przybysza na każdym kroku. Do tego można by dodać rozwój służby zdrowia dostępnej na tych samych warunkach dla milionerów i żebraków, bezpłatne szkolnictwo wyższe, imponującą opiekę nad niepełnosprawnymi, szczodrą pomoc dla imigrantów oraz przyjazny stosunek do zwierząt i przyrody.

Chwilami można powątpiewać, czy chodzenie do kościoła rzeczywiście wpływa decydująco na stan uczciwości – jeden z mierników moralności – i w ogóle na błogostan danego społeczeństwa. Nie jest pewne, że powszechna znajomość dziesięciorga przykazań, przystępowanie do sakramentów i lęk przed gniewem Bożym, dziwnym trafem rzadko odczuwany w Skandynawii, chronią przed ideologicznymi faryzeuszami, oszustami podatkowymi, sadystami w rodzinie i miejscu pracy. Wielu obcokrajowców zadaje sobie często pytanie, jak to się dzieje, że w kraju, w którym Bóg od dawna wegetuje na marginesie, ludzie na ogół są bardziej obowiązkowi, uczciwsi i prawdomówni, np. w Szwecji, w porównaniu z mieszkańcami krajów, gdzie do znudzenia podkreśla się znaczenie religii i w mediach, i w życiu społecznym.

Czy Dostojewski miał rację, mówiąc, że kiedy nie ma Boga, wszystko jest dozwolone? Po długim życiu spędzonym w Skandynawii mam wątpliwości. Wydaje mi się, że życie – zarówno z Bogiem, jak i bez Niego – może być chwilami piękne, a chwilami trudne, a nawet nieznośne. Zło bywa zaskakująco demokratyczne. Nieszczęścia i dramaty nawiedzają każdego z nas, nie pytając ani o wyznanie, ani o saldo prywatnej moralności.

Jacek Kubitsky

Psycholog, psychoanalityk, katolik, mieszka w Sztokholmie od 1966 r.

Pojęcie Boga i przekonanie o znaczeniu religii w życiu człowieka i całych społeczeństw jest – z wyjątkiem Chin i Północnej Korei – nadal mocno zakorzenione w świadomości większości ludzi. Odnosi się to nawet do krajów zamożnych i wysokorozwiniętych. Postęp naukowy, liberalizacja obyczajów i materialistyczne nastawienie do życia nadwątlają rolę sacrum na rzecz profanum, ale nie do końca.

Na naszym kontynencie spośród głównych nurtów chrześcijaństwa katolicyzm trzyma się jeszcze jako tako, podczas gdy protestantyzm – w Skandynawii luteranizm – rozmywa się w kompromisach a to z poprawnością polityczną, a to z nowinkami modnych ideologii (gender, radykalny feminizm, neomarksizm). Natomiast islam, który jeszcze do niedawna pozostawał głęboko w cieniu, rośnie w siłę, dosłownie i w przenośni. Jego fundamentalizm i niechęć do jakichkolwiek reform nie zniechęcają tysięcy neofitów, którzy rekrutują się spośród pozaunijnych imigrantów.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Bogusław Chrabota: Dlaczego broń jądrowa nie zostanie użyta
Plus Minus
„Empire of the Ants”: 103 683 zwiedza okolicę
Plus Minus
„Chłopi”: Chłopki według Reymonta
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich