Cicho sza, zamilczcie, „rasiści”!

Czy w każdej pochwale ludzi o ciemniejszym zabarwieniu skóry trzeba od razu doszukiwać się podstępnej próby ich rasistowskiego poniżenia?

Publikacja: 25.10.2024 14:56

Cicho sza, zamilczcie, „rasiści”!

Foto: Derek Berwin/getty images

Igrzyska olimpijskie już dawno minęły, ale nie mijają sprowokowane w ich trakcie refleksje. Wielka frajda, jaką było oglądanie paryskich zawodów, nie wyłączyła mi całkowicie zmysłu krytycznego myślenia.

Nie chodzi wcale o wyniki naszej reprezentacji, które nie są wszak porażającym sukcesem. Męczy mnie wspomnienie widocznej u naszych komentatorów autocenzury, przejawiającej się w starannie wyuczonym ignorowaniu wyrazistych aspektów otaczającej nas rzeczywistości. Wynika to z obaw przed narażeniem się na srogie zarzuty ze strony radykalnych zwolenników tzw. poprawności politycznej, którzy narzucają naszemu językowi i zachowaniu coraz więcej rygorystycznych norm moralno-etycznych.

Czynią one nagannymi myśli, słowa, zachowania i odruchowe reakcje, które dotąd bezrefleksyjnie funkcjonowały w wielu społeczeństwach. Otwiera to oczy wielu ludziom nieświadomym tego, że ich powiedzonka, żarty, opinie, a nawet przysłowia mogą kogoś razić czy wręcz ranić. Nie ulega wątpliwości, że generalnie słuszne jest korygowanie negatywnych zaszłości historycznych przez tępienie określeń, które mogą być przez ich adresatów uznane za deprecjonujące, penalizujące, wykluczające, stygmatyzujące czy obraźliwe. Aliści, tym normom moralno-etycznym nie można przydawać nimbu bezwzględnej uniwersalności, bo w specyficznym kontekście ich nadużycie obraca się przeciw generalnie słusznym założeniom. Przede wszystkim należy zachować rozsądek, aby tego, co dobre, nie ośmieszyć – nie tylko przez nadużywanie słusznych założeń, ale też przez rażące przemilczenia wynikające ze strachu przed środowiskowym ostracyzmem.

Czytaj więcej

Niepoprawnie o poprawności

3 km z językowymi przeszkodami

Przekaz telewizyjny pozwala konfrontować słowa z obrazami, co czasem prowokuje u ulicznego obserwatora konflikt poznawczy. Nie chodzi o nieuniknione w szybkim komentarzu potknięcia, lecz o rażące unikanie komentowania sytuacji oczywistych dla każdego widza, lecz przez dziennikarzy uznanych za tak „niebezpieczne”, że wolą pewne tematy raczej ostentacyjnie przemilczeć, niż narazić się hunwejbinom „nadpoprawności”. Nasi sprawozdawcy dali wiele przykładów ostrożności wyraźnie nadmiernej. Kilka szczególnie wbiło mi się w pamięć.

Drobiazgiem jest to, że nie usłyszeliśmy, iż drugie najlepsze miejsce spośród naszych lekkoatletów zajęła najstarsza z nich, bo 39-letnia Anita Włodarczyk. Zapewne zadziałała tu obawa przed oskarżeniem o „ageizm” – źle rozumiany, bo przecież nasza wielka arcymistrzyni pewnie uznałaby za komplement podkreślenie, że mimo swojego wieku wciąż jest lepsza od całego stada młodszych koleżanek i kolegów. Urażeni mogliby się poczuć (i słusznie!) ci młodsi.

Dużo poważniejsza jest obawa przed podejrzeniem o rasizm, która każe ignorować oczywiste zróżnicowanie zawodników ze względu na kolor ich skóry. Nie wolno więc, broń Boże, powiedzieć, że Ewa Swoboda, Pia Skrzeszowska i Natalia Kaczmarek były w Paryżu najszybszymi „białymi” kobietami świata. Nie wolno skomentować sytuacji z połowy dystansu finału biegu kobiet na 3 km z przeszkodami, kiedy stawka podzieliła się na dwie wyraźnie rozłączne grupy ewidentnie zdefiniowane karnacją ich uczestniczek – ta tylna „biała” i ta przednia, którą można by hiperpoprawnie określić jako „nie białą”.

Nie wolno podsunąć statystycznie oczywistego wniosku, że najwyraźniej afrykańskie geny ewolucyjnie sprzyjają osiąganiu najlepszych wyników w dyscyplinach szybkościowych, bo ci, którzy ich nie posiadają, stanowią rażącą mniejszość – nie tylko wśród zwycięzców, ale też i za ich plecami. Nie zmienią tego pojedyncze rodzynki w postaci medali Battocletti, Bol, Ingebrigtsena, Kaczmarek i Warholma.

Czytaj więcej

Mniej ludzi, mniej zwierząt – i to szybko!

Pułapka na mecie

Czy te fakty oczywiste dla każdego widza rzeczywiście kogoś obrażają? Czy ma sens ignorowanie skutków milionów lat naszej biologicznej ewolucji tylko dlatego, że przewrażliwieni ortodoksi poprawności wszędzie wywęszą zapaszek karygodnego stygmatyzowania? Czy w każdej pochwale ludzi o ciemniejszym zabarwieniu skóry trzeba od razu doszukiwać się podstępnej próby ich rasistowskiego poniżenia?

Atmosfera polowania na rozmaite niepoprawności ociera się czasem o absurd, bo granice podejrzeń o „zły język” są nieustannie przesuwane i poszerzane. Zamiast się zastanawiać przed użyciem coraz większej liczby słów uznanych za podejrzane, lepiej więc ich unikać. Tak właśnie postępowali nasi komentatorzy olimpijscy, którzy woleli przemilczeć oczywiste (i przecież pozytywne) fakty niż narazić się na gromy od ludzi „postępowych”.

Widać było, jak się pilnują po finale biegu na 10 km kobiet. Kiedy jednemu z redaktorów wymsknęło się, że „od dawna nie było na podium (i tu się znacząco zawahał, bo zrozumiał pułapkę, w jakiej się znalazł, zwracając uwagę na jasną skórę Włoszki Battocletti)… Europejki” (dodał i odetchnął z ulgą). To niebezpieczeństwo zostało jednak dostrzeżone przez drugiego z dziennikarzy, który uratował sytuację, szybko przypominając, że Sifan Hassan też jest przecież Europejką, chociaż urodzoną w Afryce.

Poprawność polityczna zmienia się więc czasem w swoją antytezę. Zamiast być narzędziem obrony tych, którzy tego potrzebują, staje się narzędziem ataku na tych, którzy na to nie zasługują. Stygmatyzuje, zamiast bronić przed stygmatyzacją. Cenzuruje, zamiast korygować. Promuje przemilczanie, które przecież nie zmienia rzeczywistości, wręcz przeciwnie – stymuluje ukrytą agresję, zamiast ją pacyfikować.

Czy cisza jest właściwym narzędziem? Jak powstrzymać spiralę podejrzliwości? Zapewne już samo pytanie o granice „poprawności” jest wysoce niepoprawne?

Przemysław Urbańczyk

Mediewista i archeolog, profesor UKSW w Warszawie oraz PAN.

Igrzyska olimpijskie już dawno minęły, ale nie mijają sprowokowane w ich trakcie refleksje. Wielka frajda, jaką było oglądanie paryskich zawodów, nie wyłączyła mi całkowicie zmysłu krytycznego myślenia.

Nie chodzi wcale o wyniki naszej reprezentacji, które nie są wszak porażającym sukcesem. Męczy mnie wspomnienie widocznej u naszych komentatorów autocenzury, przejawiającej się w starannie wyuczonym ignorowaniu wyrazistych aspektów otaczającej nas rzeczywistości. Wynika to z obaw przed narażeniem się na srogie zarzuty ze strony radykalnych zwolenników tzw. poprawności politycznej, którzy narzucają naszemu językowi i zachowaniu coraz więcej rygorystycznych norm moralno-etycznych.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
„Największe idee we Wszechświecie”: Ruch jest wszystkim!
Plus Minus
„Nieumarli”: Noc żywych bliskich
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Jędrzej Pasierski: Dobre kino dla 6 widzów
Plus Minus
„Konklawe”: Efektowna bajka o konklawe
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Plus Minus
Pułapki zdrowego rozsądku