Za początek podziału polskiej sceny politycznej na części zdominowane przez PiS i PO uchodzą dziś niemal jednoczesne wybory parlamentarne i prezydenckie z 2005 r. Od tamtego czasu było jednak kilka wydarzeń, który ten podział utrwaliły i rów między oboma obozami uczyniły wręcz niezasypywalnym. Najważniejsza była tu na pewno katastrofa smoleńska, ale obok niej kluczowe znaczenie miała także afera hazardowa, która wybuchła 15 lat temu. To wtedy stało się jasne, że konflikt między tymi obozami zaszedł tak daleko, że jest właściwie nieodwracalny.
Czytaj więcej
Dobrostan zespołu to teraz modny temat i przejaw politycznego populizmu. Jest przyzwolenie społeczne na zmiany po rządach PiS, a argument o dobrostanie zespołu wygląda bardzo dobrze, więc trzeba z niego korzystać - mówi Barbara Schabowska, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.
Mariusz Kamiński mówił, że był przeciek. A Donald Tusk, że to była pułapka zastawiona przez szefa CBA
1 października 2009 r. Tego dnia „Rzeczpospolita” ujawniła stenogramy rozmów telefonicznych, jakie prowadzili politycy Platformy Obywatelskiej z biznesmenami od hazardu. Głównym bohaterem był ówczesny szef Klubu Parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski. To jego nagrane rozmowy z hazardowym przedsiębiorcą Ryszardem Sobiesiakiem, byłym piłkarzem Śląska Wrocław, były kluczowe dla tezy tekstu w „Rzeczpospolitej” – że politycy PO, przede wszystkim Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, usiłowali znieść przepis o tzw. dopłatach do działalności hazardowej, czyli podatku, z którego finansowane miały być różne przedsięwzięcia związane z rozwojem sportu, m.in. organizacja Euro 2012, do którego Polska się wtedy szykowała.
Politycy PO w rozmowach z Sobiesiakiem i drugim przedsiębiorcą Janem Koskiem zapewniali, że robią wszystko, co mogą, by dopłat nie było. Ujawniono głównie nagrania Chlebowskiego. „Rysiu, blokuję sprawę dopłat od roku” – deklarował szef Klubu PO, a w drugim nagraniu zapewniał: „Rysiu, na 90 procent załatwimy”. To drugie nagranie, jak wyjdzie na jaw w toku prac komisji śledczej, dotyczyło jednak czego innego – pozwolenia administracyjnego dla Sobiesiaka na uruchomienie jednego z kasyn. Z kolei ministra Drzewieckiego obciążał najbardziej fakt, że jego resort wyprodukował w połowie 2009 r. pismo, w którym wprost stwierdzał, iż dopłaty nie są potrzebne polskiemu sportowi.
Publikacja „Rzeczpospolitej” zelektryzowała scenę polityczną. Jeszcze tego samego dnia Chlebowski zorganizował konferencję prasową. Tłumaczył się, że był przeciwny dopłatom nie dlatego, żeby sprzyjać biznesmenom od hazardu, ale dlatego, że po prostu uważał to rozwiązanie za niekorzystne dla budżetu państwa. Zdenerwowany, co chwila ocierający pot z czoła, nie wypadł przekonująco. W ciągu kilku godzin został zawieszony w roli szefa klubu.