Na swoją rocznicę rząd zafundował publiczności paradę atrakcji. Zamknięto youtubera Buddę, w Polskim Komitecie Olimpijskim pojawili się kontrolerzy NIK, a były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski stawił się w prokuraturze.
Budda w areszcie, kontrolerzy w PKOl, Marcin Romanowski w prokuraturze. Przypadek? Nie sądzę
Jeśli dodać, że w areszcie (od niedawna) siedzą Janusz Palikot i (od dawna) ksiądz Olszewski, można uznać, że działalność rządu to niekończące się pasmo sukcesów. Zwłaszcza jeśli uzupełnimy to o tysiące zwolnionych z pracy, nie zawsze zgodnie z przepisami, PiS-owców (którzy nie zawsze byli PiS-owcami). Dzięki czemu zwolniły się tysiące posad dla nie-PiS-owców. Nie bez kozery będzie też wspomnieć o wygranej wojnie z alkotubkami i powstrzymaniu przez premiera powodzi dzięki zupie szczawiowej od Gosi.
Czytaj więcej
Fenomen ponownej popularności „Wielkiej wody”, serialu o powodzi z roku 1997, przypomina o kwestii fundamentalnej dla współczesnej kultury. Że mianowicie obrazy rzeczywistości zastępują nam samą rzeczywistość.
No dobrze, a teraz na serio. Trzy takie akcje w rocznicę powołania rządu? Przypadek? Nie sądzę! Jakoś wykazać się przed elektoratem trzeba, a najłatwiej to zrobić, wsadzając do aresztu albo nasyłając kontrolę. Za parę dni nikt nie będzie o sprawie pamiętał, tak jak wszyscy (poza ofiarami) już zapomnieli o powodzi, więc nikt nie zauważy nawet, czy oskarżonych udało się skazać, a kontrolowani mieli cokolwiek na sumieniu. Efekty propagandowe potrzebne są już. Trzeba wygrywać kolejne wybory i chwalić się słupkami poparcia. Co zaś do powodzi, to jestem przekonany, że nie zostaną z niej wyciągnięte żadne wnioski i za kolejnych 27 lat (bo tyle minęło od „powodzi stulecia” w 1997 roku), przy kolejnej wielkiej wodzie wszyscy się zdziwią, że prawie nic nie zostało zrobione.