Bogusław Chrabota: Lis w pisowskim kurniku

Towarzysze Ziobry to bojowcy. Bezczelni, odważni, cyniczni, nieprzebierający w słowach. Wyróżniają się na tle zwykle mizernych członków PiS energią i przebojowością. Jarosław Kaczyński jest zapewne przekonany, że nad tym żywiołem zapanuje, ale nie musi mieć racji.

Publikacja: 11.10.2024 10:00

Bogusław Chrabota: Lis w pisowskim kurniku

Foto: PAP/Albert Zawada

W sobotę, kiedy zajrzycie państwo do najświeższego numeru „Plusa Minusa”, w Przysusze będzie się rozstrzygała sprawa zjednoczenia prawicy. Właśnie tam, podczas opóźnionego rzekomo przez powódź kongresu zjednoczeniowego Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry zostanie włączona do struktur Prawa i Sprawiedliwości. To oczywiście osobista decyzja, jak zresztą wszystkie w PiS, prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Podczas kongresu lider SP Zbigniew Ziobro otrzyma też zaproszenie do grona kierowniczego PiS. Zapewne będzie to status wiceprezesa. Jednego z wielu, dodajmy, co oznacza, że nie ma tu mowy o żadnej sukcesji.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Amerykańskie piekło i polski raj

Zbigniew Ziobro nie ma żadnego następcy w Suwerennej Polsce

Ziobro swoją szansę na sukcesję przegrał dawno temu. Jego zapowiadany „awans” będzie de facto porażką. Lider Suwerennej Polski straci samodzielność, zostanie na stałe „zakotwiczony” w drugim szeregu i zapewne szybko zepchnięty w dół, a może nawet wykluczony z partii – Kaczyński nie przepada za samozwańczymi delfinami. I tymi, którzy zdradzili. A Ziobro jest w PiS tego właśnie symbolem. Nie pomoże mu również to, że wielokrotnie i to dość skutecznie grał jako koalicjant politycznym szantażem. W tym sensie „awans” jest degradacją i zapowiedzią równi pochyłej dla Zbigniewa Ziobry. O ile – oczywiście – wróci do czynnej polityki, bo i to nie jest pewne.

Pytanie, po co PiS-owi zaciąg z Suwerennej Polski, jest naiwne. Kaczyński chce jednym ruchem zlikwidować konkurencję i wzmocnić partię. SP ma przecież struktury, kadry, zaplecze. Ale ma przede wszystkim sotnię wojowników.

Czy ma godnego zastępcę? Wydaje się, że nie. Jedyny prawdziwy gracz o rodowodzie z SP Jacek Kurski już od dawna jest „zaorany”. Tłucze się gdzieś w ogonie polityki i szanse na triumfalny powrót ma żadne. Patryk Jaki? Kompletnie w niego nie wierzę. Kaczyński pewnie też. Jaki jest dla PiS ważny jako krzykacz i polityczny awanturnik, ale nie ma żadnych predyspozycji, by odgrywać na prawicy istotną rolę. Przynajmniej jeszcze nie, jeśli w ogóle dochrapie się kiedyś samodzielnej pozycji.

Pytanie, po co PiS-owi zaciąg z Suwerennej Polski, jest naiwne. Kaczyński chce jednym ruchem zlikwidować konkurencję i wzmocnić partię. SP ma przecież struktury, kadry, zaplecze. Ale ma przede wszystkim sotnię wojowników. To jej wartość największa. Towarzysze Ziobry to bojowcy. Bezczelni, odważni, nieprzebierający w słowach. Wyróżniają się na tle zwykle mizernych członków partii prezesa energią i przebojowością. Są do szpiku kości cyniczni. Ale to właśnie ich wartość. Świetnie się nadadzą do atakowania zarówno politycznych antagonistów, jak i protagonistów na lewym, pragmatycznym skrzydle własnej partii. Będą fantastyczną przeciwwagą dla „harcerzy” Mateusza Morawieckiego. Gotowi w każdej chwili skrzyżować z nimi szpady, a przynajmniej dać w zęby.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Rok po 7 października Bliski Wschód płonie

Jarosław Kaczyński raczej nic nie zyska na zjednoczeniu z Suwerenną Polską

I na tym zyski prezesa się kończą. Dalej są już tylko wątpliwości i rozległe przestrzenie ryzyka. Bowiem chłopcy z Suwerennej Polski dźwigają na swoich barkach ciężar politycznej porażki PiS, do której przyczynili się jak mało kto. W czasach poprzedniej koalicji to właśnie oni prowadzili w rządzie najbardziej rozbijacką aktywność; byli w permanentnym konflikcie z frakcją Morawieckiego. Nikogo innego, tylko polityków SP należy obwiniać za porażkę w kwestii funduszy europejskich, permanentne konfliktowanie Warszawy z Brukselą, rozniecanie żagwi polexitu, samobójcze związki ze spolityzowaną częścią Kościoła.

Działacze SP zasłaniali się przy tym często wyimaginowanym katalogiem własnych wartości, ale mało kto w to wierzył. Natomiast wszyscy widzieli charakterystyczny dla tej formacji kurs na destrukcję. Niszczenie wszystkiego, co można by uznać za polski konsensus. Dziką, iście sarmacką czupurność, rozwydrzenie, zadziorność, warcholstwo i sobiepaństwo. Czyżby w istocie Kaczyński tego nie wiedział? Nie rozumiał? Nie chce mi się w to wierzyć. Zapewne jest przekonany, że nad tym żywiołem zapanuje, ale nie musi mieć racji. Osobiście uważam, że nie tylko wpuszcza lisa do kurnika (jakich lis dokona zniszczeń, rychło się dowie), ale na dodatek wyraźnie wzmacnia ten nurt prawicy, który rozstrzyga o braku jakiejkolwiek zdolności koalicyjnej swojej partii. Obrazowo, jeśli sam krzyczy o niemieckich koligacjach rządzącej koalicji, to przy powtarzaniu tego refrenu przez chór wujów z Suwerennej Polski, inny głos z szeregów polskiej prawicy się nie przebije. OK, w fazie mobilizowania elektoratu ten ryk jest niezbędny. Niemniej kalkulacja, że prawica zdobędzie samodzielną większość w Sejmie bądź będzie ją miała wraz z Konfederacją, nie musi być prawdziwa. Dziś nacjonalistyczny wrzask to zaloty miłosne do Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena; ale naprawdę nie wiadomo, czy Konfederacja zareaguje na nie z pełną gotowością na związek. Los pożartych przez PiS Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina dawno został tam przepracowany.

Oto więc lista szans i kłopotów, z którymi prezes postanowił zderzyć w Przysusze macierzyste ugrupowanie. To jego partia, więc nikt jego woli podczas kongresu nie zakwestionuje. Do czasu jednak, bo nie wszyscy na prawicy są idiotami. I to właśnie oni, jeśli macierzysta partia nie obroni fotela prezydenta, powiedzą prezesowi „do widzenia”. I może to być dla PiS albo osobiście dla Kaczyńskiego pocałunek śmierci.

W sobotę, kiedy zajrzycie państwo do najświeższego numeru „Plusa Minusa”, w Przysusze będzie się rozstrzygała sprawa zjednoczenia prawicy. Właśnie tam, podczas opóźnionego rzekomo przez powódź kongresu zjednoczeniowego Suwerenna Polska Zbigniewa Ziobry zostanie włączona do struktur Prawa i Sprawiedliwości. To oczywiście osobista decyzja, jak zresztą wszystkie w PiS, prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Podczas kongresu lider SP Zbigniew Ziobro otrzyma też zaproszenie do grona kierowniczego PiS. Zapewne będzie to status wiceprezesa. Jednego z wielu, dodajmy, co oznacza, że nie ma tu mowy o żadnej sukcesji.

Pozostało 90% artykułu
Plus Minus
Trudne relacje Polski z Ukrainą. Przegapiliśmy okazję, by stawiać jej warunki
Plus Minus
Laureatka Oscarów szefową jury EnergaCAMERIMAGE. Na czym polega fenomen Cate Blanchett?
Plus Minus
Kolejne cele Putina. Które kraje są dziś najbardziej zagrożone przez Rosję?
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Plus Minus
Mariusz Cieślik: W imię paktu Putin-Kaczyński niektórzy poświęcą nawet godność
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje