Przez lata wszystko było jasne: koszulki były białe, spodenki czerwone, a piłkarze nosili swojsko brzmiące nazwiska: Majewski, Tomaszewski, Kosecki, Boniek, Kupcewicz, Kowalczyk, Dudek, Boruc, Bąk, Żmuda, Brzęczek.
Teraz też jest podobnie, bo mało co brzmi tak bardzo po polsku jak nazwiska Lewandowski i Szczęsny. To pierwsze jest w naszym kraju dość popularne, to drugie może nie tak częste, ale za to do wymówienia tylko dla ludzi urodzonych na obszarze pomiędzy Bugiem, Odrą, Tatrami i Bałtykiem. Poza tym i kapitan naszej kadry, i jej (do niedawna) bramkarz urodzili się i wychowali na mazowieckich nizinach.
Chyba nadchodzi jednak poważna zmiana w tym obrazie, a Oyedele i Ameyaw, którzy dostali powołania od Michała Probierza na październikowe mecze Ligi Narodów z Portugalią i Chorwacją, są jej pierwszymi zwiastunami. Za kilka lat skład biało-czerwonych może wyglądać i brzmieć zupełnie inaczej. W kadrach młodzieżowych, które są etapem w rozwoju piłkarskich karier, jest coraz więcej zawodników o ciemnym kolorze skóry i noszących nazwiska kojarzące się z innymi krajami, a nawet kręgami kulturowymi: Marcel Mendes-Dudziński, Tommaso Guercio, Levis Pitan, Pascal Mozie, Oliver Scott, bracia Junior i Jonathan Nsangou, Michael Izunwanne, Jakub Okusami, Danny Babor, Ignace Abdelhamid, Raszid Farouni, Dawid Szwiec.
Nie wszyscy zapewne zrobią karierę i zagrają w pierwszej reprezentacji Polski, ale można założyć, że kilku wejdzie na wysoki poziom. Polski Związek Piłki Nożnej już wiele lat temu stworzył specjalną komórkę, która wyszukuje utalentowanych piłkarzy z polskimi korzeniami za granicą. Na jej czele stoi Maciej Chorążyk, ale są też skauci odpowiedzialni za poszczególne kraje: Tomasz Rybicki w Niemczech, Przemysław Soczyński (Anglia), Grzegorz Borowiec (Irlandia), Piotr Sala i Tomasz Drążek (USA).
To dzięki nim w ostatnich latach do polskiej reprezentacji trafili tak ważni piłkarze jak Matty Cash i Nicola Zalewski. Teraz szukają kolejnych talentów, nawiązują kontakty, dbają, by żaden piłkarz z polskimi korzeniami nie wymknął się bez choćby próby przekonania go, że warto włożyć biało-czerwony strój.