Z drugiej strony obserwuję w Fundacji Batorego upodmiotowienie społeczeństwa. Dla mnie symbolem tego upodmiotowienia był gest młodego człowieka w lokalu wyborczym, który wskazał Jarosławowi Kaczyńskiemu, by stanął na końcu kolejki do komisji wyborczej. Zmienia się podejście obywatela do władzy. Nie wiem, czy politycy wystarczająco to czują. A jeżeli rządzący zapomną, że dzięki obywatelom wygrali wybory, to przegrają kolejne.
A czują? Co takiego zmieniło się dla nas, obywateli, po wyborach 2023 roku?
Na razie premier zapowiedział konsultacje ze społeczeństwem i nawet jedne już się odbyły. Pytanie, czy będą następne i jak będą wyglądały. Nie wierzę w proces takich głębokich konsultacji, jakie prowadził Macron z żółtymi kamizelkami. Ale jeżeli przynajmniej zaczniemy dyskusję, to można to potem rozwijać i moderować. U nas naprawdę brakuje dialogu.
Opowiem pani pewną historię – zaplanowałam wycieczkę do Gdańska ze studentami. Dziekan, gdy się o tym dowiedział, stwierdził, że świetnie się składa, bo w tym samym czasie będzie w Gdańsku grupa studentów ze Stanów Zjednoczonych i może moi studenci spotkaliby się z nimi. Pytam tych młodych ludzi, czy spotkają się z Amerykanami. „Nie”. Dlaczego nie? „Bo nie, bo są Amerykanami”.
Dlaczego im przeszkadzali studenci ze Stanów Zjednoczonych?
Bo studenci nie akceptują stanowiska Amerykanów wobec Izraela. A poza tym „to są imperialiści” i „jak oni się zachowują w świecie”. Dla tych młodych ludzi wiele rzeczy jest po prostu biało-czarnych i koniec. Brak kultury dialogu.
Rozumiem pewien cynizm polityczny Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale musi uważać, bo zostanie wygwizdany
Czy partie polityczne odpowiadają na dzisiejsze problemy kobiet? Przed rokiem mówiła pani, że w kampanii pojawiły się oferty dla kobiet, np. Trzecia Droga mówiła o wyrównaniu płac, Platforma o wyrównaniu szans, a Lewica miała cały pakiet propozycji prokobiecych. Czy ktoś pamięta o tych obietnicach?
Oczywiście. Mam wrażenie, że przede wszystkim te kwestie są załatwiane. Jakie tematy były poruszane na przykład przed wakacjami?
Renta wdowia.
Na przykład renta wdowia, kwestie przerywania ciąży, problem rejestru ciąż, babciowe. Nie mówię, że jest idealnie, jednak te tematy kobiece nie tylko wybrzmiewają, ale są załatwiane. Z drugiej strony z powodu regresu demokracji liberalnej za rządów PiS prawa kobiet uległy osłabieniu.
Dlaczego akurat prawa kobiet?
Dlatego, że kobiety są najłatwiejsze do atakowania. We wszystkich państwach, w których zachodzi regres demokracji liberalnej, zaczyna się on od osłabienia praw kobiet. Jeżeli posłuchamy Donalda Trumpa, to dowiemy się, że najbardziej uciemiężoną i najbardziej pokrzywdzoną grupą społeczną są biali, źle wykształceni mieszkańcy ze środkowych stanów, z tzw. pasa rdzy. To oni stracili poczucie własnej wartości, przynależności, poczuli się zagrożeni albo utratą pracy albo zmianami obyczajowymi. A kto był temu winien? Między innymi kobiety. Politycy pokazują swoją sprawczość w ten sposób, że komuś dadzą prawa, a komuś zabiorą. Wszelkie mniejszości są nieustannie narażone na utratę praw. Poza tym partie populistyczne często uważają właśnie, że zagrożeniem są nie tylko postępujące prawa kobiet, ale prawa mniejszości, chociażby LGBT. I często to jest ten pierwszy wróg. W każdym kraju, w którym mamy osuwanie się w niedemokrację, następuje uderzenie w mniejszości. Pozbawianie ich podmiotowości.
Czyli teraz otworzyło się okno możliwości dla kobiet i mniejszości seksualnych? Kobiety muszą sobie wywalczyć jak najwięcej praw, bo nie wiadomo, co będzie później?
Dokładnie tak. Nic nie nie jest dane raz na zawsze. Demokracja liberalna, trójpodział władzy, prawa człowieka są ograniczane – nie tylko w Polsce, ale generalnie na świecie. Popatrzmy chociażby na Wielką Brytanię lub Francję, jakie tam są kary za protesty. Wydawało się, że prawa człowieka, w tym prawo do demonstracji, są niekwestionowane, a tymczasem właśnie zaczęto je ograniczać. W Stanach Zjednoczonych ostatnie wyroki Sądu Najwyższego dotyczące aborcji ograniczają prawa reprodukcyjne kobiet. Zatem teraz rzeczywiście mamy okienko dla poszerzania praw kobiet. Swoją drogą to też jest ciekawe, że pewne udogodnienia dla nich wprowadził Kosiniak-Kamysz jako minister pracy w rządzie PO–PSL.
Rafał Chwedoruk: Polityczny hydraulik na wagę złota
Wszystko w polskiej polityce jest czynione w imię tego, że żyje się tu i teraz. Gdyby społeczeństwo przestało konsumować, gdyby wszyscy przestali być rozliczani krótkoterminowo, ten system by się zawalił - mówi Rafał Chwedoruk, politolog, prof. Uniwersytetu Warszawskiego.
Oczywiście, tzw. kosiniakowe, czyli świadczenie dla kobiet w ciąży, które nie pracują, zatem nie przysługuje im zasiłek macierzyński.
Dzisiaj nagle w obliczu zagrożenia we własnej partii lider PSL staje w poprzek wszystkiemu. Rozumiem pewien cynizm polityczny, to że pewnie chce coś dostać za zgodę na związki partnerskie. Tylko że przy tak otwartych kurtynach i dużo większej jawności życia publicznego niż kiedykolwiek musi uważać, bo zostanie wygwizdany.
Co będzie, jeżeli okno możliwości nie zostanie wykorzystane i do końca kadencji nie uda się zmienić przepisów aborcyjnych ani uchwalić związków partnerskich? Czy to będzie miało skutek przy urnach?
Będzie miało. Ten skutek może być dwojaki – pierwszy to absolutne zniechęcenie części wyborców i wycofanie się z życia publicznego. A drugi efekt może oznaczać jeszcze większe wkurzenie na rządzących niż w 2023 roku i kurs na partie skrajne.
Te partie akurat nic nie oferują zwolennikom zmian światopoglądowych. Gdy ludzie byli wkurzeni na PiS za aborcję, to mieli Platformę i Lewicę jako alternatywę. A teraz na kogo by zagłosowali?
Nie wie pani, kto będzie na scenie politycznej za trzy lata. Może pojawi się partia, która będzie bardziej progresywna światopoglądowo, młodsza, a przy tym wystarczająco zachowawcza lewicowo, żeby przyciągnąć wyborców? Na razie Lewica jest w zaniku, partie centrum rozpychają się na lewo i na prawo. Podtrzymują polaryzację, bo jest wygodna dla PiS i PO. Nie ma siły, która umiałaby im się przeciwstawić, ponieważ to jest kwestia przede wszystkim lidera i idei. Ale co będzie za trzy lata, tego nikt nie przewidzi. Zagadką jest nawet to, czy PiS zniknie ze sceny politycznej wskutek utraty subwencji budżetowej, czy przeciwnie, umocni się, bo brak pieniędzy otworzy przed nim nowe możliwości mobilizacji elektoratu. Wpłacanie pieniędzy na partię to jest pełna partycypacja w życiu politycznym. Już się nie chowasz, tylko wprost się afiszujesz tym, na kogo głosujesz. Ale jak wpłacasz pieniądze, to też rozliczasz. I to jest zupełnie inny związek między partią a obywatelem.