Tak mógłby mówić Odys do Nauzykai; dziewczyny, której widok przywrócił mu wolę życia na moment przed śmiercią. Mogłyby to być również słowa Dantego do Beatrycze; gdyby zamiast „Boskiej komedii” ofiarował jej liścik, ukradkiem podrzucony na kawiarnianym stoliku. Ale mógł to też równie dobrze nabazgrać na wyrwanej z zeszytu kartce papieru jakiś chłopak. Wsunąć do torebki przypadkiem spotkanej w pociągu dziewczynie. Chociaż siedziała naprzeciwko niego, obserwował jej twarz tylko jako odbicie w oknie. Więcej nie było trzeba. Więcej nie było można.
Czytaj więcej
Chylę głowę przed jego odejściem za każdym razem, kiedy o nim myślę. Jak przed każdym aktem wierności samemu sobie. Jak przed każdym losem, który zdołał się dopełnić. Ta śmierć, właśnie dlatego że nikt się wokół niej nie wygłupiał i nie próbował na siłę uczynić ludzką, ma swój majestat.
Szłoby to mniej więcej tak:
„Jest Pani bardzo piękna. Proszę tylko nie potraktować tego jako komplementu. Piszę te słowa właściwie ze współczuciem. Każdy talent ma w sobie coś okrutnego, a jego ofiarą w pierwszej kolejności pada sam obdarowany. Przyjdzie taki dzień, być może ma go Pani już nawet za sobą, kiedy pojawi się pokusa rezygnacji. Tak jak pisarze łamią pióra, a artyści palą w kominku swoje szkice, tak samo Pani będzie chciała się poddać. Ponieść się tej szatańskiej nienawiści i uldze, poczuć się wolną, wyzwoloną z ciężaru, jaki włożono Pani na barki bez pytania jej o pozwolenie. Żyć beztrosko, bez tego poczucia niejasnej odpowiedzialności, nie wiadomo wobec kogo ani czego. Budzić się codziennie bez myśli o długu, którego kolejną ratę trzeba uiścić zanim zapadnie zmrok.
Piękno jest może najokrutniejszym ze wszystkich talentów. Najtrudniej z niego zrezygnować, najłatwiej roztrwonić. W tej branży, jeśli to właściwe słowo, karierę robi się stosunkowo łatwo. Już się Pani pewnie zorientowała, czego oczekuje publiczność. Jak łatwo jest schlebić jej gustom. Zamiast artysty stać się pacykarzem, poety – wierszokletą. Z pięknej kobiety zmienić się w atrakcyjną dziewczynę. To się nie dzieje od razu; jak każda degradacja ten proces też składa się z etapów. Na początku tajemnica zmienia się w niedopowiedzenie. To z kolei z czasem staje się zagadką o stopniu trudności na poziomie dwa plus dwa. Czy rozumie Pani co mam na myśli, co próbuję cały czas Pani powiedzieć?