Prawa kobiet, zmiany klimatu, kryzys migracyjny, mowa nienawiści, molestowanie… Spraw, co do których rozmaite grupy nacisku posługują się emocjonalnym szantażem, nie brakuje. Mechanizmy są znane. Bierze się temat, wobec którego nie ma w zasadzie sporu. Bo czy ktokolwiek jest przeciwny np. walce o prawa kobiet? Wszyscy są za! Problem tkwi w szczegółach. Bo jeśli do owych praw ma należeć nieskrępowany dostęp do aborcji, to wielu Polaków ma inne zdanie. Podobnie z globalnym ociepleniem. Wszyscy widzimy problem, ale rozwiązania zaproponowane w Zielonym Ładzie są mocno dyskusyjne, poczynając od tego, że cała Unia Europejska to niecałe 10 proc. światowej emisji CO2. Emocjonalni szantażyści nie zważają na takie detale. Żyją w przekonaniu o swojej racji, a na tych, którzy mają inne zdanie, organizują skuteczne medialne nagonki. To warto podkreślić: bez udziału dziennikarzy, często występujących w roli zaangażowanych aktywistów, tego rodzaju akcje nie mogłyby się udać. Że przyłączają się do tego politycy, to rzecz oczywista. Oni mają w tym interes.
Czytaj więcej
Podróże po Bałkanach mają tę niezaprzeczalną zaletę, że widać tam to, co niektóre media i politycy nazywają „bezprzykładnym sukcesem polskiej transformacji”.
Zawsze ten sam skład: Agnieszka Holland, Maja Ostaszewska i Maciej Stuhr
Do napisania tych słów skłoniło mnie wystąpienie Agnieszki Holland na festiwalu (Olgi Tokarczuk) Góry Literatury. Wybitna reżyserka, bodaj najwybitniejsza artystka współczesnego polskiego kina, była przez lata twarzą polskiej „Willkommenspolitik”. Opowiadała się za przyjęciem wszystkich nielegalnych imigrantów próbujących się przedostać do nas z Białorusi, a swoje zaangażowanie przypieczętowała filmem „Zielona granica”, gdzie – trzeba przyznać – wyjątkowo sprawnie operuje szantażem emocjonalnym. Wspiera ją w tym dziele dwoje aktorskich aktywistów – Maja Ostaszewska i Maciej Stuhr. Z niezłym w sumie skutkiem, bo film był spektakularnym sukcesem.
Moralnych szantażystów to jednak nie obchodzi. Ich nie interesuje przecież rozwiązywanie problemów. Chcą tylko prezentować swoją moralną wyższość nad innymi. To jest ich prawdziwy cel.
Nie komentowałem tej sprawy wtedy, bo role były tu rozpisane i nie sposób było się uwolnić od bieżącego kontekstu politycznego. W gruncie rzeczy każdy musiał się opowiedzieć, czy jest za PiS-owską polityką wobec imigrantów, czy przeciw. Stanowiska pośrednie nie wchodziły w rachubę. Przede wszystkim dlatego, że aktywiści skutecznie stosowali szantaż pod hasłem „żaden człowiek nie jest nielegalny”. Rzecz jasna żaden normalny człowiek nie życzy źle imigrantom szukającym lepszego życia. Ale zadajmy kilka podstawowych pytań. Co znaczy w praktyce sformułowanie, że „nikt nie jest nielegalny”? Że każdy ma prawo mieszkać, gdzie mu się żywnie podoba? Podróżować bez żadnych dokumentów? Domagać się przywilejów dostępnych obywatelom danego państwa? I to wszystko bez oglądania się na obowiązujące przepisy?