Odrzucenie przez Sejm projektu lewicy, który miał zlikwidować karę za pomoc w przeprowadzeniu aborcji, sprawiło, że nagle w środku wakacji wybuchły na nowo spory o aborcję i związki partnerskie. Po części to też efekt decyzji Donalda Tuska, który ogłosił, że koalicja rządząca przechodzi z fazy dyskusji w fazę działania i poprzez tzw. ustawę depenalizacyjną zgłoszoną przez lewicę, a ustawa o związkach partnerskich uzyska status projektu rządowego.
Oba te projekty łączy niebywała wprost stronniczość, z jaką są przedstawiane przez liberalnych komentatorów. Weźmy choćby próbkę dyskusji w popularnym medium o ustawie o związkach partnerskich, gdzie liberalne dziennikarki chwalą minister Katarzynę Kotulę (oczywiście z lewicy) za to, że w ramach konsultacji społecznych treść ustawy opiniowała u środowisk LGBT. I niemal na tym samym wdechu klęły na posłów PSL za to, że się związkom partnerskim przeciwstawiają. Dlaczego? Bo pewnie boją się proboszczów. To zarzut zupełnie nietrafiony, ale o tym za chwilę.
Czytaj więcej
Sukces Mélenchona to dla Putina równie dobra wiadomość, jak ewentualne zwycięstwo Le Pen. Obserwując wzmożenie, jakie zapanowało wśród wielu polskich polityków i komentatorów w ostatnią niedzielę, zacząłem się zastanawiać, czy nie przegapiłem jakichś wyborów krajowych. Czy to wybory uzupełniające do Senatu? Może przegapiłem, no bo upały, można coś przeoczyć. A może w jakimś mieście były przyspieszone wybory prezydenckie, bo czytam o smutku PiS i Władimira Putina?
Aborcja. „Nie chcesz, to jej nie rób!” – czy to etyczne postawienie sprawy?
Po przegranym głosowaniu w sprawie aborcji pojawił się dokładnie ten sam argument. Ci, którzy ustawę o depenalizacji poparli, to oświeceni, postępowi ludzie, wsłuchujący się rzekomo w głos kobiet, a w istocie w dość duże krzyki środowisk proaborcyjnych, które obwieściły się reprezentantkami pań. Ci zaś, którzy głosowali przeciwko, są wsteczni i słuchają (co za skandal!) Kościoła. Jak mantra wraca argument o obskuranckich konserwatystach, którzy rzekomo chcą innym meblować życie i rozkazywać, co wolno, a czego nie wolno. I wraca tu argument: jak uważasz, że aborcja jest zła, to jej nie rób. Jak nie chcesz związków partnerskich, to ich nie zawieraj, ale pozwól żyć innym.