Zobacz: to się dzieje naprawdę

Ukraiński reżyser Oleg Sencow walczył o Bachmut. Z pierwszego oddziału zginęli prawie wszyscy. On był ranny czterokrotnie. Jego film „Real” miał premierę na festiwalu w Karlowych Warach. To 88 minut armagedonu z okopów.

Publikacja: 05.07.2024 17:00

„Real” to 88 minut nagrania z kamery GoPro, która umieszczona była na hełmie Olega Sencowa. Na zdjęc

„Real” to 88 minut nagrania z kamery GoPro, która umieszczona była na hełmie Olega Sencowa. Na zdjęciu jeden z żołnierzy z jego oddziału w okopie w rejonie Zaporoża

Foto: materiały prasowe

Ponad dwa lata temu, niedługo po drugiej agresji Rosji na Ukrainę, świat obiegło jego zdjęcie w wojskowej kurtce w kolorze khaki, z karabinem w dłoniach. I wideo nagrane w okopach w lesie pod Kijowem z taką wizytówką: „Nazywam się Oleg Sencow. Jestem ukraińskim reżyserem, teraz żołnierzem Obrony Terytorialnej. Mój oddział został wysłany na pierwszą linię obrony Kijowa. Stawiamy czoła rosyjskim agresorom. Putin chce zniszczyć nasz kraj i nasz naród. Dziękujemy wam za wsparcie. Będziemy walczyć do końca i wygramy”. Tylko tyle. I aż tyle.

W tym samym czasie zapytany, czy rejestruje kamerą wojnę, Oleg Sencow, reżyser, laureat przyznawanej przez Parlament Europejski nagrody Sacharowa za wolność słowa, odpowiedział: „Nie. Po pierwsze nie mam czasu. Po drugie – nie chcę”.

Jednak teraz pokazuje dokument o wojnie. Jego światowa premiera odbyła się właśnie na festiwalu w Karlowych Warach. Reżyser podkreśla, że „Real” powstał całkowicie przez przypadek.

Gdy w lutym 2022 roku zgłosił się do Obrony Terytorialnej, zaproponowano mu pracę w biurze prasowym. Odmówił. „W czasie wojny nie ma znaczenia, czy jesteś filmowcem, kierowcą autobusu czy robotnikiem – wszyscy jesteśmy żołnierzami” – tłumaczył. Dwa tygodnie spędził na posterunkach kontrolnych na obrzeżach Kijowa, po czym razem z oddziałami wojskowymi trafił na „pierwszą linię obrony”, w lasach pod stolicą.

– Moje życie zmieniało się wielokrotnie. Robienie filmów to tylko jedna jego część, teraz moje miejsce jest tu, gdzie mogę najlepiej pomóc swojemu krajowi – mówił wtedy w krótkiej rozmowie z dziennikarzem AFP.

Po kilku miesiącach służby w Obronie Terytorialnej Sencow przeszedł do regularnej armii. Trafił do Donbasu, brał udział w bitwie o Bachmut. Dziś ma stopień porucznika. Zna najczarniejsze obrazy wojny. Z jego pierwszego oddziału zginęli już prawie wszyscy. On sam był ranny czterokrotnie. Z powodu wybuchów przeżył dwie perforacje ucha środkowego i dziś ma kłopoty ze słuchem. Może kiedyś uda się je wyleczyć. A może nie. Ważne, że żyje. Ma dla kogo. Pierwsza żona Alla, z którą ma dwoje dzieci, już w czasie aneksji Krymu opowiedziała się po stronie Rosji. Nie chciała go widzieć, rozeszli się w 2016 r. Teraz Sencow jest w nowym związku. Z drugą żoną, Weroniką, też ma dwoje dzieci. Rodzina jest dla niego ogromnie ważna. „Na wojnie trzeba wiedzieć, dla kogo się walczy i dla kogo warto przeżyć” – napisał na Facebooku.

Czytaj więcej

Jerzy Kapuściński: Słabo wspieramy młodych artystów

Z okopów do Karlowych Warów

A „Real”? Został zarejestrowany przypadkiem w czerwcu 2023 r. w rejonie Zaporoża, na południowym wschodzie kraju. „Zarejestrowany”, bo przecież nikt tego nagrania nie reżyserował. Tamtego dnia wymiana ognia trwała od czwartej rano do ósmej wieczorem. Poprawiając hełm, Sencow niechcący uruchomił zainstalowaną na nim kamerkę. To był moment, w którym chciał wyprowadzić swoich ludzi z okopów i spod ostrzału. Na dodatek cały czas pozostawał w radiowym kontakcie z innym oddziałem, ze wszystkich stron otoczonym przez Rosjan. Żołnierze, którzy znaleźli się w tej pułapce błagali o pomoc. Właśnie te dramatyczne chwile zarejestrowała kamera GoPro.

Sencow znalazł ten materiał w komputerze po jakimś czasie. Chciał go usunąć, bo zajmował dużo miejsca w pamięci. Ale gdy dokładnie to nagranie obejrzał – zdał sobie sprawę, że mówi coś istotnego o walce.

Latem 2023 r. posłał ten dziwny materiał do swojego producenta. Denis Iwanow zorganizował pokaz materiału, zaprosił na niego grupę przyjaciół. Wszyscy byli wstrząśnięci. Zawarł więc umowę koprodukcyjną z firmą chorwacką. W grudniu 2023 dostał też wsparcie z ESFUF (European Solidarity Fund for Ukrainian Films). Ale zasada była jasna: nic w materiale nie zostanie ruszone, zmienione, wyretuszowane. Postprodukcja „Realu” polegała na wyczyszczeniu obrazu i poprawieniu dźwięku. Sencow każdy, najkrótszy nawet wojskowy urlop spędzał w Kijowie, nadzorując te prace.

W pierwszym tygodniu lipca 2024 r., „Real” został pierwszy raz pokazany publicznie na festiwalu w Karlowych Warach. Okopy. Ludzie zdezorientowani, nie bardzo wiedzący, co się wokół dzieje. Wciąż słychać rozmowy – na żywo i przez radio. Jakieś pytania, rozkazy, błaganie o pomoc. I nieustające odgłosy strzałów, wybuchów. Gdzie? Daleko? Blisko? Zginął któryś z żołnierzy? Któryś z przyjaciół? Może następna rakieta dosięgnie tego miejsca? Ktoś nagle mówi o kilku rannych. Całkowita bezradność. Jak wyprowadzić oddział z okopu, który może za chwilę stać się kaźnią? „Cholera, wyprowadźcie nas stąd!” – słychać w radiu. Jak pomóc otoczonym przez wroga żołnierzom? Jak ich uratować? Kolejne rozmowy. „Siedzimy tu jak sardynki w puszce”. „Chłopcy, jadą do was”. Ktoś krzyczy, że „skurwysyny” się zbliżają. Słychać rozkazy: „Do boju, chłopcy, do boju”.

Ujęcia są nerwowe, czasem na ekranie są twarze żołnierzy, rów w ziemi zarośnięty skąpo zielenią, czasem buty. Widzimy to, co było przed oczami „Grunta” – Sencowa. Ale tak naprawdę liczy się to, co słyszymy. 88 minut chaosu i niepewności. 88 minut wojny.

„Na wojnie stajesz się niemal niewidomy – twierdzi reżyser. – 90 procent informacji twój mózg zbiera z dźwięków. Warkot helikoptera, krzyki, odgłosy wystrzałów, wybuchających bomb. Postanowiłem to pokazać” – mówi Sencow. I zastanawia się, jak z takiego filmu wyjść na bulwar przed hotelem Thermal, pełen rozbawionych dzieci, pensjonariuszy sanatoriów popijających leczniczą wodę, turystów wcinających kiełbasę w parkowych namiotach…

Dla Sencowa przyjazd do Karlowych Warów był niełatwym przedsięwzięciem. Jako żołnierz musiał uzyskać zgodę na zagraniczny wyjazd. Potem droga, która przed wojną zajęłaby dwie godziny, trwała dwie doby. Nie ma przecież lotów.

Ukraiński twórca został na festiwalu przyjęty jak bohater. Bo też jest bohaterem, choć sam tego słowa nie lubi. Przywitał go prezydent Czech Petr Pavel, który zapowiedział, że jego kraj będzie nadal wspierał Ukrainę. „Wierzę, że »Real« pokazuje wojnę w tak brutalnie prawdziwy sposób, że stanie się dla widzów wielkim przeżyciem” – dodał prezydent.

„To nie jest film, tylko czysty zapis. Film ma początek, koniec, scenariusz, jest montowany. Ten materiał wideo powstał przypadkiem” – powiedział sam Oleg Sencow przed pierwszym oficjalnym pokazem „Realu”, dodając, że część osób utrwalonych przez kamerę już nie żyje. I poprosił o minutę ciszy.

Zza kamery na barykady

Gdyby urodził się w Paryżu, to ze swoim talentem miałby pewnie dziś kilka filmów w canneńskim konkursie i statuetkę Cezara. Ale 47-letni Oleg Sencow pochodzi z położonego na Krymie Symferopola. W dzieciństwie mówił tylko po rosyjsku. Ukraińskiego nauczył się potem. Studiował ekonomię w Kijowie, potem reżyserię w Moskwie. Jego fabularny debiut z 2012 r. „Gracz” trafił na festiwal w Rotterdamie. To była opowieść o nastolatku z małej, ukraińskiej wsi, który staje się mistrzem komputerowej gry Quake. Aleks jest idolem dla kolegów, ale za swoją pasję płaci wysoką cenę. Zawala naukę w technikum i codzienne obowiązki. Doprowadza do rozpaczy matkę, którą irytuje jego maniakalne wysiadywanie przed komputerem. Jednak Aleks, pod pseudonimem „Koss” przygotowuje się do mistrzostw świata w Quake’u. Wygra? Osiągnie sukces? A jeśli nie? Sencow nakręcił „Gracza” w realistycznym stylu, m.in. na turnieju Quake’a, wśród autentycznych graczy.

Przygotowywał następny film, jednak po wybuchu masowych protestów w Kijowie w 2014 r., przerwał prace. Zaangażował się w działalność grupy Automajdan. Protestował przeciwko aneksji jego rodzimego Krymu przez Rosję. Brał udział w akcjach pomocy ukraińskim żołnierzom, uwięzionym w swoich bazach. 11 maja 2014 r. został zatrzymany przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa i oskarżony o przygotowywanie ataku terrorystycznego. Zarzucono mu, że razem z Ołeksandrem Kolczenką zorganizował grupę, która miała przeprowadzać ataki na terenie anektowanego półwyspu. W czasie śledztwa był torturowany.

„Najgorszy jest moment, gdy w worku na głowie kończy się powietrze, a człowiek chce oddychać. To zwierzęcy strach, którego nie da się porównać do niczego” – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Świat obiegły zdjęcia z procesu, który odbył się w 2015 r. w Rostowie nad Donem. Sencow siedział w klatce, za szklaną szybą, jak najgroźniejszy przestępca.

Nigdy nie przyznał się do organizowania ataków terrorystycznych, zaprzeczył, że kiedykolwiek planował dewastację zabytków czy zbliżył się do jednej z prawicowych grup. Nie obciążył też przyjaciół. „Zdrada czasami zaczyna się od zwykłego tchórzostwa. A tchórzostwo jest największym grzechem” – powiedział w sądzie, cytując „Mistrza i Małgorzatę” Bułhakowa. Podczas procesu jedyny świadek, który go obciążał, odwołał swoje zeznania. Złożył je w śledztwie, pod wpływem tortur. Ale Sencow i tak został skazany na 20 lat więzienia o zaostrzonym reżimie. Tak mu zresztą zapowiedziano: przyznasz się – dostaniesz siedem lat łagru, nie przyznasz się – 20 lat. Niedługo później, w listopadzie 2015 r. Sąd Najwyższy w Moskwie utrzymał ten wyrok w mocy.

Oleg Sencow trafił do obozów na Syberii. W 2017 roku został przeniesiony z kolonii karnej we wschodniej Jakucji na daleką północ, do Workuty – miasta, które leży 160 km od koła podbiegunowego. Podjął głodówkę, zapowiadając, że nie przerwie jej, dopóki jego wyrok nie zostanie zmieniony. Wytrwał pięć miesięcy. Był już strzępem człowieka.

Czytaj więcej

Rohrwacher: Kino pozwala poczuć to, co niewidzialne

Bić się o własny kraj

W liście do przyjaciół z całego świata, którzy go wspierali i żądali od Władimira Putina zmiany wyroku, napisał: „Z uwagi na krytyczny stan mojego zdrowia i patologiczne zmiany w narządach wewnętrznych podjęto decyzję, by karmić mnie siłą. Moja wola nie będzie już brana pod uwagę, gdyż podobno nie jestem w stanie odpowiednio ocenić stanu swojego zdrowia i niebezpieczeństwa, które mi zagraża. Przymusowe karmienie odbywa się pod pretekstem ratowania życia pacjenta. W tych warunkach jestem zmuszony zaprzestać strajku głodowego od jutra, czyli 6 października 2018 r. Przez 145 dni straciłem 20 kg wagi i jestem fizycznie wyczerpany, ale cel nie został osiągnięty. Dziękuję wszystkim, którzy mnie wspierali i proszę o wybaczenie tych, których zawiodłem. Chwała Ukrainie!”

Ludzie kultury przez kilka lat słali apele do Władimira Putina, podczas festiwali i uroczystości filmowych podnosili w górę kartki z napisem „Uwolnić Oleha Sencowa”. Ale Putin nie zgadzał się na ułaskawienie. Ostatecznie Sencow wyszedł jednak na wolność w 2019 roku, podczas wymiany więźniów. Niedługo potem przyjechał do Polski, pojawił się na gali wręczenia Orłów. Chciał podziękować swojemu przyjacielowi – producentowi, reżyserowi i prezydentowi Polskiej Akademii Filmowej Dariuszowi Jabłońskiemu. I polskim artystom, którzy przez kilka lat się o niego upominali.

– W więzieniu co rok dostawałem te same zdjęcia sali, na której ludzie trzymali uniesione w górę żółte kartki. Nie mogłem zrozumieć dlaczego. Potem okazało się, że to były inne fotografie – protest i apel co rok się powtarzały. Jestem wam wdzięczny. Zadziałało. Ale bój Ukrainy z agresorem nie zakończył się razem z moim uwolnieniem. Jeszcze 100 takich facetów, jak ja znajduje się w rękach rosyjskich. Będę kontynuował tę walkę, ale wracam też do filmu – mówił.

I żartował, że Putin uratował mu życie, bo gdyby go nie zaaresztowali, to walczyłby w Donbasie. Zapowiadał, że jeśli cokolwiek się w Ukrainie zdarzy, to będzie się bił o wolność kraju z bronią w rękach. Dotrzymał słowa. A kino? Tak naprawdę wrócił do filmu jeszcze w łagrze. Gdy ogłosił głodówkę, między innymi Dariusz Jabłoński, właściciel firmy Apple Film Production, namówił go na zekranizowanie sztuki „Numery”, którą Sencow napisał dziesięć lat wcześniej.

Pomyślał, że ten film może uratować mu życie, sprawić, że przerwie głodówkę. Sencow połknął haczyk, ale łatwo nie było. Do więźnia z trudem dochodziły cenzurowane maile, a odwiedzać go mogli tylko członkowie rodziny i prawnik. I to on właśnie pokazywał Sencowowi rysunki z projektami scenografii, kostiumów. Z odległości 6 tys. kilometrów reżyser mailowo ustalał obsadę, dawał wskazówki. Na planie zastępował go Achtem Sejtablajew, za kamerą stanął znakomity operator i dokumentalista Adam Sikora, film zmontował Jarosław Kamiński.

Cena wolności jest ogromna

Numery” były dramatem o terrorze. Ludzie nie mają tu nawet imion, tylko tytułowe numery. O ich życiu całkowicie decyduje dyktator Wielkie Zero, pospolity facet, który ma władzę Boga. Ale film jest opowieścią o rodzeniu się buntu i o mechanizmach rewolucji. Z gorzką puentą. Jak z końcówki songu, który kiedyś śpiewał Jacek Kaczmarski. Bo mentalność zostaje. Żądza władzy się nie zmienia i „mury rosną, rosną, rosną...”

Sencow napisał „Numery” ponad 15 lat temu. Przyznaje, że wtedy nie była to opowieść o Ukrainie i Rosji, lecz o mechanizmach dyktatury i rewolucji. Film, który utrzymywał konwencję teatralną, rzeczywiście był uniwersalny. A jednak oglądając go, trudno zapomnieć, że zrobił go człowiek, który nosi w sobie wspomnienie śmierci, niesprawiedliwości. I cierpienia.

Kolejny film „Nosorożec”, zrealizowany już na wolności, sam Sencow uważa za swój właściwy, fabularny debiut. Bo „Gracz” był zrobiony za minimalne pieniądze, a „Numery” powstały dzięki przyjaciołom, gdy był w łagrze.

Akcja „Nosorożca” toczy się w latach 90., w małym ukraińskim miasteczku. To historia chłopaka, który chcąc przeżyć w surowym świecie, zostaje złodziejaszkiem. Potem, coraz bardziej bezwzględny i zdeterminowany, zamienia się w gangstera. Ale gdzieś na dnie serca tkwi w nim jeszcze człowiek.

Gdy „Nosorożec” trafił na krakowski festiwal Off Camera, Sencow już na pokaz nie przyjechał. Był maj 2022 r. Reżyser zaciągnął się do wojska, podobnie jak aktor amator, który zagrał w jego filmie. W spotkaniu z widzami uczestniczyli więc operator Bogumił Godfrejow i Jabłoński, polski współproducent filmu, który m.in. powiedział: – W kręconym w 2021 r. „Nosorożcu” Oleg opowiadał o czasie, w którym Ukraina wychodziła ze świata zbudowanego przez ZSRR. Pytał, czy jego kraj rzeczywiście się z sowieckiej mentalności wyzwolił. Wojna, która się teraz toczy to świadectwo, że Ukraina jest już wolna.

Czytaj więcej

Kos, czyli płonąca Polska Pawła Maślony

Jednak cena tej wolności jest ogromna. Światu ta wojna powszednieje. Obrazy zniszczeń i śmierci nie zajmują już pierwszych minut telewizyjnych dzienników. Ale w Ukrainie wciąż giną ludzie. Oleg Sencow, reżyser i żołnierz, też żyje dziś jakby w dwóch rzeczywistościach. Co jakiś czas wyrywa się z wojennego piekła Donbasu, by w Kijowie przez chwilę, przez kilka dni urlopu, pooddychać normalnością, a przynajmniej niemal normalnością. Jadąc do Karlowych Warów w rozmowie z dziennikarzem „Variety” powiedział, że chce się rozkoszować atmosferą festiwalu i wypić kufel czeskiego piwa.

Tylko jak z tego kolorowego świata czerwonych dywanów, wakacyjnych tłumów, młodzieży koczującej pod kinem w hotelu Thermal wrócić do okopu, który nie jest filmową dekoracją? Jak zagłuszyć w sobie wspomnienie tego zwierzęcego lęku, gdy czujesz, że w worku na głowie kończy się powietrze, a ty tak bardzo chcesz złapać oddech? Jak wyrzucić z głowy myśl, że twoje dzieci w jednej chwili mogą zostać półsierotami? Jak żyć ze świadomością, że gdzieś tam jest normalny świat, a dla ciebie każdy dzień może być ostatnim?

Ponad dwa lata temu, niedługo po drugiej agresji Rosji na Ukrainę, świat obiegło jego zdjęcie w wojskowej kurtce w kolorze khaki, z karabinem w dłoniach. I wideo nagrane w okopach w lesie pod Kijowem z taką wizytówką: „Nazywam się Oleg Sencow. Jestem ukraińskim reżyserem, teraz żołnierzem Obrony Terytorialnej. Mój oddział został wysłany na pierwszą linię obrony Kijowa. Stawiamy czoła rosyjskim agresorom. Putin chce zniszczyć nasz kraj i nasz naród. Dziękujemy wam za wsparcie. Będziemy walczyć do końca i wygramy”. Tylko tyle. I aż tyle.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Bałkan elektryk
Plus Minus
Ta gra nazywa się soccer
Plus Minus
Leksykon zamordysty
Plus Minus
Ateizm – intronizacja ludzkiej pychy
Materiał Promocyjny
Mazda CX-5 – wszystko, co dobre, ma swój koniec
Plus Minus
„Atlas”: Fajerwerki sztucznej inteligencji
Materiał Promocyjny
Jak Lidl Polska wspiera polskich producentów i eksport ich produktów?