Jeszcze nie tak dawno, na łamach „Rzeczpospolitej”, wykazywałem, jak nieprzemyślanym działaniem było odebranie nauczycielowi możliwości oceniania prac domowych. Ów projekt opierał się w pewnej mierze na założeniu, że młodzież ma kompetencje do oceny tego, czego i w jaki sposób powinna się uczyć. Jak bowiem przyznała sama minister edukacji Barbara Nowacka, był on wielokrotnie konsultowany przede wszystkim z młodzieżą.
Tym razem, przy okazji zmian dotyczących lektur szkolnych, młodzież została pominięta na rzecz szerzej nieznanych ekspertów, a odpowiedzialność pani minister została sprowadzona do złożenia podpisu i, jak twierdzi, sporu o „Chłopów” Reymonta, w obronie których miała stanąć. Niemniej, podobnie jak w przypadku wspomnianych prac domowych, wydaje się, że cele i założenia przesłoniły koszty i nikt nie zadał sobie pytania, po co lektury szkolne właściwie są. Innymi słowy, pytania o to, co chcemy osiągnąć, nakazując dzieciom czytać takie, a nie inne książki.
Czytaj więcej
Niby wszystko wokół się zmienia, ale jedno pozostaje niezmienne: polska polityka to świat na opak. Były minister sprawiedliwości znany jest np. z łamania prawa, a nowa minister edukacji to typowy nieuk.
Minister edukacji obniża wymagania wobec uczniów. To jak dostosowywać przepisy drogowe do pijanych kierowców, zamiast leczyć ich z alkoholizmu
Kiedy niepokój budzą proponowane zmiany, m.in. ograniczenie lektury „Pana Tadeusza” do kilku wybranych fragmentów, jeszcze bardziej niepokojące muszą się wydać racje, jakie za tymi zmianami stoją. Dotychczasowa lista lektur była, według pani minister, zbyt długa i nieczytana. Do tego zawierała pozycje, których archaiczny język miał być zupełnie niezrozumiały dla młodzieży i, co więcej, znajdowały się tam treści indoktrynacyjne.
W założeniu zmiany mają więc zachęcić młodzież do czytania i zrozumienia literatury, a nie sięgania po internetowe opracowania: „Jak pytamy dziś młodzież szkolną, czy przeczytali, to jak oni widzą grubość książki i czytają język, który jest dla nich jeszcze bardziej archaiczny, to odrzucają w całości. Ja chcę, żeby oni w kawałkach poznali, a jak poznają w kawałkach, to pewnie się zaciekawią” – mówiła minister Nowacka na antenie Radia Zet.