Moim zdaniem zaprezentowane przez ciebie hasło nie jest antysemickie. Agresywne, ale nie antysemickie. Jak wspominałem wcześniej, syjonista nie jest synonimem Żyda. Zresztą może to kwestia mojej bańki, ale dotąd nie spotkałem się z podobnymi zachowaniami. Polskie środowiska wspierające Palestynę – z mojego doświadczenia – są bardzo inkluzywne. Sam nasz kolektyw skupia i muzułmanów, i Arabów, i Żydów. Stoimy – bez uprzedzeń – ramię w ramię dla sprawy. Oczywiście, to jednostkowe przeżycie, które nie musi być reprezentatywne, ale samemu nigdy na żadnym proteście czy akcji nie zdarzyło mi się doświadczyć antysemityzmu.
Piotr Zychowicz: Wojna w Ukrainie? Polska nie najgorzej rozegrała tę partię
Pomagaliśmy Ukrainie na piękne oczy, licząc na dozgonną wdzięczność Kijowa. Dlatego wystąpienie Wołodymyra Zełenskiego w ONZ – gdy powiedział, że Polska gra w obozie rosyjskim – było takim szokiem. Nasi politycy poczuli się urażeni i zdradzeni. To było śmieszne - mówi Piotr Zychowicz, publicysta historyczny.
Celebryci muszą rozsądnie wypowiadać się na temat Izraela i Palestyny
Jak ci się podoba akcja w internecie, która polega na blokowaniu znanych ludzi – także w Polsce – którzy nie dość mocno potępiają Izrael?
Nie jestem w temacie, ale uważam, że użytkownicy social mediów mogą robić to, na co mają ochotę. Jeśli nie chcą widzieć u siebie danych treści, to nie ma problemu. Celebryci mają dużą publikę, za pośrednictwem której mogą wyrazić swoje poparcie dla jakiejś sprawy. Są przecież przypadki ludzi, którzy w życiu nie zainteresowaliby się np. tematem Palestyny, ale podjęli go, bo zobaczyli, że jego lub jej ulubiony aktor coś o tym napisał. Tak wygląda proces edukowania. Wpływ celebrytów i mass mediów jest bardzo ważny, a jeśli w grę wchodzą prawa człowieka, to wszyscy jesteśmy w jakiś sposób zobligowani, żeby zareagować.
Czy to uzasadnia eliminowanie z debaty osób, które akurat mają inne zdanie, niż ty byś chciał?
Nie widzę powodu, dla którego odbieranie platformy osobom, które głoszą szkodliwe poglądy, miałoby być złe. Powiem ci zupełnie szczerze: nie bardzo wierzę w tzw. cancel culture. Jest garstka osób, które faktycznie doświadczyły całkowitego wykluczenia z debaty. Większość osób, które – zdawałoby się – zostały wyrzucone poza nawias dyskusji, nadal spokojnie funkcjonuje i zarabia ogromne pieniądze. To, że kogoś skrytykowano czy nawet „scancelowano” w internecie, niekoniecznie musi mieć przełożenie na rzeczywistość.
Zgodziłbym się z tym. Moim zdaniem to zjawisko więcej mówi o podejściu do debaty u osób, które wykluczają. Nawet jeśli się z kimś nie zgadzam, to nie uważam, że on nie ma prawa głosu.
Czy tym właśnie jest cancelowanie? Wydaje mi się, że clou nie jest to, by ktoś zupełnie stracił mandat do zabierania stanowiska, tylko by ograniczyć jego „strefę wpływów”, sprowokować refleksję i uzupełnienie braków w wiedzy, bo to najczęściej jest przyczyną szkodliwych poglądów.
Kto ma oceniać, jaki pogląd jest szkodliwy?
Masowe mordowanie niewinnych cywilów jest nim chyba bezapelacyjnie.
Młodym ciężko jest się buntować ze względu na sytuację ekonomiczną
Dlaczego twoim zdaniem młodzi się dziś buntują?
Nie postrzegam propalestyńskich protestów jako aktu młodzieńczego buntu. Mam intuicję, że obecne młode pokolenie, nasze, jest najmocniej wyczulone na krzywdę innych, bo dzięki globalnym mediom społecznościowym mamy dostęp do przekazów z całego świata, niezależnie od miejsca. Nie żeby poprzednie pokolenia nie były, ale to właśnie teraz obserwowanie losów innych i swoiste utożsamianie się z nimi jest najłatwiejsze. W tym momencie wydarzenia z Gazy są relacjonowane z pierwszej ręki. A my możemy te relacje – bardzo konkretne, nie abstrakcyjne – odbierać. Poza tym młodzi może nawet nie tyle są najbardziej zbuntowani, co najlepiej słyszalni i widzialni.
To gdzie widzisz ten młodzieńczy bunt?
Na pewno tam, gdzie widzimy sprzeciw wobec tego, jak bardzo konserwatywnym krajem jest Polska. W naszym pokoleniu dominuje mimo wszystko lewicowy punkt widzenia, który ma niewielką siłę w „dorosłej” polityce. Myślę, że fakt, iż młodzi ludzie mają dużo skrajniejsze poglądy – co nie znaczy, że niestabilne – stanowi pewną próbę wyłamania się z szarości polskiego społeczeństwa.
Co to znaczy?
Konserwatywne, umiarkowane poglądy, dużo tematów tabu i kultura, która mentalnie utknęła w latach 80. Młode pokolenie wybija się z tego, choćby przez alternatywny ubiór czy właśnie lewicujące poglądy. Rzecz jasna trudno jest mi zarysować opis całości, bo każdy z nas obraca się w trochę innym otoczeniu.
Gdyby tak było, jak mówisz, to nie słyszałbym o niczym innym niż o buntach. A jest przeciwko czemu się buntować. Poza konserwatywną agendą mamy gigantyczny kryzys na rynku mieszkaniowym, wciąż częściowo uśmieciowioną pracę, kult harowania, a w kraju spokój.
Też uważam, że jest tego za mało, ale nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że jest całkowity spokój. Są protesty w związku z mieszkaniówką – niedawno odbywał się taki pod głównym kampusem Uniwersytetu Warszawskiego, podczas którego uczestnicy solidaryzowali się ze strajkującymi w akademiku Kamionka studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ale to rzeczywiście przykre, że wiele osób zdaje się sądzić, że wyjście na ulice nie jest w stanie niczego zmienić.
Z czego bierze się to przekonanie?
Mimo tego, co wydarzyło się w 1989 r. – i jak ogromny był to przełom – uważam, że powszechnym przekonaniem jest, że nawet głośno artykułowany sprzeciw obywateli nie ma przełożenia na działania rządu. Pamiętamy Strajk Kobiet z 2020 r. Nie twierdzę bynajmniej, że tamten opór spełzł na niczym, ale nie osiągnął tyle, ile od niego oczekiwano.
Jan Pawlicki: PiS nie potrafi tworzyć kultury
Prawo i Sprawiedliwość nie buduje instytucji, lecz je kolonizuje, podporządkowuje – od kultury przez media po sądownictwo. Po utracie władzy wajcha zostanie przełożona, co pewnie poskutkuje dalszym osłabieniem struktur państwa. Rozmowa z Janem Pawlickim, Producentem telewizyjnym
Nie ma strajku w Ministerstwie rozwoju, bo studenci czują się bezradni
Jednak w PRL-u uprawiano działalność opozycyjną często nie tylko w poczuciu beznadziei, ale również w warunkach państwa niekłamanie autorytarnego, które nie miało oporów przed wtrącaniem ludzi do więzień. Może więc to kwestia specyficznie naszego pokolenia?
Trudno mi to ocenić, bo akurat obracam się w kręgu ludzi, którzy chętnie wyszliby na ulice celem pokojowego oporu. Myślę jednak, że sęk tkwi w braku solidarności. To w żadnym razie nie wyklucza się z tym, co powiedziałem o lewicowości naszego pokolenia. Tak zwane lewaki mają to do siebie, że bardzo nie lubią siebie nawzajem. Dużo w tym środowisku uprzedzeń, które uniemożliwiają wspólne działanie w celu załatwienia jakiejś konkretnej sprawy. Prawica umie to robić i dlatego tak długo rządziła.
Skoro względy towarzyskie sprawiają, że kryzys mieszkaniowy schodzi na drugi plan, to może moja diagnoza sytuacji w Polsce jest nietrafiona i aż tak źle nie jest?
No tak, każdy chciałby płacić 4 tysiące miesięcznie za wynajem mieszkania…
To czemu nie ma jeszcze strajku okupacyjnego w budynku Ministerstwa Rozwoju?
Dobre pytanie, nie wiem czemu. Wracamy chyba do poczucia bezradności, którego sam po części jestem ofiarą.
Akurat ty?
Gdy powiedziałeś o tym Ministerstwie Rozwoju, to dokładnie w tym momencie pomyślałem sobie, że chciałbym coś takiego zorganizować, ale jest tyle innych rzeczy, którymi muszę się zająć – studia, egzaminy. Trzeba by znaleźć ludzi, którzy mogliby się tym zainteresować i się zaangażować. Nasze pokolenie jest bardzo zajęte i ma wystarczająco dużo stresu. Krótko mówiąc, mamy mocno pod górkę.
Dlaczego tak sądzisz?
Prawdopodobnie nie będzie komu pracować na nasze emerytury, ludzie z wyższym wykształceniem trafiają do McDonald'sa, bo teraz już prawie każdy ma papier. Trwa wyścig szczurów, które muszą przeżyć od pierwszego do pierwszego. Jak w takich okolicznościach organizować protesty? Musimy wziąć pod uwagę, że takie przedsięwzięcie często wiąże się z ryzykiem np. problemów w pracy, nie wspominając już o dużym stresie związanym z całym przedsięwzięciem. Nie ma co się dziwić, że ludzie nie chcą rezygnować z tych resztek wygody.
Co zrobicie – jako kolektyw kefija – gdy konflikt w Gazie zakończy się lub wygaśnie? Rozejdziecie się do domów?
Pewnie zajmiemy się czymś innym. Jesteśmy grupą ludzi, którą poza wzajemną sympatią łączą wspólne wartości, więc na pewno nie zawiesimy działalności. Znamy swoje zdolności organizacyjne i zasoby. Poza tym temat Palestyny nie zniknie z agendy w najbliższym czasie. Niestety.
Aleksander Szymański
Aktywista, student drugiego roku polityki społecznej na Uniwersytecie Warszawskim, członek kolektywu kefija, który – jak sam o sobie pisze – jest „działającym w Warszawie kolektywem walczącym o prawa ludności palestyńskiej w oparciu o radykalną empatię i intersekcjonalność”.