Miniony tydzień nie był dobry dla polskiego Kościoła. Portal Więź opublikował ogromny, bardzo dobrze udokumentowany tekst Zbigniewa Nosowskiego na temat zgłoszonych do Watykanu zaniedbań arcybiskupa Tadeusza Wojdy w kwestii ochrony małoletnich w Kościele. Streszczać go w tym miejscu nie będę, mogę tylko napisać, że zarzuty są naprawdę poważne. Niektóre z wypowiedzi nowego przewodniczącego Komisji Episkopatu Polski dowodzą, że lekceważy on dramat wykorzystania seksualnego. „To było tylko macanie” – mówił do pełnomocniczki osoby skrzywdzonej na temat „innej czynności seksualnej”.
Czytaj więcej
Koalicja rządząca skoncentrowana jest na rozliczeniach, z kolei PiS na obronie Kościoła i swojego stanu posiadania. Wszystkim brakuje czasu, by zająć się skrzywdzonymi przez pedofilów.
Ks. Marcin Kwiecień pokazuje jak wygląda komunikacja w kurii
Zbigniew Nosowski w trakcie pisania tekstu zadał całą serię pytań kurii gdańskiej i na żadne nie otrzymał odpowiedzi, ale już gdy artykuł się ukazał, głos zabrał rzecznik prasowy archidiecezji gdańskiej ks. Maciej Kwiecień. Odpowiedź na zadane pytania byłaby oczywiście ponad jego godność, zamiast tego zaatakował więc dziennikarza. „Sformułowane w artykule niektóre tezy oraz pytania skierowane do Metropolity Gdańskiego sugerują pewną wiedzę Autora tekstu na temat sprawy. Jednakże wiedza ta jest fragmentaryczna, w pewnej mierze oparta na wcześniejszych doniesieniach medialnych i subiektywnych komentarzach” – oznajmił ksiądz, który ze skrzywdzonymi nie rozmawiał, na pytania nie odpowiada, ale za to ma, jak się zdaje, „wlaną wiedzę”, co jest prawdą, a co nią nie jest. Dalej zaś rzecznik oznajmia, że dziennikarz nie ma prawa oceniać modelu działania kurialistów, a prawnicy kanoniczni, którzy sformułowali skargę do Kurii Rzymskiej, nie znają się na prawie, bo tylko on i kuria gdańska są godni oceniać, co jest zgodne z prawem, a co nie. „Podważanie kompetencji osób prowadzących postępowanie i ich dyskredytowanie w oczach opinii publicznej oraz spekulacje dotyczące rzekomych zaniedbań proceduralnych ze strony Metropolity Gdańskiego są przejawem nieznajomości całej sprawy i kościelnego prawa procesowego” – przekonywał rzecznik.
Ogromny regres w działaniu instytucji katolickich wynika także z tego, że wielu polskich biskupów nie widzi różnicy między PR-em a dziennikarstwem.
Nad tym oświadczeniem nie trzeba się nawet szczególnie pastwić. Ono samo jest najlepszym świadectwem tego, jak wygląda komunikacja w kurii gdańskiej. Buta, pewność siebie, traktowanie innych z góry, przekonanie o własnej doskonałości aż wylewają się z tych słów. Jeśli ksiądz rzecznik chciał pokazać, jak się traktuje ludzi w archidiecezji gdańskiej, o czym pisał Zbigniew Nosowski, to mu się to udało. Duch arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia wciąż czuwa nad komunikacją.