Portugalska rewolucja goździków. "Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się stało"

W 1974 r. w Lizbonie rewolucja goździków w niespełna dobę obaliła reżim stworzony przez Antónia Salazara. Pół wieku później co szósty Portugalczyk zagłosował w wyborach parlamentarnych na partię nawiązującą do salazarowskiej ideologii.

Publikacja: 25.04.2024 17:59

Wojskowy poprosił Celeste o papierosy, ale że ich nie miała, zaofiarowała goździka, którego przyjął

Wojskowy poprosił Celeste o papierosy, ale że ich nie miała, zaofiarowała goździka, którego przyjął i wetknął do lufy karabinu. Na zdjęciu: rewolucja goździków w Lizbonie, 25 kwietnia 1974 r.

Foto: Jean-Claude FRANCOLON/Gamma-Rapho via Getty Images

Radiowa stacja Alfabeta 24 kwietnia 1974 r. o 22.55 nadała piosenkę Paula de Carvalho „E depois do Adeus”. Dla spiskowców była sygnałem, że zaczynają jeszcze tej nocy. Znak do działania popłynął z radia Renascenca, które 20 minut po północy wyemitowało utwór „Grândola, Vila Morena”. Oddziały armii opuściły koszary i udały się w kierunku wyznaczonych celów. Nim zaczęło świtać, rewolucjoniści opanowali lizbońskie lotnisko oraz studia państwowej telewizji i radia. Z największej prywatnej rozgłośni – Rádio Clube Português – nadali komunikat do ludności Lizbony o zachowanie spokoju i nieopuszczanie domów. Po nim wyemitowano hymn.

Czytaj więcej

Portugalskie Betlejem pełne tajemnic, legend i zbrodni

Zamach majowy

Wmaju 1926 roku Europa nie tylko w Polsce była świadkiem zbrojnego obalenia rządu. 15 maja Józef Piłsudski przejął władzę w Warszawie, a 28 rewolta wojskowa wybuchła w Bradze na północy Portugalii. Stamtąd buntownicy pod wodzą generała Manuela da Costy pomaszerowali na Lizbonę, a że cieszyli się szerokim poparciem, odnieśli błyskawiczne zwycięstwo.

W przeciwieństwie do wydarzeń w Polsce te w Portugalii były bezkrwawe. Po ich zakończeniu rozwiązano parlament i unieważniono konstytucję z roku 1911, ustalając rządy wojskowe. – I Republikę Portugalską cechowała ogromna niestabilność polityczna – tłumaczy dr Bartosz Kaczorowski z Katedry Historii Powszechnej Najnowszej Uniwersytetu Łódzkiego. – W latach 1910–1926 zmieniło się ponad 40 gabinetów, średnio trzy na rok. Republika miała odnowić standardy po skostniałej monarchii, a okazała się chaosem i przyniosła problemy gospodarcze, których rządzący nie byli w stanie rozwiązać.

Po upadku republiki na scenie pojawił się António de Oliveira Salazar. 37-letni profesor ekonomii, wykładowca Uniwersytetu w Coimbrze, który objął stanowisko ministra finansów. Miał niezwykle trudne zadanie ożywienia zrujnowanej gospodarki i zduszenia galopującej inflacji. Portugalia straciła płynność finansową, przestała spłacać zagraniczne długi, korupcja była powszechna.

– Salazar publikował artykuły, jak zreformować gospodarkę, miał opinię wybitnego specjalisty, ideowo był konserwatystą, dlatego to do niego zwrócili się wojskowi – wyjaśnia Kaczorowski. – Zrównoważył budżet metodami tradycyjnymi, większą ściągalnością podatków i mniejszymi wydatkami. Stał się najważniejszym ministrem w rządzie i na fali sukcesu w 1932 r. premierem.

Rok później przygotowany na zlecenie Salazara projekt konstytucji rozpoczął epokę Nowego Państwa (Estado Novo), która przetrwała 41 lat. Rozwiązano partie polityczne i na ich miejsce powołano Unię Narodową – organizację polityczną o charakterze ponadpartyjnym. Swobodę wypowiedzi hamowała cenzura, opozycja zeszła do podziemia. Zredukowano prawa obywatelskie i zdelegalizowano strajki. Zachowano jednak wolną inicjatywę gospodarczą oraz własność prywatną. Najsłynniejszym hasłem reżimu było: „Nic przeciw narodowi, wszystko za naród”. Rolę fundamentów Nowego Państwa odgrywały w koncepcji Salazara tzw. prawdy wieczyste: religia, którą stawiał na pierwszym miejscu, oraz ojczyzna, władza, rodzina i praca. Zasady moralności miał określać Kościół katolicki, nękany w latach rządów republikańskich. Dla kontroli panującej sytuacji powstała tajna Policja Nadzoru i Ochrony Społecznej.

Dwoistość dyktatora

Nowe Państwo w pierwszej kolejności postawiło na szeroko zakrojony program robót publicznych, co zapewniło pracę wielu bezrobotnym, którzy stracili ją w wyniku kryzysu lat 20. W ciągu zaledwie dekady znacząco poprawiono infrastrukturę kraju. W Lizbonie zbudowano lotnisko, a na jej obrzeżach Stadion Narodowy, do którego poprowadzono jedną z pierwszych na świecie autostrad. W ramach generalnego planu urbanizacji i rozbudowy stolicy powstały osiedla mieszkaniowe, szkoły, drogi, parki, systemy instalacji sanitarnych. Salazar zdusił deficyt, którego nie było przez cały okres Nowego Państwa, i spłacał długi.

Wyzwaniem była też jednak polityka zagraniczna w obliczu nadciągającej wojny. Za wsparcie generała Franco w wojnie domowej w Hiszpanii Salazar omal nie zapłacił życiem. Niezadowolona z tego Frente Popular – organizacja anarchistów i komunistów – 4 czerwca 1937 r. zorganizowała zamach bombowy na dyktatora. Wyszedł z niego bez szwanku, ale po tym wydarzeniu wprowadził się do otoczonej wysokim murem posiadłości na tyłach parlamentu w Sao Bento, w której spędzał większość czasu aż do śmierci. Salazar był dyktatorem intelektualistą, politykiem gabinetowym. Prywatnie pobożny, skromny i pracowity, nigdy nie założył rodziny, mieszkał z długoletnią gospodynią Marią i jej podopieczną.

Sprawdzianem jego zdolności politycznych i dyplomatycznych była II wojna światowa. Zdołał przez nią przeprowadzić Portugalię bez większego uszczerbku, zachowując neutralność. – Udział Portugalii w I wojnie światowej był straszliwym doświadczeniem dla społeczeństwa. Zginęło wielu żołnierzy, a nic nie zyskaliśmy – mówi Tiago Brandão, dziennikarz portugalskiego radia TSF. – Szczególnie w tym kontekście przeprowadzenie kraju suchą stopą przez koszmar II wojny czyniło z Salazara wręcz zbawcę narodu. W szkole, już po upadku reżimu, uczono nas, że potrafił zachować neutralność, płynąc z falą. Gdy szala przechylała się na stronę Niemców, umiejętnie im sprzyjał, by gdy się odwróciła, umiejętnie sprzyjać aliantom. Czynił to na tyle skutecznie, że w 1949 r. Portugalia znalazła się wśród założycieli NATO.

– Badałem postawę Salazara w okresie wojny, sięgając głęboko do dokumentów archiwalnych, i oceniam ją bardzo wysoko. Oddał Portugalii w tym czasie wielką przysługę – dodaje Kaczorowski.

– Jeśli przyjrzymy się wielu długoletnim władcom, to zauważymy, że na początku często robili wiele dobrego – zauważa Iza Klementowska, autorka książki „Samotność Portugalczyka”. – O Salazarze również możemy to powiedzieć. Wyprowadził Portugalię z totalnej biedy, wprowadził na wyższy poziom edukację i służbę zdrowia, uporządkował kraj. Ale on przez całe swoje życie przejawiał swoistą dwoistość natury. W czasie II wojny światowej wielu osobom, które w ucieczce przez Portugalię szukały ratunku, odmówił wiz. Z drugiej strony swoją polityką wiele istnień uratował, ale później karta się odwróciła.

W 1958 r. reżim zadrżał w posadach. Gen. Humberto Delgado wyrósł na faworyta wyborów prezydenckich. Manifestację poparcia dla niego konna policja rozpędziła szablami, wybory zmanipulowano, a samego Delgado dopadła tajna policja; siedem lat później zamordował go jeden z jej agentów. Liczba więźniów politycznych, brutalnie torturowanych, przetrzymywanych bez procesu, rosła.

– Poznałam wiele ich tragicznych historii – kontynuuje Klementowska. – Najbardziej zapadła mi w pamięć opowieść człowieka, którego wieloczłonowe nazwisko brzmiało dokładnie tak jak pewnego działacza komunistycznego. Wyszedł z domu po gazetę i nie wrócił. Został aresztowany, był przetrzymywany w jednej ze średniowiecznych twierdz, które zamieniano na więzienia. Torturowano go metodą bezsenności, puszczaniem bardzo ostrych dźwięków. Kiedy go wypuszczono, zamiast do domu wyruszył gdzieś na północ.

W 1961 r. wybuch powstania w Angoli rozpoczął wojny kolonialne, które w kolejnych 13 latach kosztowały życie około 9 tys. Portugalczyków i pochłonęły prawie połowę PKB kraju. Manifestacje sprzeciwu, bunty studentów brutalnie tłumiono. Poziom życia spadał, z kraju legalnie i nielegalnie wyjechało ponad 1,5 miliona ludzi, czyli około 10 proc. populacji.

– Opozycjoniści, artyści, ludzie kultury emigrowali, bo dusili się bez wolności. Było mnóstwo absurdalnych ograniczeń, choćby zakaz picia coca-coli, by nie niszczyć tradycyjnej portugalskiej kultury – mówi Brandao. – Ludzie mieli dość wojen kolonialnych, pieniędzy, które pochłaniały, nie mówiąc już o tym, że wielu młodych chłopców nie wracało albo wracało okaleczonych. Cała Portugalia była jedną wielką raną – dodaje Klementowska.

W 1968 r. Salazar doznał wylewu krwi do mózgu i paraliżu. Żył jeszcze dwa lata, ale fotel premiera, na którym zasiadał 36 lat, zajął już Marcelo Caetano. – Choć miał bardziej liberalne spojrzenie – zelżała cenzura, dopuszczono w ograniczonym stopniu do wyborów opozycję, zwiększył wzrost gospodarczy – to nie miał takiego autorytetu jak Salazar – wyjaśnia Kaczorowski. – Do tego zmieniła się armia, która potrzebując ludzi, straciła charakter arystokratyczny. Wśród oficerów niższego szczebla pojawili się przedstawiciele niższych warstw społecznych, chłopstwa, nastawionego, szczególnie na południu, radykalnie lewicowo. Kryzys naftowy 1973 r. skomplikował dodatkowo wiele spraw. Rosło przekonanie, że wojny w Afryce nie da się wygrać, a przełomem stała się książka dowódcy wojsk portugalskich w Gwinei generała Antónia de Spínoli „Portugalia i przyszłość”, w której otwarcie postulował wycofanie się z Afryki. Taki był grunt spisku.

Czytaj więcej

50 lat od monachijskiej masakry

Niech żyje wolność!

Marcelo Caetano o wybuchu rewolucji dowiedział się od szefa tajnej policji Fernanda da Silvy Paisa około 5.00. Schronił się w garnizonie Narodowej Gwardii Republikańskiej na Largo do Carmo w dzielnicy Chiado. Z nastaniem dnia, ludzie – nie zważając na radiowy apel – zaczęli tysiącami wychodzić na ulicę. Tłok w i tak wąskich lizbońskich uliczkach mocno spowalniał kolumnę wojskowych czołgów zmierzających na Carmo. Z drugiej jednak strony lojaliści, którzy chcieli powstrzymać maszerujących po premiera, otoczeni przez ludzi, nie mieli jak tego zrobić, a wielu zaczęło przyłączać się do rewolucji.

40-letnia Celeste Caeiro mieszkała w wynajmowanym pokoju w Chiado. 25 kwietnia restauracja, w której pracowała jako szatniarka, miała obchodzić pierwszą rocznicę otwarcia. Właściciele zamówili większą liczbę goździków, by wręczać je klientkom, jednak z racji wydarzeń lokalu nie otwarto. Pracowników zwolniono do domów, a kierownik wręczył każdemu naręcza czerwonych i białych kwiatków trzymanych w magazynie.

Celeste ruszyła do Chiado, gdzie stały już czołgi rewolucjonistów. Od jednego z żołnierzy miała usłyszeć, że idą zatrzymać Caetano. Wojskowy poprosił ją o papierosy, ale że ich nie miała, zaofiarowała goździka, którego przyjął i wetknął do lufy karabinu. Celeste zaczęła rozdawać goździki jego towarzyszom, co dało wydarzeniom nazwę – rewolucja goździków. Tłum skandował hasła „Precz z faszyzmem!”, czy „Niech żyje wolność!”. Do wolności było jednak jeszcze kilka godzin.

O 15.10 kapitan Fernando Salgueiro Maia, który otoczył garnizon z ukrywającym się Caetano, przez megafon dał broniącym 10 minut na poddanie się. Gdy ultimatum nie zostało spełnione, otwarto ogień z karabinu maszynowego w stronę fasady. Rozpoczęły się negocjacje. Dyktator odmówił ustąpienia przed oficerem niższej rangi. Na miejsce przybył generał de Spínola. O 19.30 Caetano udało się w końcu wywieźć samochodem opancerzonym, który podjechał tyłem pod bramę garnizonu. Tłum, wiwatując, walił pięściami w pancerz, a obalony premier, wsiadając do niego, miał ponoć westchnąć: „Cóż, takie życie”. Przewieziono go do kwatery rebeliantów, później wyjechał do Brazylii gdzie zmarł w 1980 r.

Znacznie bardziej dramatyczny obrót wydarzenia przybrały przy Rua de Antonio Cardodo, gdzie mieściła się główna siedziba znienawidzonej tajnej policji PIDE. Agenci ukryli się za zaryglowanymi drzwiami, a ludzie wokół skandowali: „Śmierć PIDE!”. O zmierzchu z okien na wyższych piętrach poleciały granaty z gazem łzawiącym, a następnie zaczęto ostrzeliwać tłum z karabinów maszynowych. Zginęły cztery osoby, a 45 zostało rannych. Jeden z agentów tajnej policji został zastrzelony przez żołnierzy przy próbie ucieczki.

O 19.50 Ruch Sił Zbrojnych wydał komunikat o upadku rządu. W spisku znanym pod nazwą buntu kapitanów uczestniczyło ponad 2 tys. żołnierzy, w tym ok. 150 oficerów. Zginęło pięć osób.

Droga do demokracji

Spotkałam wiele osób zdziwionych tym, co się wydarzyło – mówi Klementowska. – Wyczuwali napięcie, które było w kraju, ale nie wiedzieli, co ono przyniesie. A rewolucja przyszła w ciągu jednej nocy. Przewrót cieszył, ale był też wielką niewiadomą, nadzieją, która później wielu zawiodła.

– Zwolennicy rewolucji mieli bardzo różne programy, jedni chcieli demokracji, inni – komuniści – radykalnie sprzeciwiali się wyborom – tłumaczy Kaczorowski. – Doszło do nich jednak w końcu równo rok po rewolucji. Zdecydowanie wygrali socjaliści, zyskując ok. 40 proc. To pokazało autentyczny układ sił, było pierwszym krokiem ku demokracji. Komuniści, dominujący na ulicy, podjęli wprawdzie próbę zamachu stanu, ale nieudaną, a kolejne wybory w drugą rocznicę rewolucji, już po uchwaleniu konstytucji, potwierdziły dominację prodemokratycznych socjalistów.

Jego zdaniem wcześniej były naprawdę poważne obawy, że Portugalia stanie się europejską Kubą. – Komuniści mieli więcej więźniów politycznych niż w okresie Nowego Państwa. Doprowadzili też do niepodległości afrykańskich kolonii sprzecznie z portugalską racją stanu, bo wprawdzie utrzymać Angoli czy Mozambiku się nie dało, ale można było zachować wpływy, a te przejęli Sowieci – dodaje.

– Budowa demokracji nie szła lekko – uzupełnia Brandão. – Szczególnie trudne było pierwszych dziesięć lat, aż do wstąpienia do Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Niestabilny okres, znaczony zamachami. Głośna była zwłaszcza sprawa śmierci premiera Francisco Sá Carneiro w 1980 r. Zginął w katastrofie prywatnego samolotu, udając się na wiec wyborczy. Śledztwa parlamentarne stwierdzały, że doszło do niej na skutek sabotażu.

Ciekawe jest porównanie portugalskiego procesu demokratyzacji z tym, który postępował w Hiszpanii po śmierci w 1975 r. generała Franco. – Tam przebiegał prościej, sprawniej i mniej burzliwie – mówi Kaczorowski. – Franco swoim następcą mianował króla, a Juan Carlos dysponował talentami dyplomatycznymi, umiał przezwyciężać różnice. Hiszpania miała doświadczenie wojny domowej, której obie strony wiedziały, że nie wolno czegoś takiego powtórzyć, oraz przepracowaną klęskę imperium, nie miała wojen kolonialnych. Armia też była inna, oddana Franco, okazała się siłą zachowawczą, a nie rewolucyjną, jak w Portugalii.

Przypomina, że Hiszpanie przyjęli za punkt wyjścia stan prawny końca frankizmu, bez radykalnego przewrotu. – W przypadku Polski po 1989 r. ich transformację traktowano jako wzór, korzystał z niego też gen. Jaruzelski, chcąc umożliwić swojej ekipie miękkie lądowanie. Obóz frankistowski pokazał, że można się przetransformować i jako Partia Ludowa stworzył atrakcyjną ofertę wyborczą, zachowując sporo wpływów – dodaje.

Czytaj więcej

Piękna historia o tym, jak Barcelona przegrała z Albanią

W prawo zwrot

Po rewolucji goździków nazwisko Salazara zniknęło w Portugalii z przestrzeni publicznej. Nie ma jego ulic, skwerów czy pomników. – Jeden z najczęściej przypominanych obrazków rewolucji to robotnicy skuwający młotami nazwę mostu Salazara, który przemianowano na most 25 kwietnia – mówi Brandão. – Oczywiście, wciąż są ludzie, zwłaszcza starsi, którzy chętnie wróciliby do tamtej epoki. Ale takie zjawiska są wszędzie, w Polsce też są zapewne ludzie tęskniący za komunizmem.

Ciekawe zjawisko – zauważa dr Kaczorowski. – Zdecydowana większość Portugalczyków pozytywnie podchodzi do rewolucji goździków, ale na początku wieku w sondażu telewizyjnym na najwybitniejszego Portugalczyka w historii z dość dużą przewagą wygrał Salazar. Jego zasługi z czasu wojny są pamiętane. Naturalnie ta dyktatura miała też gorsze strony, jednak porównując ją z innymi w Europie w tym okresie, była jedną z łagodniejszych.

Rozczarowanie demokracją w Portugalii jest niewątpliwie coraz większe. Już ponad dziesięć lat temu badania wskazywały, że prawie 50 proc. Portugalczyków pozytywnie oceniało sytuację gospodarczo-społeczną w ostatnich latach prawicowej dyktatury. To znajduje odzwierciedlenie w wynikach ostatnich, marcowych wyborów, które odbyły się po rozwiązaniu parlamentu ubiegłej jesieni. Wygrała je centroprawicowa koalicja Sojusz Demokratyczny, ale ponad 18 proc. zdobyła partia Chega, nawiązująca do wartości salazarowskich, choćby przez przejęcie hasła „Bóg, ojczyzna, rodzina i praca” pochodzącego wprost z ideologii Nowego Państwa.

– Tego rodzaju ugrupowania dochodzą do głosu też w innych miejscach w Europie, są demonstracją niezadowolenia z polityki prowadzonej przez europejski główny nurt w poszczególnych państwach. Zmiany demokratyczne zachodzą jednak spokojnie – komentuje Kaczorowski. – Portugalczycy odbijają się od lewa do prawa, wpadają w skrajności, ale to również jest charakterystyczne dla europejskiego południa, radykalizmy dają tu znać o sobie dużo łatwiej. Chega wspiera prawicowy rząd, ale nie ma swoich ministrów i nie wydaje mi się, żeby była zagrożeniem dla portugalskiej demokracji.

Jako większe niebezpieczeństwo dla Portugalii postrzega olbrzymi dług publiczny. – On wręcz ogranicza jej suwerenność, pozwalając wierzycielom ingerować w system finansowy państwa. Portugalia jest w czołówce krajów w Europie z największym długiem publicznym w relacji do PKB – wyjaśnia.

Radiowa stacja Alfabeta 24 kwietnia 1974 r. o 22.55 nadała piosenkę Paula de Carvalho „E depois do Adeus”. Dla spiskowców była sygnałem, że zaczynają jeszcze tej nocy. Znak do działania popłynął z radia Renascenca, które 20 minut po północy wyemitowało utwór „Grândola, Vila Morena”. Oddziały armii opuściły koszary i udały się w kierunku wyznaczonych celów. Nim zaczęło świtać, rewolucjoniści opanowali lizbońskie lotnisko oraz studia państwowej telewizji i radia. Z największej prywatnej rozgłośni – Rádio Clube Português – nadali komunikat do ludności Lizbony o zachowanie spokoju i nieopuszczanie domów. Po nim wyemitowano hymn.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi