Mariusz Cieślik: Rozdarta sosna Jarosława Kaczyńskiego

Schodząca dziś ze sceny polska inteligencja nie jest odpowiedzialna za opłakany kształt polskiej debaty publicznej. Istotą inteligenckiego etosu jest bezinteresowne poświęcenie, a nie doraźna polityczna korzyść.

Publikacja: 26.04.2024 17:00

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Prezes PiS Jarosław Kaczyński

Foto: PAP/Paweł Supernak

Rozdarta sosna z „Ludzi bezdomnych” czy opisy przyrody w „Nad Niemnem”? Sam się zastanawiam, czego bardziej nienawidziły kolejne pokolenia polskich licealistów. Opierając się na obserwacji, typowałbym jednak Żeromskiego, bardziej niż Orzeszkową. Jego styl, który w czasach mojej młodości uchodził za archaiczny, by nie rzec żenujący, to jedno. Ale chyba jeszcze bardziej irytowało moich kolegów miotanie się doktora Judyma, który zamiast ożenić się z ukochaną, postanawia się poświęcić dla społeczeństwa. Rezygnuje z życia osobistego, bo mogłoby mu ono przeszkodzić w ratowaniu biednych przed śmiercią i chorobami. To właśnie symbolizuje nieszczęsna „rozdarta sosna”. We współczesnych realiach bohater „Ludzi bezdomnych” jest skamieliną świata, który dawno już przestał istnieć. Jest bowiem doktor Tomasz Judym przedstawicielem grupy społecznej, która znika na naszych oczach. To modelowy inteligent.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Telefon do przyjaciela

Inteligencja schodzi ze sceny. Świat się zmienia, struktura społeczna również

Nieustanne żale nad upadkiem inteligencji i ogłaszanie w mediach, że z tego powodu skończy się świat, wydają mi się kompletnie bezsensowne. Świat się zmienia, struktura społeczna również. Polska wyszła z komunizmu i weszła w kapitalizm, w związku z czym pojawiła się klasa średnia. W gospodarce rynkowej nie ma miejsca dla inteligencji, czego najlepszym dowodem jest fakt, że była ona fenomenem endemicznie związanym z Europą Środkowo-Wschodnią. Tu zamiast rynku i demokracji mieliśmy feudalizm i pańszczyznę. Zamiast rozwoju – opresję. A wszystko ma swój początek w carskiej Rosji. Przecież „Ludzie bezdomni” Stefana Żeromskiego to nic innego jak zbędni ludzie, których z takim upodobaniem opisywał w połowie XIX wieku Iwan Turgieniew.

Nie ma powodu gloryfikować inteligencji, tak jak nie ma powodów obwiniać jej o zło dziejące się obecnie w Polsce. Tym bardziej zaskakuje atak, jaki przypuścił na tę grupę społeczną Robert Krasowski w wywiadzie z Marcinem Fijołkiem. 

W kontekście historycznym inteligencja miała niewątpliwe zasługi dla Polski. To jej, w znacznej mierze, zawdzięcza nasz kraj niepodległość i rozwój cywilizacyjny. Dziś schodzi jednak ze sceny. I to nie dlatego, że miała na sumieniu jakieś przewiny, choć rzecz jasna miała, by wspomnieć zaangażowanie w komunizm. Znika, bo duch tchnie kędy chce. I w tym wypadku mam na myśli ducha dziejów.

Czytaj więcej

Mariusz Cieślik: Zapach siana

„Klucz do Kaczyńskiego”? Jeśli zgodzić się z Krasowskim, to Kaczyński i Michnik potraktowali swoje dziedzictwo instrumentalnie

Nie ma powodu gloryfikować inteligencji, tak jak nie ma powodów obwiniać jej o zło dziejące się obecnie w Polsce. Tym bardziej zaskakuje atak, jaki przypuścił na tę grupę społeczną Robert Krasowski w wywiadzie z Marcinem Fijołkiem (i, jak rozumiem, w samej książce). „Klucz do Kaczyńskiego”, taki tytuł nosi nowa publikacja byłego naczelnego „Dziennika”, którego do tej pory uważałem za jednego z najbardziej przytomnych analityków polskiej sceny politycznej. Najwyraźniej ludzie przytomni czasem też zapadają na pomroczność jasną i tracą rozeznanie. Oto z wypowiedzi Krasowskiego wynika, ni mniej, ni więcej, konkluzja, że Jarosław Kaczyński pospołu z Adamem Michnikiem zniszczyli dyskurs i normalne życie polityczne w naszym kraju, ponieważ są typowymi polskimi inteligentami. W związku z tym „od 20 lat media mówią w zasadzie wyłącznie o ratowaniu ojczyzny”. Doskonale potrafił się w ten schemat wpasować Donald Tusk i do dziś na nim politycznie korzysta.

Można się z Krasowskim zgodzić co do tego, że Michnika i Kaczyńskiego łączy więcej, niżby chcieli, i że obaj są typowymi inteligentami. Ale jeśli zgodzić się z jego wnioskiem, że to oni dwaj (jako symbole dwóch kierunków myślenia) odpowiadają za opłakany kształt polskiego życia publicznego, to tylko dlatego, że etosowi inteligencji się sprzeniewierzyli. Jeśli Krasowski ma rację, to oznacza, że obaj potraktowali swoje dziedzictwo instrumentalnie. Zaczarowali swoich zwolenników rozmaitymi inteligenckimi formułami tylko po to, żeby pokonać politycznych przeciwników. Doktor Judym i jego rozdarta sosna nie bardzo do tego pasują. Istotą postawy inteligenckiej symbolizowanej przez bohatera „Ludzi bezdomnych” było bowiem bezinteresowne poświęcenie.

Rozdarta sosna z „Ludzi bezdomnych” czy opisy przyrody w „Nad Niemnem”? Sam się zastanawiam, czego bardziej nienawidziły kolejne pokolenia polskich licealistów. Opierając się na obserwacji, typowałbym jednak Żeromskiego, bardziej niż Orzeszkową. Jego styl, który w czasach mojej młodości uchodził za archaiczny, by nie rzec żenujący, to jedno. Ale chyba jeszcze bardziej irytowało moich kolegów miotanie się doktora Judyma, który zamiast ożenić się z ukochaną, postanawia się poświęcić dla społeczeństwa. Rezygnuje z życia osobistego, bo mogłoby mu ono przeszkodzić w ratowaniu biednych przed śmiercią i chorobami. To właśnie symbolizuje nieszczęsna „rozdarta sosna”. We współczesnych realiach bohater „Ludzi bezdomnych” jest skamieliną świata, który dawno już przestał istnieć. Jest bowiem doktor Tomasz Judym przedstawicielem grupy społecznej, która znika na naszych oczach. To modelowy inteligent.

Pozostało 81% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi