Polexit albo śmierć

Wyjście Polski z Unii Europejskiej było do niedawna egzotycznym pomysłem pociągającym garstkę najtwardszych eurosceptyków. Jego głosicieli jednak przybywa, a słowo „polexit” powoli wkracza na polityczne salony.

Publikacja: 26.04.2024 10:00

Slogany zwolenników wyjścia z UE rymują się z hasłami antyunijnie nastawionych rolników. – Albo Ziel

Slogany zwolenników wyjścia z UE rymują się z hasłami antyunijnie nastawionych rolników. – Albo Zielony Ład, albo polexit. Nie ma innej możliwości – ogłosił kilka tygodni temu poseł Janusz Kowalski z Suwerennej Polski. Na zdjęciu rolniczy protest w Krakowie, 27 marca 2024 r.

Foto: marek lasyk/reporter

Polska jest wyjątkowo poszkodowana na obecności w Unii Europejskiej. Płacimy nieprawdopodobne pieniądze za emisję dwutlenku węgla, co doprowadzi do likwidacji naszego przemysłu. Jesteśmy pod butem Komisji Europejskiej, rządzonej przez Niemców i Francuzów. Oni co prawda tracą swoją państwowość tak samo jak my, tyle że pod własnym przywództwem – mówi Stanisław Żółtek, matematyk, brydżysta, były wiceprezydent Krakowa, były europoseł i legenda Unii Polityki Realnej.

Jego krakowski dom był swego czasu jedną z głównych kwater UPR, bo odbywały się w nim niezliczone zjazdy, narady i turnieje brydżowe. Dziś siedzibę ma tam nowa partia Żółtka, która ze wszystkich oficjalnie zarejestrowanych ugrupowań w Polsce najmocniej daje wyraz swojej niechęci do Unii Europejskiej. Niechęć tę uwzględniła bowiem nawet w swojej nazwie – PolEXIT.

Partia zarejestrowała się w 2019 r., ale – jak opowiada Żółtek – przeciwnikiem Unii Europejskiej stał się już prawie dwie dekady wcześniej. – Jeszcze w 1999 r. Unia Polityki Realnej podjęła na konwencie uchwałę popierającą wejście Polski do UE – wspomina. – Potem jednak Unia Europejska zaczęła się zmieniać, odchodząc od planu Schumana tworzenia związku państw narodowych i idąc w kierunku centralistycznym tworzenia superpaństwa. W referendum w 2003 r. głosowałem już przeciwko wejściu do UE – dodaje.

Opowiada, że będąc europosłem w latach 2014–2019, miał jeszcze złudzenia, że kurs Unii samoistnie się zmieni, ale dziś się już ich pozbył. Jego zdaniem powinniśmy albo opuścić UE, albo dążyć do jej gruntownej przemiany, jednak to ostatnie byłoby możliwe tylko w przypadku zwycięstwa sił eurosceptycznych w większości krajów członkowskich.

Żółtek, jak na czołowego eurosceptyka przystało, chciałby zostać europosłem w najbliższych wyborach do PE. Kandydował też w 2019 r., jednak tym razem ma konkurencję. Oprócz jego partii w Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrowały się jeszcze dwa komitety ze słowem „polexit” w nazwie. Tak popularne to słowo w jakichkolwiek wyborach jeszcze nie było.

Czytaj więcej

Dzieci ochotników z Polski poległych na Ukrainie otrzymają specjalne renty

Janusz Korwin-Mikke i Robert Bąkiewicz, czyli polexit prawicowy. „Miałem o niej złe zdanie od kiedy powstała"

Pierwszy ze wspomnianych komitetów nosi nazwę Komitet Wyborczy Wyborców Polexit? Najwyższy Czas!, a stoi za nim stary druh Żółtka, były prezes UPR Janusz Korwin-Mikke. Ten ostatni był europosłem w tych samych latach, co Żółtek, a niemal każde przemówienie w europarlamencie kończył sloganem „a poza tym sądzę, że Unia Europejska powinna zostać zniszczona”, będącym parafrazą słów Katona Starszego o Kartaginie.

Choć Korwin-Mikkego trudno było wtedy uznać za miłośnika Unii, użycie przez niego słowa „polexit” w nazwie komitetu mimo wszystko świadczy o jakiejś ewolucji w myśleniu. Dotąd polityk przekonywał, że z Unii nie musimy wychodzić, bo i tak sama się rozleci.

W rozmowie z „Plusem Minusem” Korwin-Mikke mówi, że użył słowo „polexit”, bo jego zdaniem staje się coraz bardziej nośne. Zaznacza, że nie zmienił zdania odnośnie przyszłości UE, a jej przeciwnikiem stał się na długo, zanim Polska zasiliła szeregi jej członków. – Miałem o niej złe zdanie w zasadzie od chwili, gdy powstała. Wydawało mi się, że jestem w tym odosobniony w obozie wolnościowym, aż w latach 80. pojechałem do Pragi na zjazd libertarian, gdzie wszyscy wręcz dyszeli nienawiścią do UE – opowiada.

Jego zdaniem Unia zaczęła zmierzać w złym kierunku w latach 60., gdy nastąpiła zmiana w ruchach lewicowych na zachodzie Europy. – Uznały, że zamiast walczyć z Unią, lepiej się do niej zapisać. Od tamtego czasu opanowywali ją powoli i systematycznie od środka. Odnieśli pełny sukces. Komunistą był szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, 80 proc. składu komisji to albo komuniści, albo ludzie wyrzuceni z kompartii za... lewicowe odchylenie, były przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy ma siostrę fanatyczną komunistkę. To jest taka banda lewaków, że w głowie się nie mieści – dodaje.

Unię Europejską z prawicowych pozycji krytykuje też Robert Bąkiewicz, twórca trzeciego komitetu z „polexit” w nazwie – Koalicyjnego Komitetu Wyborczego Polexit Niepodległość. Ten były prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości w ubiegłej kadencji nieformalnie wspierał PiS, a w końcu wylądował na listach tej partii z rekomendacji Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobry. W marcu ogłosił powstanie nowej partii Niepodległość, a wcześniej zamieścił w tygodniu „Do Rzeczy” coś na kształt swojego manifestu, zatytułowanego „Wyjście Polski z Unii Europejskiej”.

Jego zdaniem Unia „w coraz większym stopniu staje się zaporą dla dalszej ekspansji polskiej gospodarki”, „szczególnie dramatycznie wygląda sytuacja w dziedzinie najnowszych technologii, gdzie gospodarka unijna wypadła z rywalizacji największych potęg”, a Bruksela wykazuje „skłonności do szaleństwa charakterystyczne dla upadających mocarstw, a przejawiające się przede wszystkim w polityce klimatycznej i kulturowej”. – Doprowadzimy do wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej – zadeklarował odważnie Bąkiewicz w rozmowie z „Do Rzeczy”.

Socjologowie widzą gasnący euroentuzjazm. „Nie uważamy już za najlepsze na świecie wszystkiego, co ma flagę z gwiazdkami”

W to, czy Bąkiewicz osobiście spełni swoją obietnicę, wątpi Stanisław Żółtek. Jego zdaniem konkurencyjne komitety mogą mieć nawet kłopoty z rejestracją list. Dlatego namawiał je do startu pod jednym szyldem jego własnej partii, ale bezskutecznie. – Postanowili się ogrzać w haśle polexitu na własną rękę – mówi.

Czy rzeczywiście hasło to ma już tak pozytywny społeczny odbiór, że można się przy nim politycznie ogrzać? Z badania, które w marcu przeprowadziła pracownia Research Partner na panelu badawczym ARIADNA, wynika, że 61,7 proc. ankietowanych opowiada się za pozostaniem w UE, a 20,5 proc. chciałoby ją opuścić. W porównaniu z badaniem z września 2023 r. liczba zwolenników polexitu wzrosła aż o ok. 10 pkt proc.

O tym, że nastawienie Polaków do UE się zmienia, świadczyłyby też wyniki sondażu, jaki w marcu przeprowadził dla „Rzeczpospolitej” Instytut Badań Rynkowych i Społecznych IBRiS. Pracownia zadała ankietowanym pytanie: „co przeważa – zalety czy wady członkostwa Polski w UE?”. Zalety wskazało 53,5 proc. badanych, wady – 16,7 proc, a zdaniem 24,7 proc. wady i zalety się równoważą.

Badanie pokazuje, że Polacy są generalnie pozytywnie nastawieni do UE, jednak to wrażenie blednie, gdy porówna się wyniki z identycznym badaniem IBRiS z listopada 2020 r. Wówczas zalety wskazało o 11 pkt proc. ankietowanych więcej niż obecnie. Odsetek eurosceptyków prawie się nie zmienił, za to o ok. 9 pkt proc. przybyło tych, którzy widzą równoważenie się zalet i wad.

Zdaniem szefa IBRiS Marcina Dumy po wejściu do Unii Europejskiej w Polsce panował „hurraoptymizm związany z realizacją celu narodowego”. – Teraz weszliśmy do kolejnego etapu, w którym wszystkiemu się dokładniej przyglądamy i nie uważamy już za najlepsze na świecie wszystkiego, co ma nadrukowaną niebieską flagę z gwiazdkami – tłumaczy. Jego zdaniem w zmianie podejścia Polaków do Unii Europejskiej czołową rolę odgrywają założenia Europejskiego Zielonego Ładu, w tym plan wyeliminowania samochodów spalinowych i coraz wyższe koszty transformacji energetycznej.

– Unijne regulacje stają się coraz bardziej skomplikowane i budzą coraz większe kontrowersje, a w dodatku Unia Europejska z czasem nam po prostu znormalniała – mówi socjolog prof. Jarosław Flis. – Gdy ktoś ma małe dziecko, jest zachwycony wszystkim, co ono robi. Gdy latorośl dorasta, entuzjazm nie jest już taki oczywisty.

Czytaj więcej

Biedroń, Zandberg i Czarzasty. Jeden sukces, trzy kariery

Przeciwnicy UE są też w Sejmie. Grzegorz Braun: Trzeba uciekać póki czas

Ci, którzy twierdzą, że dziecko pod nazwą Unia Europejska jest krnąbrne na tyle, że powinniśmy się go pozbyć, nie ograniczają się zaś do założycieli komitetów z „polexit” w nazwie. Na liście są też politycy liczący się nieco bardziej, bo sejmowi. Jednym z nich jest Grzegorz Braun, prezes Konfederacji Korony Polskiej wchodzącej w skład Konfederacji. Liderzy Konfederacji, jak Krzysztof Bosak czy Sławomir Mentzen, twierdzą, że Polska powinna pozostać w UE, lecz grać o jak najlepsze warunki dla siebie. Braun ma inne zdanie. – Polexit? Trzeba uciekać z krzykiem póki czas, trzeba wszcząć procedurę secesyjną, nie z Europy, w której to Polska, bywało, nadawała ton i dyktowała trendy. Polexit z Zielonego Ładu, polexit z Fit for 55, wyjście z układu, który nakazuje nam zamykać kopalnie i który proponuje nam świerszczowego zamiast schabowego – mówił na początku marca z trybuny sejmowej.

Zdaniem Wirtualnej Polski Braun – nazywający najczęściej Unię Europejską „eurokołchozem” – chciał, by Konfederacja szła do wyborów europejskich z hasłem wyjścia Polski z UE. Na te żądania miał się jednak nie zgodzić Sławomir Mentzen.

Kolejnym politykiem sejmowym, który stawia wyraźnie kwestię polexitu, jest Janusz Kowalski z Suwerennej Polski. Jednak nie robi tego tak otwarcie jak Braun, bo o wyjściu z UE mówi w sposób warunkowy. – Albo Zielony Ład, albo polexit. Nie ma innej możliwości – ogłosił kilka tygodni temu.

W rozmowie z „Rzeczpospolitą” wyjaśnia, że w Unii Europejskiej powinniśmy być „mądrymi egoistami”. – Naszym celem powinno być realizowanie polskich interesów w UE, a nie unijnych w Polsce – mówi. – Już teraz dopłacamy do naszej obecności w UE, biorąc pod uwagę składkę członkowską, stratę na systemie handlu emisjami i podatek od nieprzetworzonego plastiku. Uważam, że albo powinniśmy poprawić nasz bilans, albo dołączyć do takich państw, jak Szwajcaria, Norwegia i Wielka Brytania, czyli korzystać z wolnego rynku, ale nie ponosić kosztów różnych absurdalnych obostrzeń – mówi.

– Unia to nie jakiś bożek – dodaje Kowalski i choć w Suwerennej Polsce wciąż wyróżnia się on odwagą głoszenia tez na temat wyjścia Polski z UE, cała partia również wydaje się stopniowo dryfować w stronę polexitu. Najlepszym dowodem jest zmiana nazwy tej formacji, która jeszcze przed rokiem nazywała się Solidarna Polska. – Polska, wstępując do Unii Europejskiej, wchodziła do organizacji, która zakładała tolerancję dla odmienności, różności kulturowej, dziedzictwa, tradycji. A teraz chcą wszystko zrobić pod jeden standard, lewacki. Nie ma na to naszej zgody – mówił w maju ubiegłego roku Zbigniew Ziobro, uzasadniając decyzję o nowej nazwie.

Już dwa lata wcześniej czołowy polityk tego ugrupowania Patryk Jaki przedstawił w Sejmie wyliczenia, z których wynika, że obecność w UE się Polsce nie opłaca. Raport, przygotowany przez zespół ekspertów pod przewodnictwem prof. Zbigniewa Krysiaka z SGH i prof. Tomasza Grzegorza Grossego z UW, głosił, że w latach 2004–2020 Polska otrzymała co prawda z budżetu Unii Europejskiej 593 mld zł, jednak dwa razy więcej straciła, m.in. wskutek transferu zysków unijnych spółek.

Wyliczenia skrytykowała część ekspertów, których zdaniem celowo pominięto m.in. inwestycje zagraniczne z państw UE i zyski polskich firm osiągnięte dzięki otwarciu europejskich rynków. – Zbigniew Ziobro i Patryk Jaki szykują kłamstwo polexitowe na wzór brexitowego – komentował Adam Traczyk, współzałożyciel i wiceprezes think tanku Global.Lab.

Mamy problem, bo po antyunijną retorykę sięga PiS. „Brexit zaczynał się dokładnie tak samo” 

Czy rzeczywiście w najbliższych latach twardy eurospceptycyzm, uwzględniający polexit, może stać się ważnym elementem krajobrazu politycznego w Polsce? Czy może wyjść z piwnicy w krakowskim domu Stanisława Źółtka, gdzie polityk ten prowadzi nocne rozmowy wideo z sympatykami, i awansować na warszawskie salony? Marcin Duma, choć dostrzega ewolucję w myśleniu niektórych polityków, uważa to za wciąż mało prawdopodobne. – W Polsce polexit jako atrakcyjna opowieść nie istnieje. Polacy w zdecydowanej większości nie są gotowi na poparcie takiego pomysłu. Na coś, co fajnie gra w krajach starej Unii, u nas najzwyczajniej nie ma miejsca – uważa

Problem w tym, że coraz ostrzejszą antyunijną retorykę prezentują już nie tylko niewielkie partie, jak PolEXIT czy Konfederacja Korony Polskiej, ale coraz częściej sięga po nią także PiS. – To próba likwidacji państwa polskiego i zamiany go w teren zamieszkany przez Polaków, a zarządzany z zewnątrz: przez Berlin za pośrednictwem Brukseli. To jest nie do przyjęcia! – grzmiał w listopadzie ubiegłego roku prezes PiS Jarosław Kaczyński, oceniając propozycję zmian w traktatach unijnych. – To szaleństwo musi być powstrzymane – mówił innym razem na ten sam temat

Takie ostre wypowiedzi odpowiadałyby profilowi wyborców PiS, coraz negatywniej nastawionych do Unii Europejskiej. Z badań IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że w 2020 r. wśród wyborców PiS jeszcze 47 proc. wskazało przewagę zalet związanych z obecnością w UE nad wadami. Dziś uważa tak tylko 17 proc., a zdaniem aż 45 proc. zalety i wady się równoważą.

Zdaniem Janusza Kowalskiego bardzo prawdopodobne jest zorganizowanie referendum w sprawie polexitu już za trzy lata, czyli w 2027 r. – W tym właśnie roku mają odbyć się wybory parlamentarne, kończy się obecna perspektywa budżetowa UE, a zwykli Polacy prawdopodobnie poczują już wpływ na swoje życie fatalnych decyzji z lat 2019–2020 – mówi Kowalski.

Coraz więcej doświadczonych polityków i analityków sceny politycznej zdaje sobie sprawę, że nie muszą być to tylko czcze zapowiedzi. W połowie kwietnia konferencję „Industry in Transition” poświęconą transformacji europejskiego i polskiego sektora przemysłowego i energetycznego otworzył w Międzynarodowym Centrum Kongresowym w Katowicach były premier i były przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Ku zaskoczeniu zgromadzonych zaczął nagle mówić, że poważnie obawia się o przyszłość Polski w Unii Europejskiej.

– Dzisiaj trzy partie, które będą startowały w wyborach europejskich, mają w nazwie polexit. Proszę zdawać sobie sprawę: one mają w sposób świadomy wybrane hasło „wychodzimy z Unii” – powiedział. – Nie chcę nikogo straszyć, ale brexit zaczynał się dokładnie tak samo – przestrzegł.

Polska jest wyjątkowo poszkodowana na obecności w Unii Europejskiej. Płacimy nieprawdopodobne pieniądze za emisję dwutlenku węgla, co doprowadzi do likwidacji naszego przemysłu. Jesteśmy pod butem Komisji Europejskiej, rządzonej przez Niemców i Francuzów. Oni co prawda tracą swoją państwowość tak samo jak my, tyle że pod własnym przywództwem – mówi Stanisław Żółtek, matematyk, brydżysta, były wiceprezydent Krakowa, były europoseł i legenda Unii Polityki Realnej.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi