Też miałem już dość tych wszystkich facetów wypowiadających się na temat aborcji podczas debaty w Sejmie. Mężczyzn mówiących kobietom, co jest dobre, a co złe, i na czym polega wolność kobiet, a na czym zniewolenie. Płomiennie deklarujących, że oni wiedzą lepiej, czy o ciąży powinno decydować państwo czy też kobieta.
Dlatego gdy wreszcie na mównicę wyszła posłanka Karina Bosak, pomyślałem: wreszcie wiele kobiet usłyszy swój głos. Ale okazało się, że byłem naiwny. Szybko głos posłanki Bosak zaczął być zagłuszany, a kobiety, które stały po innej stronie ideologicznego sporu niż ona, zaczęły nerwowo tłumaczyć, że Karina Bosak nie wypowiada się w ich imieniu.
Czytaj więcej
Czy powtarzanie mężczyznom, że ciało kobiet to ich własna sprawa, a w kwestii ciąży oni nie mają głosu, aby na pewno przywróci kobietom godność?
Nie tylko Lewica może mówić o prawach kobiet
To w sumie dobre pytanie: kto ma prawo wypowiadać się w imieniu kobiet? Czy tylko strona liberalno-postępowa? Szczególnie że Bosak zwróciła uwagę na to, że wiele kobiet decyduje się na aborcję właśnie dlatego, że nikt nie udzielił im wsparcia. W efekcie zamiast wolności wyboru – jaki obiecują liberalni zwolennicy legalizacji aborcji – tego wyboru nie mają. Nie zostawiają go im ani mężczyźni, ani państwo.