Nie chcesz aborcji, to jej nie rób – to jedno z haseł środowisk, które przekonuje, że liberalizacja prawa aborcyjnego nie jest żadnym problemem moralnym. Nie, nie zamierzam bronić obecnego stanu prawnego, który jest następstwem decyzji Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej z 2020 roku. Jego cel był bowiem wyłącznie polityczny, a nie etyczny, o czym zresztą pisałem już w tym miejscu. Nie zmienia to jednak faktu, że większość systemów etycznych głównych religii monoteistycznych wskazuje na to, że przerywanie ciąży jest delikatnie rzecz ujmując poważnym dylematem etycznym, a ujmując to niedelikatnie, złem.
Czytaj więcej
Pół narodu dyskutuje dziś o budowie CPK. Czy spieramy się o przepustowość linii kolejowych, prognozy lotniczego cargo albo finansowe ryzyko? Może trochę. Ale tak naprawdę jest to spór o narodowe ambicje – na co jesteśmy, jako Polacy, gotowi się porwać.
Nastrój w sprawie aborcji się zmienił. Czy Polacy naprawdę rezygnują z opierania się na etyce?
Tymczasem banalizacja tej sprawy postępuje. Nie chodzi mi już nawet o happeningi z hasłem, że „Aborcja jest OK” albo te w rodzaju jej „odwstydzania”, ale o decyzje podejmowane na poziomie państwa. Nim jednak o tym, warto przypomnieć, jakie oburzenie wśród działaczek na rzecz pełnej legalizacji przerywania ciąży wywołała Katarzyna Nosowska, która wypowiedziała się o tym, że aborcja nie jest jednak OK. – Jestem absolutnie za tym, by kobiety miały prawo same o sobie decydować, ale wiem też z własnego doświadczenia, że niektóre decyzje są potem bardzo ciężkie do udźwignięcia, a ich konsekwencje kaleczą duszę. Ja w duszę wierzę – mówiła znana wokalistka w wywiadzie udzielonym jednemu z kobiecych czasopism sześć lat temu.
Nie zmienia to jednak faktu, że większość systemów etycznych głównych religii monoteistycznych wskazuje na to, że przerywanie ciąży jest delikatnie rzecz ujmując poważnym dylematem etycznym, a ujmując to niedelikatnie, złem.
Niemniej to było dawno i od tego czasu nastrój w sprawie aborcji się zmienił. Ale hasło z minionych czasów zostało. Uderzyło mnie to szczególnie, gdy słuchałem podcastu z udziałem dwóch dziennikarek liberalnego „Newsweeka”. Dodawały jeszcze, że aborcja i sprawy seksualności to nie jest sprawa światopoglądu, tylko praw kobiet i nauki. Akurat nauka mówi, że płód to stadium rozwoju danego organizmu, a nie jakiś niezidentyfikowany odrębny gatunek bądź część ciała matki, choć początkowo bez niej nie jest w stanie przeżyć. A przy tym nauka nie mówi też, czy aborcja lub tabletka dzień po są dobre, bo nie taka jest jej rola. Nauka mówi o faktach, moralność o normach. I twierdzenie, że ci, którzy uważają aborcję za zło, nie powinni narzucać swoich poglądów moralnych całemu społeczeństwu, jest tylko pozornie manifestem wolności i tolerancji. Każde bowiem społeczeństwo opiera się na założeniach moralnych. Na przykład silnym przekonaniem moralnym jest to, które mówi, że z dyskryminacją ze względu na płeć należy walczyć. Choć akurat nauka (np. biologia) raczej podkreśla niż niweluje różnice między płciami. W przyrodzie taka równość nie występuje. Właśnie tym jednak się szczycimy jako nowoczesne społeczeństwa, że nie opieramy się wyłącznie na naturalnych różnicach (mężczyźni są np. więksi i silniejsi), lecz także na przekonaniach etycznych.