W ogóle nie o to chodziło. W 2022 roku byłem jako panelista na Campusie Polska Przyszłości organizowanym przez Rafała Trzaskowskiego. Nie wszystkim się to zresztą podobało.
Pewnie usłyszał pan, że jest zdrajcą?
Oczywiście. Nawet prezes Kaczyński na jakimś spotkaniu powiedział: „To jest pana sprawa, ale trochę byłem zaskoczony. Po co pan to zrobił?”. Odpowiedziałem: „Oni mają swój campus, a gdzie jest nasza oferta dla młodych ludzi”? Jeżeli podczas campusu podszedł do mnie chłopak, który był kiedyś ministrantem, to wydawałoby się, że powinien być po naszej stronie. Jeżeli spotkałem tam dziewczynę, która była animatorką w Oazie, to dlaczego my nie mamy dla niej żadnej oferty, że tam trafiła? Premier Piotr Gliński miał w tamtym czasie taką ideę, żeby w Toruniu, zbudować wielki kompleks filmowy, który kosztowałby ok. 600 milionów złotych. Powiedziałem do pana prezesa: Ile z powodu tej inwestycji padnie w Toruniu więcej głosów na PiS? Moim zdaniem ani jeden. Do takiej akademii będą przyjeżdżały gwiazdy kinematografii, które nienawidzą PiS-u.
Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale może będzie to coś dobrego dla polskiej kultury?
Niekoniecznie. To są pieniądze, które byśmy „przepalili”. Powiedziałem Kaczyńskiemu: „Gdyby pan miał kolejne 600 milionów do spalenia w piecu, to niech pan mi je da. Nawet 400 milionów by mi wystarczyło, żeby każdy powiat dostał po milionie złotych i za te pieniądze zorganizował konkursy dla młodzieży dotyczące lokalnej historii. Niech młodzi ludzie telefonami komórkowymi kręcą filmiki na YouTuba, tworzą profile w mediach społecznościowych. Niech w ten sposób upamiętnią lokalnego żołnierza, który zginął w czasie wojny, bohatera strajków solidarnościowych, jakiegoś nauczyciela, który jest patronem ulicy, feministki sprzed 100 lat. Niech oni robią takie filmiki, a te pieniądze przeznaczmy na nagrody dla nich. Żeby młodych zarazić pewną ideą. Żeby przechodząc koło warszawskiej Syrenki, zastanawiali się, kim jest ta dziewczyna? Może ktoś przeczyta tabliczkę i dowie się, kim była Krysia Krahelska, której twarz uwieczniono na pomniku. Może o niej nakręcą filmik”. To byłoby dobre dla Prawa i Sprawiedliwości, ale przede wszystkim dla państwa, bo brakuje nam takiego związania z polskością młodych ludzi.
I co na to prezes Kaczyński?
Powiedział, że to świetny pomysł i dlaczego nikt tego wcześniej nie podsunął. Odpowiedziałem: „Od paru lat próbuję kogoś tym zarazić, ale przecież wszyscy wiedzą lepiej”.
Dlaczego Jarosław Kaczyński za rządów PiS przyzwolił na to, co zawsze piętnował – na prywatę, nepotyzm, na te wysokie pensje płacone z publicznych pieniędzy?
Za dużo miał na głowie. To jest człowiek tytanicznej pracy. Ale ze względu na to, że wszelkie decyzje, nawet nieraz bardzo drobne, musiały przechodzić przez jego gabinet, bo inaczej były kwestionowane, został zarzucony przez swoje otoczenie drobnymi sprawami i brakowało czasu na rzeczy ważniejsze. Miałem wrażenie, że niektórzy celowo podrzucali mu tysiące takich drobnych spraw, by na boku działać tak, jak im pasowało. Jarosław Kaczyński jest jednym z trzech wybitnych polityków naszego 35-lecia – obok Donalda Tuska i Aleksandra Kwaśniewskiego. Każdy z nich w swoim środowisku był kreatorem polityki przynajmniej przez dekadę. Jarosława Kaczyńskiego często porównuje się do Józefa Piłsudskiego.
Niektórzy nawet mówią o nim „naczelnik”.
No właśnie, a Piłsudski w pewnym momencie postanowił wykształcić w swoich współpracownikach zdolność radzenia sobie bez niego. Wyjechał na kilka miesięcy na Maderę. Możemy dyskutować, czy dobrał złych czy dobrych ludzi. Ale jemu się to mimo wszystko udało. Bo nawet jeśli w 1939 roku doszło do katastrofy, to dlatego, że wtedy nikt nie był w stanie wygrać z Niemcami, czego dowodem jest los Francji pół roku później. Ale to środowisko, które Piłsudski zbudował, było na tyle mocne, na tyle intelektualnie sprawne, że jego myśl polityczna, jego postać jest żywa do dnia dzisiejszego. Czy Jarosław Kaczyński będzie w stanie doprowadzić do tego, żeby jego absolutnie niezaprzeczalny, istotny wkład w polską historię, jego, jego brata, zyskał trwałe miejsce? Czy zadba o to, by zostali po nim ludzie, którzy będą intelektualnie i organizacyjnie zdolni, aby się o to zatroszczyć? Wątpię, czy panowie Wąsik i Kamiński będą się tym przejmowali, albo ci mityczni fachowcy od sondaży. Za to takie osoby jak profesorowie: Ryszard Legutko, Zdzisław Krasnodębski czy Andrzej Nowak, a to przecież tylko kilka przykładów – oni potrafiliby to zrobić, ale są marginalizowani, bo znowu wygrywa deska.
Nie lubi pan Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego.
Mówiłem, że odpowiadają za eliminację z naszych list osób, które powinny się na nich znaleźć i pewnie przyniosłyby nam kilka mandatów więcej. Lekarz i poseł pięciu kadencji Tomasz Latos, wybitny minister Dawid Jackiewicz, były poseł Marcin Duszek z Podlasia, który zresztą w wyborach samorządowych, kandydując z własnego komitetu na burmistrza Międzyrzeca Podlaskiego i wszedł właśnie do drugiej tury, podobnie jak była posłanka Marta Kubiak, z okręgu pilskiego także walcząca w drugiej turze wyborów z własnego komitetu na urząd burmistrza Krzyża Wielkopolskiego – to są realne straty. Takie osoby zniknęły z list albo nie zaproszono ich do kandydowania tylko dlatego, że polityczna gilotyna naszego Robespierre’a ich eliminowała. Eliminowała, co należy podkreślić, bez najmniejszej racji, a jedynie w wyniku wewnętrznych intryg.
A ile PiS-owi ujęły wewnętrzne konflikty?
Te opisane przeze mnie to realne straty w wielu okręgach, które szacuję na 20 mandatów. Mogę je wskazać palcem i policzyć. Natomiast te nagłaśniane w mediach spory kompetencyjne wewnątrz rządu były kompletnie bez znaczenia. W Platformie w obecnej koalicji rządzącej też zdarzają się konflikty.
Przecież była próba usunięcia premiera Mateusza Morawieckiego z funkcji szefa rządu, suflowana Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Typowe polityczne przepychanki bez wpływu na nasz wynik wyborczy.
Dlaczego doszło w ogóle do tej próby? To mnie zastanawiało.
Nie mam pojęcia. To typowe dworskie intrygi. Ponieważ nigdy w nich nie uczestniczyłem, mając niechęć do tego typu „rozgrywek”, to ich do końca nie rozumiem. Niektórym się chyba wydaje, że to istota wielkiej polityki. Żadna to polityka. To jest tylko marnowanie czasu. W tym sensie takie działania przynosiły straty, bo przeciwnik w tym czasie rósł w siłę.
Co w takim razie będzie teraz z PiS-em? Prezes ogłosił, że jednak będzie zabiegał o przywództwo w partii za rok.
(śmiech) Od 15 lat powtarzam, że Jarosław Kaczyński będzie prezesem Prawa i Sprawiedliwości tak długo, jak będzie żył, lub tak długo, jak ta partia będzie istniała. I trzeba to wreszcie zrozumieć, uszanować i wyciągnąć z tego właściwe wnioski. A wniosek może być tylko jeden. Zamiast snuć wizje, kogo on namaści na następcę, otoczenie pana prezesa powinno zadbać o to, aby zgromadzić wokół niego najbardziej tęgie i mądre umysły polskich środowisk intelektualnych. Nawet jeżeli ich nie lubią lub uważają za nadmiernych indywidualistów, to po nich właśnie trzeba sięgnąć. Ich wiedza, połączona z nowoczesnym marketingiem i PR politycznym jest niezbędna, aby nowoczesny patriotyzm znowu stał się dla ludzi atrakcyjny, a wówczas Prawo i Sprawiedliwość albo formacja, która w jego miejsce się pojawi, będzie na tyle interesująca, że ponownie weźmie władzę. Ale na jej czele nie będzie nikt wyznaczony przez prezesa, tylko ktoś, kto tak jak Jarosław Kaczyński będzie potrafił stworzyć coś z niczego i wówczas sięgnąć po władzę.
Jarosław Kaczyński zrobił coś z niczego nawet dwa razy.
Dokładnie. Liderem człowiek się albo rodzi, albo do tego dorasta i dojrzewa. Albo oni to zrozumieją, albo dzieło jego życia zmarnują.
Uważa pan, że PiS-u może nie być na scenie politycznej?
Prędzej czy później każda formacja będzie miała swój kres. Można tu dawać liczne przykłady nawet z państw o stabilnym systemie politycznym, takich jak: Francja, Wielka Brytania, Włochy czy Niemcy. Nikt nie jest wieczny. Od tych, którzy otaczają dziś pana prezesa zależy, czy stworzą środowisko, które będzie niczym tysiącletni dąb Bartek, mocno zakorzenione w polską glebę i odporne na dziejowe zawieruchy, czy ktoś je porąbie na deski, z których zrobi trumnę i złoży do niej piękne i potrzebne Polsce idee polityczne. A ponieważ Bartek to potężne drzewo, coś więc z tych desek i tak by pozostało. Być może starczy na arkę, aby w niej przeczekać potop.