Jak przerwać życie w kłamstwie

W kinacha pojawiły się jednocześnie: „Kobieta z…” Małgorzaty Szumowskiej i Michała Englerta o transpłciowej kobiecie oraz paradokument Paula Preciada – list do Virginii Woolf „Orlando – moja polityczna biografia” o osobach niebinarnych.

Publikacja: 12.04.2024 17:00

W nowym filmie Małgorzaty Szumowskiej „Kobieta z...” Andrzej zamienia się w Anielę (Mateusz Więcławe

W nowym filmie Małgorzaty Szumowskiej „Kobieta z...” Andrzej zamienia się w Anielę (Mateusz Więcławek) w warunkach siermiężnego PRL-u

Foto: Next Film

O tej sprawie było głośno w ostatnich dniach. 1 kwietnia w Szkocji zaczęło obowiązywać nowe prawo penalizujące „wzbudzanie nienawiści” wobec ludzi ze względu na ich rasę, religię, niepełnosprawność, seksualność lub tożsamość płciową. Brytyjska pisarka J.K. Rowling w serwisie X napisała: „Wolność słowa i przekonań w Szkocji przestanie istnieć, jeśli dokładny opis płci biologicznej zostanie uznany za przestępstwo”. Jako żart primaaprilisowy autorka cyklu powieści o Harrym Potterze zamieściła ironiczne wpisy na temat znanych osób transseksualnych.

Spotkało się to z krytycznym odzewem czytelników, którzy oskarżyli pisarkę o mowę nienawiści i zażądali policyjnego śledztwa w tej sprawie. Także jedna z bohaterek wpisów, dziennikarka India Willoughby, napisała: „Gdyby ktoś umieścił twoje nazwisko na liście przestępców seksualnych wraz z innymi niewinnymi osobami, a następnie udostępnił tę listę 14 milionom osób, czy byłbyś zirytowany? Poszedłbyś na policję?”. Szkocka policja odmówiła jednak wszczęcia postępowania. Zaś brytyjski premier Rishi Sunak w rozmowie z dziennikarzem Sky News odmówił komentarza w sprawie uwag J.K. Rowling, a nowe szkockie prawo określił jako naruszenie wolności słowa, twierdząc: „Nie powinniśmy osób mówiących zdroworozsądkowe rzeczy na temat płci biologicznej uznawać za kryminalistów”.

Ludzie kina w większości reprezentują inne stanowisko, akceptując prawo człowieka do życia w zgodzie ze sobą. W portalu IMDB.com w filmografii Elliota Page’a, choćby przy świetnym „Juno” można przeczytać: „w napisach jako Ellen Page”. To był film o 16-latce, która zachodzi w ciążę i decyduje się urodzić dziecko, ale wie, że na tym etapie życia nie umie go pokochać i sama wychować, więc oddaje je do adopcji. Wybiera mu najlepszych rodziców – matkę, dla której jej dar jest spełnieniem marzeń. Moraliści byli skonsternowani. Ale przecież ta filmowa opowieść była pełna szacunku dla życia poczętego i tolerancji. Po latach okazało się, że kino zaakceptowało również Page, która za rolę Juno dostała nominację do Oscara i Złoty Glob dla najlepszej aktorki. Dziś karierę aktorską robi już Elliot Page.

Swoją płeć skorygowali bracia Wachowscy, twórcy jednego z największych kasowych przebojów kina, „Matrixa”. Larry i Andy Wachowscy dziś są Laną i Lilly Wachowskimi. Obie czują się kobietami, obie przeszły korektę płci. Dziś też nikogo już nie dziwią transseksualni modele i modelki. Osobą transpłciową jest jedna z najsłynniejszych vlogerek europejskich, Holenderka NikkieTutorials, która w ubiegłym roku prowadziła konkurs Eurowizji.

Także w polskim show-biznesie funkcjonuje sporo osób transseksualnych nieukrywających swojej transgresji. Nie mówiąc o Annie Grodzkiej – pierwszej polskiej i europejskiej parlamentarzystce, która przeszła korektę płci.

Czytaj więcej

Dziś wielkie kino musi boleć

Prawo do bycia sobą

Świat show-biznesu czy postępowe, liberalne środowiska wielkomiejskie na zmianę płci reagują jednak inaczej niż konserwatyści i małe, tradycyjne ośrodki. W filmie „Kobieta z…” Małgorzata Szumowska i Michał Englert opowiadają historię transpłciowej kobiety, która walczy o siebie wbrew wszystkim i wszystkiemu. A więc małe, prowincjonalne miasteczko. I bardzo zwyczajna rodzina. Chłopak jakich wielu. Normalny los. Dziewczyna, pierwszy seks. Potem ślub, dziecko. Ogromne wzruszenie, kiedy pierwszy raz można wziąć w ramiona maleńkiego synka. Coś jednak zaczyna się psuć w młodym małżeństwie. Andrzej oddala się od żony, nie ma już między nimi namiętności. Mężczyzna wszystkie badania ma w normie. Tylko poziom testosteronu jest dziwnie niski.

Bohaterka Szumowskiej i Englerta połowę swojego życia przeżyła jako mężczyzna, ale zrozumiała, że naprawdę czuje się kobietą. I postanowiła walczyć o siebie. Z Andrzeja zmienić się w Anielę, przeprowadzając przez sąd zmianę płci. Żeby stać się kobietą, Andrzej musi rozwieść się z żoną, bo polskie prawo małżeństw jednopłciowych nie uznaje.

Aniela Wolny konsekwentnie idzie swoją drogą. Ma dwoje dzieci – dorosłego syna i małą córkę, kiedy osiąga cel i może oficjalnie być kobietą, ale przecież nie wtopi się w Nowy Jork ani nawet w Warszawę. W miasteczku wszyscy o wszystkim wiedzą. I nie akceptują „dziwactwa”. Aniela traci pracę, przyjaciół. Będzie potrzebowała dużo siły i uporu, żeby na nowo ułożyć relacje z byłą żoną, dziećmi, rodziną, ze światem.

Małgorzata Szumowska i Michał Englert mówią, że myśleli o tym filmie od 20 lat. „Kobietę z…” udało im się zrealizować dopiero teraz. W światowym kinie transseksualni bohaterowie pojawiali się jednak na ekranie od dawna. Początkowo nieśmiało, budząc emocje, dzisiaj coraz częściej. Kilka tytułów wydaje mi się szczególnie ważnych.

Pod koniec lat 70. XX wieku Rainer Werner Fassbinder w filmie „W roku trzynastu pełni” opowiedział o człowieku, który czuł się nieszczęśliwy w swoim ciele. Zakochany w koledze z pracy Erwin Weisshaupt postanowił zmienić płeć, ale mężczyzna transpłciową Elvirę odrzuca, koledzy z pracy wyśmiewają, a przechodnie obrażają. Fassbinder stworzył na ekranie obraz świata, w którym inność musi zmierzyć się z poniżeniem i narastającą przemocą.

Jakże inny wydźwięk ma późniejszy o dwie dekady film Pedra Almodóvara „Wszystko o mojej matce”, gdzie samotna kobieta, której 18-letni syn ginie w wypadku, usiłuje odszukać ojca chłopca. Przed laty, nie przyznając się, że jest w ciąży, uciekła od męża transwestyty. Teraz przeczytała zapiski syna: „Czasem mam wrażenie, że w moim życiu brakuje drugiej połowy. Chciałbym spotkać ojca, niezależnie od tego, kim był”. Bohaterka jedzie więc do Barcelony, by powiedzieć dawnemu partnerowi, że miał syna. Były w filmie Almodóvara pokręcone losy, rozpacz matki i cała ambiwalencja współczesnej moralności, ale także lojalność i ogromna tolerancja. I nadzieja.

W ostatnim ćwierćwieczu problemy związane z poszukiwaniem własnej tożsamości płciowej, ale też stosunkiem bliskich i społeczeństwa do osób korygujących swoją płeć, wciąż pojawiają się na ekranie. Często odtwórcy głównych ról tworzą w nich znakomite kreacje.

Do nakręcenia w 1999 roku filmu „Nie czas na łzy” zainspirowała Kimberly Peirce prawdziwa tragedia. W małym miasteczku w Nebrasce został zgwałcony i zamordowany transseksualny chłopak Brandon Teena. W filmie Peirce było podobnie. Brandon przyjeżdżał do małego miasteczka. Był inny niż wszyscy, ale szybko zdobył sympatię mieszkańców i uwagę Leny, w której się zakochał. Próbował przypodobać się jej kumplom – grupie recydywistów trzęsących miejscowym półświatkiem. Nikt jednak nie wiedział, że Brandon jest transseksualny. I kiedyś musiało dojść do tragedii. To był dramatyczny film o tym, jak bardzo stereotypy i uprzedzenia potrafią ludzi zaślepić. Grająca Brandona Hilary Swank dostała Oscara.

Transgresja nie zawsze przecież musi oznaczać wypchnięcie człowieka na margines oraz społeczną agresję. W nakręconej w 2015 roku „Dziewczynie z portretu” Tom Hooper sięgnął po autentyczną historię duńskiego malarza pejzażysty Einara Wegenera, który jako jedna z pierwszych osób w historii medycyny przeszedł na przełomie lat 20. i 30. XX wieku operację zmiany płci, stając się Lily Elbe. Pokazał walkę, jaką Lily stoczyła ze sobą i społeczeństwem. Jednak na najważniejszą bohaterkę filmu wyrastała żona Wegenera – malarka Gerda Gottlieb. Powstała opowieść o miłości, która pozwala drugiej osobie na bycie sobą. Za rolę Gerdy Alicia Vikander została nagrodzona Oscarem, a Eddie Redmayne otrzymał nominację.

W toczącej się wiek później w Belgii „Dziewczynie” Lucasa Dhonta z 2018 roku otoczenie przyjmuje decyzję bohaterki o zmianie płci jako coś naturalnego. Piętnastoletnia Lara, będąca w okresie transgresji, chce zostać tancerką. Nie walczy z nietolerancją i pogardą otoczenia. Wspierają ją ojciec, psycholog, profesorka ze szkoły, nawet koleżanki, ale ona musi stawić czoła sobie samej. Jak każda nastolatka próbuje zrozumieć swoje ciało, zmierzyć się z buntem dojrzewania. I znów: rewelacyjną kreację w tym wyciszonym, nieprzegadanym filmie o cenie bycia sobą stworzył tancerz Victor Polster. Film przyniósł Europejską Nagrodę Filmową za debiut, zwycięstwo w canneńskiej sekcji „Pewne spojrzenie”, nominację do Złotego Globu i wiele innych nagród dla Dhonta i Polstera.

W „Kobiecie z…” aktorstwo też jest najwyższej klasy. W rolach młodych Alicji/Andrzeja i jego żony Izy świetnie wypadają Mateusz Więcławek i Bogumiła Bajor. Mistrzowską kreację tworzy jako dojrzała Aniela Małgorzata Hajewska-Krzysztofik. Jak zawsze prawdziwa i przejmująca jest Joanna Kulig – żona, która musi pogodzić się z tym, że najbliższa jej osoba wypadła z tradycyjnej roli, jaką w ich wspólnym życiu spełniała. Ale też trzeba przyznać, że cała czwórka ma co grać. Szumowska i Englert rozmawiali z wieloma podobnymi parami. I nie pozwalają sobie na łatwiznę. Delikatnie, a jednocześnie bez taryfy ulgowej rysują relacje dwojga bliskich ludzi, którzy musieli stawić czoła niecodziennej sytuacji, bolesnej nie tylko dla obu stron, ale i dla rodziców, dzieci. Zmieniającej pozycję rodziny w małomiasteczkowej społeczności.

Niełatwe dokumenty

Twórcy „Kobiety z…” jako pierwsi w naszej kinematografii porwali się w fabule na taki temat. Odpowiedzialnie, bo ich film niesie prawdę. Zresztą większość znaczących opowieści o ludziach przechodzących transgresję staje się obrazem świata. Poszukiwanie prawdy sprawia, że szczególne miejsce zajmuje tu dokument.

W tym samym czasie co „Kobieta z…” na polskich ekranach jest „Orlando – moja polityczna biografia” w formie osobistego listu reżysera Paula Preciada do Virginii Woolf. „Przedstawiłaś nas, osoby transpłciowe, jako arystokratów z kolonialnej Anglii, którzy pewnego dnia budzą się w ciele kobiety. Może nie wiedziałaś, że nie tak zostaje się trans. To dużo trudniejsze. Za każdym razem ryzykujemy życiem” – mówi reżyser. W jego filmie 26 osób w wieku od 8 do 70 lat wciela się w Orlanda. Wszyscy zaczynają tak, jakby byli na próbnych zdjęciach: „Nazywam się… i gram Orlando”. A czasem po prostu: „Jestem Orlando”. Wcielają się w postać wymyśloną przez Virginię Woolf w powieści, ale też opowiadają własne historie. Często bardzo przejmujące.

„Mówię o sobie transchłopak, bo inaczej wymazywałbym część samego siebie” – twierdzi młody człowiek. „Nie jestem kobietą. Jestem transkobietą. Znam sekrety obu płci, ich konwenanse i ich słabości” – przyznaje dziewczyna. Spotkanie z lekarzem często kończy się jego notatką: „Urojenia. Dysforia płciowa”. Ale ktoś kontruje: „Zaprzeczanie naszej tożsamości to wymazywanie nas ze społeczeństwa, odmawianie nam praw, jakie mają ludzie binarni. Dlaczego sędzia czy psychiatra ma wiedzieć lepiej ode mnie, kim jestem?”. A przecież jest w tych ludziach poczucie własnej godności, chęć walki o swoje życie.

Podobną determinację w dążeniu do harmonii z własną osobowością wykazywała bohaterka świetnego dokumentu „Mów mi Marianna”, który w 2015 roku pokazała Karolina Bielawska. W latach 80. rodzice jej bohaterki, wtedy jeszcze funkcjonującej w ciele chłopca, nie uznali jej inności. Musiała wybrać – albo leczyć się psychiatrycznie elektrowstrząsami, które jej zaproponowano, albo udawać kogoś, kim nie jest. Próbowała przewalczyć poczucie własnej tożsamości. Jako mężczyzna stworzyła dom, wychowała dwójkę dzieci. Aż doszła do muru. Powiedziała: „Dłużej już nie mogłam trwać w kłamstwie. Miałam dwa wyjścia: albo popełnić samobójstwo albo zrobić ze sobą porządek”.

Po premierze filmu, który z ogromnym trudem przedzierał się na ekran, spytałam reżyserkę, czy kręcąc ten dokument, nie bała się, że on Mariannę zrani, że nie pozwoli jej anonimowo wtopić się w tłum. „Oczywiście, że o tym myślałam – odpowiedziała. – Zwłaszcza, że w Polsce trudno być osobą transseksualną. Marianna stale jest narażona na szyderstwa, śmiech, niezasłużoną niechęć. Wciąż musi udowadniać, że jest osobą wartościową i godną szacunku. Więc tym bardziej bałam się reakcji ludzi. Ale ona była odważna. I nasz dokument stał się dla niej rodzajem terapii, zbliżył do ludzi, którzy ją zrozumieli i zaakceptowali. Mam wrażenie, że stał się też istotny dla wielu widzów, którzy zdali sobie sprawę, że dramaty ludzi z ogromnym bólem szukających własnej tożsamości, mogą przytrafić się wszędzie: w ich rodzinach, pani, mojej. I że trzeba do tych ludzi wyciągnąć rękę”.

Czytaj więcej

„Sundown”: Bez happy endu

Z Polską w tle

Wszystkie historie osób transgresyjnych zawsze są też opowieściami o otaczającym ich świecie. Czy będą to Niemcy sprzed pół wieku, czy prowincjonalna Nebraska sprzed ćwierć wieku, czy dzisiejsza Belgia. „Kobieta z…” też jest nie tylko filmem o człowieku transseksualnym, który pokonując potworne trudności, dał sobie prawo do bycia sobą. Małgorzata Szumowska i Michał Englert wpisują swoich bohaterów w blisko pół wieku historii Polski. Od siermiężnego socjalizmu, przez strajki solidarnościowe aż do czasów transformacji. Wszystko to obserwują przez pryzmat życia w małym mieście. Niewielkie mieszkanie, w którym gnieździ się kilka pokoleń, zakład pracy, gdzie nie toleruje się inności, drobne, lewe interesy, także kraj po przemianach ustrojowych, który ledwo złapał oddech, a już z powrotem go traci. Dużo w tym filmie szarości, smutku. Polski, w której kolejne zrywy ku wolności gasi rzeczywistość, a tolerancja przejawia się najwyżej tym, że dawny kolega ośmieli się uścisnąć „inną” na ulicy.

Mam wrażenie, że „Kobieta z…” to dla polskiego widza film ważny, bardzo wiele mówiący o naszej historii i współczesności. O naszym stosunku do życia, polityki, wartości. Wbrew pozorom nie tylko w małym mieście, w którym mieszka Aniela. Podziały Polaków nie są aż tak proste i oczywiste. Tytuł tego filmu przywodzi na myśl filmy Andrzeja Wajdy. „Kobieta z…”? Marmuru? Żelaza? Już nie. Może raczej z uporu, buntu. Aniela potrzebuje ogromnej siły, by pozwolić sobie na bycie sobą, a jej historia może okazać się istotna dla każdego wrażliwego człowieka. Transseksualizm to problem medyczny, psychologiczny, ale także społeczny. Bo czasem łatwiej jest zmienić system gospodarczy niż mentalność ludzi. I tak budzimy się w maksymalnie spolaryzowanym społeczeństwie, które wciąż nie wie, czym są tolerancja i szacunek dla inności.

Aniela Wesoły tego nie zmieni. Ale jej upór i determinacja, gdy jako stara kobieta czeka na szpitalnym łóżku na operację zmiany płci, jest godny szacunku. Może jeszcze kiedyś zwyczajnie się do niej uśmiechniemy na ulicy.

„Orlando – moja polityczna biografia” Paula Preciada to dokument kreacyjny, w którym bohaterowie wyk

„Orlando – moja polityczna biografia” Paula Preciada to dokument kreacyjny, w którym bohaterowie wykorzystują plan zdjęciowy do opowiedzenia o swojej niebinarności

Gutek Film

O tej sprawie było głośno w ostatnich dniach. 1 kwietnia w Szkocji zaczęło obowiązywać nowe prawo penalizujące „wzbudzanie nienawiści” wobec ludzi ze względu na ich rasę, religię, niepełnosprawność, seksualność lub tożsamość płciową. Brytyjska pisarka J.K. Rowling w serwisie X napisała: „Wolność słowa i przekonań w Szkocji przestanie istnieć, jeśli dokładny opis płci biologicznej zostanie uznany za przestępstwo”. Jako żart primaaprilisowy autorka cyklu powieści o Harrym Potterze zamieściła ironiczne wpisy na temat znanych osób transseksualnych.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Tomasz Terlikowski: Śniła mi się dymisja arcybiskupa oskarżonego o tuszowanie pedofilii
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Polska przetrwała, ale co dalej?
Plus Minus
„Septologia. Tom III–IV”: Modlitwa po norwesku
Plus Minus
„Dunder albo kot z zaświatu”: Przygody czarnego kota
Materiał Promocyjny
Fotowoltaika naturalnym partnerem auta elektrycznego
Plus Minus
„Alicja. Bożena. Ja”: Przykra lektura
Materiał Promocyjny
Seat to historia i doświadczenie, Cupra to nowoczesność i emocje