Jest kolejny apel przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski (KEP). „Zachęcam wszystkich Polaków do żarliwej modlitwy w intencji naszej Ojczyzny. Szczera modlitwa łączy ludzi, a nie dzieli. Pomaga uwolnić się od egoizmu. Pozwala uspokoić emocje. Uodparnia przed manią wyższości” – napisał na początek Wielkiego Postu abp Stanisław Gądecki. I choć nie ukrywam, że jako człowiek wierzący wierzę w siłę modlitwy, nie wątpię też, że „szturm” modlitewny może pomóc Polsce, to mam wrażenie, że ten apel nie pomoże Kościołowi. Dlaczego? Bo jest kolejnym dowodem na to, że polscy hierarchowie – przynajmniej ci, którzy obecnie sprawują najważniejsze urzędy – mówią językiem PiS.
Wniosek ten wynika z uważnej lektury apelu przewodniczącego KEP. Arcybiskup przekonuje – niczym Jarosław Kaczyński – że polska niepodległość jest zagrożona w równym stopniu przez Rosję i jej aspirację, jak i przez próby zbudowania jednego państwa przez Unię Europejską, a także oznajmia, że debata w Polsce jest możliwa i konieczna, ale absolutnie nie o tych kwestiach, które interesują wyborców lewicy czy Koalicji Obywatelskiej. „Jeśli chcemy przetrwać jako wspólnota, nie możemy w tym trudnym momencie otwierać zasadniczych sporów odnośnie do wartości konstytucyjnych. Nie jest to zatem czas na ideologiczną walkę. Nie jest to czas na populistyczne działania w rodzaju referendum w sprawie aborcji. Nie jest to czas na podważanie konstytucyjnej wartości małżeństwa jako związku jednej kobiety i jednego mężczyzny. Nie jest to również czas na wprowadzanie do systemu prawnego pojęcia tzw. mowy nienawiści, wykluczającego z debaty publicznej temat wyjątkowości instytucji małżeństwa, prawo dzieci do życia czy zgody na okaleczanie nastolatków” – przekonuje hierarcha.
Czytaj więcej
Od czasów, gdy byłem nastolatkiem, słuchałem głównie Jacka Kaczmarskiego i od czasu do czasu poezji śpiewanej. Dopiero całkiem niedawno zacząłem odkrywać zupełnie inne przestrzenie muzyczne.
O czym więc można rozmawiać? Odpowiedź też jest prosta: o tym, co jest ważne dla wyborców PiS. „Nie oznacza to, że o wartościach w ogóle nie powinno się rozmawiać. Bez rozmowy nie sposób ich wszak przekazać następnemu pokoleniu. Nie można jednak o nich dyskutować w duchu tzw. »kultury unieważnienia«, ponieważ jest to rozmowa o fundamencie, na którym wznosi się nasze państwo. Nie należy także – z uwagi na tzw. wydolność sfery publicznej – toczyć wszystkich ważnych sporów równocześnie” – wskazuje przewodniczący KEP.