Czy wiedzą państwo, że budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego zwiększy dzietność? Albo że zarzucenie tej inwestycji to dla Polski strata biliona złotych w ciągu dziesięciu lat? Jeśli nie, to może zgodzą się państwo, że CPK to megalomania. Lepiej rozbudować lotnisko w Modlinie oraz Okęcie i połączyć koleją. Pasażerowie zdążą przemieścić się między nimi w czasie przesiadki niezawodnymi pociągami PKP i nadać bagaż ponownie. Spokojnie zmieści się tam 60–70 mln pasażerów rocznie.
Te i inne bzdury rozgrzewają najbardziej zagorzałych zwolenników i przeciwników budowy nowego lotniska. Laikowi trudno się zorientować, które argumenty służą do mobilizowania elektoratu, a które mają oparcie w faktach. Nie chcę tu budować iluzji symetryzmu, ale obie strony grają nieczysto.
Czytaj więcej
Gracja w spoczynku i elegancja w ruchu wyróżniają te zwierzęta. Każdy, kto zobaczy rozpędzonego po łuku zająca na stromym polu śnieżnym, zrozumie, dlaczego egipski hieroglif przedstawiający zająca nad zygzakiem wody oznacza czasownik „być”.
Okęcie i tak by się zapchało
Pierworodnym grzechem Centralnego Portu Komunikacyjnego ma być upolitycznienie go przez PiS. Dla kontynuacji projektu nie ma to znaczenia. Przecież skoro liczby pokazują, że lada dzień pasażerowie nie zmieszczą się już na warszawskim Okęciu, to z CPK wystarczy zdjąć flagę PiS, wywiesić nową i budować lotnisko – koniec dyskusji. Sam PiS też niespecjalnie przejmuje się taką krytyką, bo niby dlaczego miałby nie afiszować się z projektem, który sam realizował?
Upolitycznienie CPK pociągnęło jednak za sobą inne skutki. Priorytetyzacja szybkiej budowy lotniska wymusiła bardzo ambitny harmonogram budowy, według wielu ekspertów nierealny. Dzisiaj już sam Marcin Horała, do niedawna odpowiedzialny za CPK, przyznaje, że wystartowanie z lotami w 2028 r. może być nieosiągalne. Krótkie terminy realizacji oczywiście windują koszty – planowania, projektowania, budowania.