Nieznośny Musk, bezwzględny Gates, ekstrawagancki Branson. Nauczmy się ich cenić, bo mogą nas ocalić

Nauczmy się cenić kochających ryzyko indywidualistów, choćby wydawali nam się nieznośni – bo to oni budują innowacyjne przedsiębiorstwa i pchają świat do przodu. A może nawet go ocalą.

Publikacja: 16.02.2024 10:00

W Elonie Musku opinia publiczna chciałaby widzieć klasycznego prezesa wielkiej korporacji, ale on je

W Elonie Musku opinia publiczna chciałaby widzieć klasycznego prezesa wielkiej korporacji, ale on jest kimś zupełnie innym. Na zdjęciu szef Tesli i X podczas imprezy halloweenowej w Nowym Jorku, 31 października 2022 r.

Foto: GETTY IMAGES

Jeśli jako społeczeństwo nie nauczymy się większej akceptacji dla niezależnie myślących oryginałów, na zawsze pozostaniemy na technologicznych i gospodarczych peryferiach rozwiniętego świata. Tak zwani normalni ludzie nie budują innowacyjnych, rewolucyjnych przedsiębiorstw.

Specjalizujący się w psychologii organizacyjnej prof. Adam Grant w swoim bestsellerze zatytułowanym „Buntownicy” wskazuje, że umiejętność kwestionowania status quo i znajdywania nowatorskich rozwiązań można w sobie kształtować i rozwijać. Nasza zdolność radzenia sobie z najważniejszymi problemami współczesnego świata – kryzysem klimatycznym, zmianami demograficznymi, niestabilną sytuacją geopolityczną – w znacznej mierze zależeć będzie od zdolności tworzenia i utrzymywania kultury akceptującej i wspierającej ludzi potrafiących myśleć niesztampowo, mimo że tego typu osobowości potrafią wydawać się dla większości dziwne, niezrozumiałe czy wręcz nieakceptowalne.

Czytaj więcej

Świat bez AI jest niemożliwy

Elon Musk, czyli uwielbienie dla ryzyka

Zasadniczo od momentu przejęcia kontroli nad Twitterem (dziś X) dyżurnym chłopcem do bicia dla mediów głównego nurtu stał się Elon Musk, krytykowany za sposób zarządzania portalem X, poglądy polityczne czy posty lub wypowiedzi. Nie jest moim zamiarem rozstrzyganie zasadności tej krytyki. Wystarczy powiedzieć, że nabycie Twittera przez Muska było raczej błędem, do którego sam się przyznaje. Jego strategia zarządzania portalem X często budzi daleko idące wątpliwości nawet najbardziej przychylnych mu analityków.

Nawyk publikowania nie do końca przemyślanych postów (tweetów) pod wpływem emocjonalnego impulsu już wielokrotnie pakował go w poważne tarapaty – przykładem słynny tweet o planowanym wycofaniu Tesli z giełdy z 2018 r.

Problem w tym, że opinia publiczna chciałaby w najbogatszym człowieku świata i liderze największych światowych przedsiębiorstw widzieć klasycznego prezesa wielkiej korporacji otoczonego sztabem speców od PR i komitetów zarządzania ryzykiem, a Musk jest tym, kim był zawsze: wiecznie tańczącym z ryzykiem innowatorem i wizjonerem. Cechy charakteru, które pozwoliły mu zbudować Teslę i SpaceX, nie oszczędzając mu po drodze potężnej dawki porażek i upokorzeń, dziś kreują mu zastępy zawziętych krytyków.

Rzadziej komentowana w przypadku założyciela Tesli oraz wielu innych dobrych przedsiębiorców jest umiejętność uczenia się na błędach, korygowania kursu i cierpliwego czekania, aż strategia zacznie przynosić efekty. Dlatego też dawni współpracownicy Muska z PayPala (np. Max Levchin, dziś założyciel i szef spółki Affirm) nie przekreślają jego szans na restrukturyzację dawnego Twittera – zgodnie z maksymą „nigdy nie obstawiaj przeciwko Elonowi” („never bet against Elon”). Tę samą intuicję na temat Muska wyrażał Charlie Munger, niedawno zmarły biznesowy partner Warrena Buffetta, gdy mówił: „Nigdy nie lekceważ człowieka, który ma wygórowane mniemanie na swój temat” („Never underestimate a man who overestimates himself”).

Okazją do wiwisekcji osobowości Muska jest niedawno wydana biografia autorstwa Waltera Isaacsona. Doskonale pokazuje ona, że ta sama złożona osobowość, która czyni go źródłem publicznych kontrowersji i komplikuje mu życie osobiste, stała się fundamentem sukcesu Tesli i SpaceX. Traktuje on zastaną rzeczywistość bez nabożnej czci, lecz jako materię, którą można kształtować według swojej woli. Preferuje myślenie według zasad podstawowych (first principles) w miejsce konwencjonalnej mądrości, okazując całkowity brak szacunku wobec wszelkiej maści ekspertów i zastanych poglądów. Przede wszystkim jednak charakteryzuje go uwielbienie dla ryzyka. Są to więc raczej cechy charakteru, które częściej przypisywalibyśmy odkrywcom i podróżnikom pokroju Ernesta Shackletona (dowódcy wyprawy transantarktycznej z początków XX wieku) niż stereotypowym menedżerom.

Wiąże się z tym obsesja na punkcie własnej misji, która popycha tego typu osobowości nie tylko do tytanicznej pracy, ale także wymagania takiej postawy od współpracowników i podwładnych bez zrozumienia dla ich ludzkich potrzeb. Niezbędna też jest umiejętność uwodzenia inwestorów do ryzykownych przedsięwzięć – z książki Isaacsona wynika np., że pomysł na system do autonomicznego sterowania Tesli z początku był raczej chwytem marketingowym wobec inwestorów, mającym ich przekonać, że Tesla to coś więcej niż producent samochodów na baterie.

Zrozumieć buntownika

Przedstawione przez Isaacsona cechy osobowości Muska dosyć dobrze wpisują się w ogólny profil psychologiczny wielkich innych przedsiębiorców, wielokrotnie opisywany w literaturze. Steve Jobs – dziś postrzegany niczym „święty” technologicznego świata, wizjoner i swoisty mistrz zen – w praktyce wobec współpracowników bywał okrutny i brutalny. Zarówno Musk, jak i Jobs uwielbiali zakładać całkowicie nierealistycznie wczesne terminy powstawania prototypów swoich produktów i wprowadzania ich na rynek.

Dzisiejszy Bill Gates filantrop różni się nieco od swojej młodzieńczej wersji, gdy słynął z bezwzględności w zdobywaniu rynku. Jeden z pierwszych inwestorów Microsoftu Michael Moritz (Sequoia Capital), definiując, czym jest „maniakalna obsesja” na punkcie własnego biznesu, której poszukuje u założycieli start-upów, wskazuje właśnie na młodego Gatesa, który wymontował ze swojego auta radio, aby nie odciągało go od myślenia o biznesie podczas przemieszczania się między biurem i domem. Z kolei ekstrawagancje Muska do żywego przypominają te prezentowane przez Larry’ego Ellisona (Oracle) czy Richarda Bransona (Virgin) – ten typ tak ma.

Cechy charakteru wybitnych przedsiębiorców pozwalają im naginać rzeczywistość do swoich pomysłów, kreować rzeczy, które są nieoczywiste, i promować je na rynku, który zawzięcie broni dotychczasowego układu sił. Umiejętność opierania się krytyce lub brakowi zrozumienia ze strony innych ludzi jest tutaj warunkiem koniecznym sukcesu. Osobowości przejawiające silną potrzebę akceptacji ze strony otoczenia nie udźwigną ciężaru budowania prawdziwie nowatorskiego przedsięwzięcia.

Pisząc o Musku, Isaacson wspomina o tym, że najprawdopodobniej cierpi on na tzw. zespół Aspergera (jedna z łagodnych form autyzmu; Musk sam to ponoć przyznaje), co utrudnia mu rozumienie ludzkich emocji, nie wspominając o PTSD będącym pochodną trudnego dzieciństwa z przemocowym ojcem, czy ADHD, które czyniło go nieznośnym uczniem. Trudno mi oczywiście oceniać, na ile te diagnozy Isaacsona są trafne. Jednak warto w tym kontekście przytoczyć retoryczne pytanie, które postawił niegdyś Peter Thiel (pierwszy zewnętrzny inwestor w Facebooku): „Co jest nie tak z naszym społeczeństwem, że aby zbudować wartościowe przedsiębiorstwo, musisz przejawiać pewne delikatnie autystyczne cechy, bo inaczej presja otoczenia błyskawicznie cię zniszczy i sprowadzi do wspólnego mianownika”. Nawiązywał tutaj do własnego spostrzeżenia, jak wielu założycieli udanych, innowacyjnych przedsiębiorstw okazywało łagodne objawy zespołu Aspergera.

Człowiek jest istotą społeczną, więc zapewne presja wspólnoty na jednostki myślące i zachowujące się inaczej nie jest niczym nowym. Być może też współczesny internet, oferując dla każdego coś miłego w ramach niekończących się nisz tematycznych, wcale nie sprawił, że myślimy bardziej różnorodnie. Wszak pozostawanie człowiekiem niezależnie myślącym i oryginalnym w ramach spolaryzowanej polityki i wojen kulturowych wcale nie jest takie proste.

Społeczeństwo złożone z samych Elonów Musków byłoby nieznośne. Własnej córce również nie życzyłbym życiowego towarzysza przejawiającego tego typu cechy osobowości. Kreatywna siła innowacyjnych wizjonerów musi być równoważona przez demokratyczny system prawny i instytucje. Jednak historie Elona Muska czy Steve’a Jobsa unaoczniają fakt, że bez takich osób trudno o postęp technologiczny, rozwój społeczeństw i wzrost gospodarczy. Z kolei w społeczeństwie, które się nie rozwija gospodarczo, wszystko staje się grą o sumie zerowej – żeby komuś pomóc, trzeba innej osobie zabrać, co generuje potężne napięcia i konflikty.

Przede wszystkim jednak społeczeństwo bez postępu technologicznego nie jest w stanie rozwiązywać podstawowych, napotykanych problemów. Wszak zapobieżenie katastrofie klimatycznej wymaga technologicznego przebudowania podstaw funkcjonowania światowej gospodarki: zaczynając od tego, jak się produkuje i magazynuje energię elektryczną, jak się wytwarza cement, plastiki i nawozy, przez zmiany w technologii transportu, aż po modyfikację sposobu wytwarzania żywności. Tych przemian nie sposób dokonać bez opracowania wielu innowacyjnych technologii i nowych modeli biznesowych. Mówiąc krótko: aby uniknąć katastrofy klimatycznej, ludzkość potrzebować będzie jeszcze wielu innowatorów pokroju Muska.

Społeczeństwo, które chce się rozwijać i rozwiązywać najpoważniejsze egzystencjalne problemy, musi się nauczyć rozumieć i akceptować buntowników. Musi tworzyć im przestrzeń i możliwości, by swoją energią zmieniali świat, nawet jeśli ich pomysły i poglądy wydają się dziwne i niezrozumiałe, a zachowania poniekąd łamią powszechnie akceptowane zasady. Ludzie kreatywni i przedsiębiorczy potrafią być ekscentryczni, jednak mądre narody potrafią ich akceptować i włączać do budowania dobra wspólnego.

Czytaj więcej

Po internecie sztuczna inteligencja. Czy Europa prześpi kolejną rewolucję

5 tys. wadliwych prototypów

W tym kontekście należy oczywiście postawić pytanie o kształt polskiego systemu edukacji – na ile jest on w stanie jeśli nie wspierać, to przynajmniej nie niszczyć ludzi kreatywnych, którzy rzadko wpisują się w model wzorowego ucznia. Jak wskazuje wspomniany już prof. Adam Grant, szkolni prymusi w wielu przypadkach nie odnoszą wielkich sukcesów na kolejnych etapach życia, gdyż dążenie do konwencjonalnie postrzeganej kariery oraz społecznej akceptacji najczęściej zabija w nich niezbędną kreatywność i innowacyjność.

Można odnieść wrażenie, że polska szkoła nastawiona na pasywne przyswajanie wiedzy i odtwórcze wypełnianie testów w ramach powszechnie promowanego wyścigu szczurów w istocie rzeczy nastawiona jest na masową produkcję ofiar sztucznej inteligencji (AI). Wszak podstawową wartością na rynku pracy ery AI będzie właśnie kreatywność i niekonwencjonalność – resztę w znacznej mierze załatwią nam algorytmy.

Po części jest to także problem uniwersytetów: na ile rzeczywiście potrafią promować niekonwencjonalnie myślących i odważnych badaczy, którzy mają szanse na przełomowe odkrycia. Wszak cały system recenzowanych czasopism naukowych skłania naukowców do prowadzenia badań, które znajdą uznanie i zrozumienie w ich własnym środowisku naukowym. System ten z natury rzeczy sprzyja więc bardziej stopniowemu budowaniu wiedzy niż przełomowym odkryciom i teoriom.

Oczywiście, nie ma nic złego w stopniowym budowaniu wiedzy, jednak nie jest to podejście przyjazne badaczom, którzy pragną iść pod prąd dominującego konsensusu naukowego. Noubar Afeyan, amerykański przedsiębiorca ormiańskiego pochodzenia, założyciel funduszu i akceleratora Flagship Pioneering, który stoi za powstaniem kilkudziesięciu biotechnologicznych start-upów, w tym Moderny produkującej oparte na mRNA szczepionki na Covid-19, wskazuje, że nawet na amerykańskich uczelniach jest mało chętnych do rozwijania innowacyjnych pomysłów biznesowych. Mówi wprost, że wartościowe pomysły na biznes zawsze wydają się w punkcie wyjścia odrobinę szalone, a świat akademicki jest przecież świątynią rozsądku – „rozsądni ludzie nie zakładają szalonych biznesów”.

Spostrzeżenie to tłumaczy poniekąd, dlaczego w polskim, akademickim ekosystemie badawczo-rozwojowym powstaje tak wiele „półkowników” – czyli wynalazków, które lądują na półkach i nie są potem rozwijane na rynku. Klasycznym naukowcom prościej jest realizować i rozliczać kolejne granty badawcze niż podejmować ryzyko ich komercjalizacji. Do tego potrzebna byłaby osobowość mająca w sobie coś z Elona Muska, a takie osoby na uczelniach nie mają łatwego życia. Wspomniany miliarder i inwestor Peter Thiel ustanowił wręcz specjalne stypendium – Thiel Fellowship – dla zdolnych studentów mających wybitny pomysł na innowacyjny biznes, aby mogli porzucić uczelnię i od razu zająć się swoim start-upem.

W znacznej mierze jest to kwestia budowania w kulturze akceptacji dla ponoszenia ryzyka i nietraktowania porażki jako okoliczności dyskwalifikującej. Brytyjski przedsiębiorca James Dyson zbudował 5127 wadliwych modeli swojego bezworkowego odkurzacza, zanim stworzył pierwszy działający prototyp. Wcześniej został „wypchnięty” przez wspólników ze swojej pierwszej firmy, a stworzenie funkcjonalnego prototypu bezworkowego odkurzacza było jedynie preludium dla wieloletniej batalii o jego komercjalizację.

Jen-Hsun Huang, założyciel i prezes Nvidii, lidera w produkcji mikroprocesorów graficznych na potrzeby sztucznej inteligencji wartej dziś ponad bilion dolarów, na pytanie, czy mając dzisiejszą wiedzę i doświadczenie, ponownie zdecydowałby się zakładać technologiczny start-up, odpowiada krótko: nie, gdyż związanego z tym stresu, porażek i upokorzeń jest tak wiele, że nikt całkowicie świadomie się na to nie zdecyduje. Jednak rozwój cywilizacji zależy właśnie od tego, czy nasza kultura będzie wspierała tych nielicznych, którzy odważą się robić rzeczy dobre i wartościowe, nawet jeśli szanse na sukces zdają się początkowo niewielkie.

Bądźmy jak Amerykanie

Gdy spolaryzowana i targana populizmem polityka coraz częściej rezygnować musi z ambitnych reform i projektów, ciężar rozwoju społeczeństw w znacznej mierze spoczywa na barkach innowacyjnej przedsiębiorczości. Istotna na współczesnym polu walki przewaga Zachodu w kosmosie (łączność, rozpoznanie) zasadniczo wynika z dominacji SpaceX, jeśli chodzi o satelitarną telekomunikację i wynoszenie ładunku w przestrzeń okołoziemską; przywódca terrorystycznej Al-Kaidy Osama bin Laden wytropiony został dzięki nowoczesnemu oprogramowaniu szpiegowskiemu opracowanemu przez prywatną firmę (Palantir), a potencjalnie najlepszą odpowiedzią na tanie drony bojowe wykorzystywane przez wrogie Zachodowi podmioty jest zarządzana przez sztuczną inteligencję „armia” autonomicznych dronów oferowana przez Anduril.

Wiele się dziś mówi o końcu geopolitycznej dominacji Stanów Zjednoczonych i rzeczywiście, żadne imperia nie są wieczne, jednak w praktyce żadne państwo nie może dziś mierzyć się z potęgą amerykańskiej przedsiębiorczości. W obliczu współczesnych zagrożeń klimatycznych, geopolitycznych czy społecznych także w Europie i Polsce warto częściej postrzegać innowacyjną przedsiębiorczość jako najważniejszego sojusznika. Nauczmy się więc cenić ekscentrycznych przedsiębiorców i innowatorów, bo w najbliższym czasie będziemy potrzebować ich bardziej, niż nam się wydaje.

Tomasz Sójka jest profesorem prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Jeśli jako społeczeństwo nie nauczymy się większej akceptacji dla niezależnie myślących oryginałów, na zawsze pozostaniemy na technologicznych i gospodarczych peryferiach rozwiniętego świata. Tak zwani normalni ludzie nie budują innowacyjnych, rewolucyjnych przedsiębiorstw.

Specjalizujący się w psychologii organizacyjnej prof. Adam Grant w swoim bestsellerze zatytułowanym „Buntownicy” wskazuje, że umiejętność kwestionowania status quo i znajdywania nowatorskich rozwiązań można w sobie kształtować i rozwijać. Nasza zdolność radzenia sobie z najważniejszymi problemami współczesnego świata – kryzysem klimatycznym, zmianami demograficznymi, niestabilną sytuacją geopolityczną – w znacznej mierze zależeć będzie od zdolności tworzenia i utrzymywania kultury akceptującej i wspierającej ludzi potrafiących myśleć niesztampowo, mimo że tego typu osobowości potrafią wydawać się dla większości dziwne, niezrozumiałe czy wręcz nieakceptowalne.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Trwa powódź. A gdzie jest prezydent Andrzej Duda?
Plus Minus
Liga mistrzów zarabiania
Plus Minus
Jack Lohman: W muzeum modlono się przed ołtarzem
Plus Minus
Irena Lasota: Nokaut koni
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Wszyscy jesteśmy wyjątkowi