Zapowiedź złożenia przez Koalicję Obywatelską własnego projektu ustawy legalizującej aborcję na życzenie (do 12. tygodnia ciąży) to osobista decyzja Donalda Tuska. Zniknęły pytania, na ile lider całego bloku rządowego zechce z tym tematem zwlekać. Dopiero co zdawało się, że z tematów światopoglądowych pierwszeństwo otrzyma akt prawny legalizujący związki partnerskie (w tym jednopłciowe). Chyba jednak aborcja pojawi się w agendzie Sejmu jeszcze wcześniej.
Czytaj więcej
Kiedy na moment przestawałem się śmiać podczas oglądania serialu „1670”, zastanawiałem się, czy można przekonać konserwatystów, że czasem warto się wyluzować.
Na razie 205 posłów
Z przecieków wynikało, i zresztą na zdrowy rozum można się było tego domyślać, że legalizacja aborcji stanowi pewien kłopot dla nowo zawiązanej koalicji (dla jednych – 15 października, dla opozycji – 13 grudnia). Na razie zachowuje ona 100-procentową zwartość. Można by rzec, idzie jak burza. Co prawda, poza głosowaniami budżetowymi i wprowadzeniem finansowania in vitro ta jednomyślność dotyczy przede wszystkim przedsięwzięć związanych z rozliczaniem PiS (komisje śledcze) lub z likwidacją pozostałości po nim (uchwała w sprawie mediów publicznych broniona z gorliwością zwartego wojska). Tym niemniej logika frontu przyzwyczaja Tuska do poczucia, że jest jedynym dowódcą nie tylko swojej KO – w każdej sprawie.
To rodzi zresztą odpowiednie nawyki u sojuszników. Szymon Hołownia zdaje się zadowalać iluzją sondażowych wyrazów sympatii dla niego osobiście i być może marzeniem bycia jedynym kandydatem koalicji na prezydenta. Manifestowanie własnego zdania w czymkolwiek jest mu niepotrzebne.
Czy jest to reguła 100-procentowa? Może nawet i nie. Mało kto zwraca uwagę, że propozycję „resetu konstytucyjnego”, czyli wyłaniania nowych składów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, Tusk zgłasza pod wpływem zapowiedzi Władysława Kosiniaka-Kamysza, ba, nawet niebędącej w bloku rządowym Konfederacji. Przedtem obowiązywała doktryna: „Nie będziemy zmieniać konstytucji razem z PiS”. To jednak szczególna inicjatywa podyktowana całkowitym zaplątaniem się nowej władzy w konieczność, a zarazem niemożność przejmowania nowych instytucji w zgodzie z ustawą zasadniczą. I zarazem to tylko gest. Na uzgodnienie czegokolwiek koalicji z PiS nie ma raczej szansy.